Miasto zakochanych

134 19 0
                                    

Autor: Zielonooka123

Promienie słońca pieściły moją skórę, kiedy leżałam na bujnej, zielonej trawie rosnącej w moim ogródku. Wokół mnie słychać było śpiew ptaków i bzyczenie owadów. Czułam zapach rozkwitających kwiatów.

Usłyszałam czyjeś kroki zmierzające w moim kierunku. Usiadłam po turecku.

Ktoś zasłonił mi oczy i wyszeptał wprost do ucha jedno, proste słowo - „Zgadnij".

- Ian. - Uśmiechnęłam się na myśl o nim. Chłopak odwrócił mnie w swoją stronę i głęboko spojrzał mi w oczy.

- To było chyba zbyt oczywiste. - Uśmiechnął się, pokazując mi swoje urocze dołeczki. Jego granatowe oczy mogły rozproszyć nawet najbardziej skupioną osobę.

Byłam w nim szaleńczo zakochana. Za nim mogłabym pójść nawet na koniec świata.

- Zawsze mogłeś zmienić głos, albo puścić nagranie, albo...

- Albo nie mówić aż tak seksownie - przerwał mi.

- No właśnie. - Zarumieniłam się mimowolnie.

Czarnowłosy chłopak pomógł mi wstać, po czym mocno objął mnie w talii.

- Kocham cię, Adeline. Tak bardzo cię kocham - powiedział mi w twarz, a ja zachichotałam kokieteryjnie.

- A ja ciebie, mój księciu. - Zaśmiałam się i musnęłam jego słodkie wargi.

Szybko odsunęłam twarz, aby nie dawać mu pełnej satysfakcji, ale on i tak znalazł sposób, aby mnie pocałować. Tym razem dłużej. W końcu odchyliłam się od niego i prowadząc go za rękę, poszłam z nim w stronę łąki, gdzie za kilka minut mieliśmy spotkać się z przyjaciółmi.

Na polu, widać było mnóstwo dzikich roślin. Wśród nich siedziała Isabelle.

- Hej. - Uśmiechnęłam się do niej i uścisnęłam ją przyjacielsko.

- Cześć, myszko - zachichotała. Kątem oka widziałam podchodzącego do nas Iana, który się z nas śmiał.

- Siema, Izzy - przywitał się chłopak. - Gdzie Tyler?

- Ma niedługo być, coś go zatrzymało w pracy - odpowiedziała dziewczyna. Farbowane na szaro włosy związała w kucyka, a stalowe oczy podkreśliła czarną kreską.

Przez chwilę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Ja i Isabelle wciąż się z czegoś śmiałyśmy. Taka już nasza natura.

- Jestem! - Usłyszeliśmy czyjś krzyk za nami. Był to Tyler. Czarne włosy jak zwykle potargane, a ciemne oczy zaspane. Przez całe życie wygląda, jakby dopiero wstał z łóżka.

- No nareszcie - zaśmiał się Ian i podszedł do przyjaciela, podając mu rękę - Cześć brachu.

- A teraz się przyznajcie, po co tu jesteśmy? - zapytałam po chwili, kiedy Tyler odzyskał już oddech.

- Mamy dla was niespodziankę - powiedziała tajemniczo Isabelle.

- To znaczy? - spytał Ian.

- Za tydzień będzie trzecia rocznica waszego związku, więc zorganizowaliśmy wam wycieczkę! - pisnęła Izzy.

- Dokąd? - zapytałam podejrzliwie.

- Do Paryża! To takie romantyczne miejsce! - Isabelle rzuciła mi się na szyję i mocno objęła. Była szczęśliwa, że może zrobić mi przyjemność.

I tak się stało. Już następnego dnia razem z Ianem siedzieliśmy w samolocie. Zasnęłam z głową opartą na jego ramieniu.

- Skarbie - wyszeptał mi do ucha - Niedługo lądujemy.

Ziewnęłam i przeciągnęłam się, po czym spojrzałam na chłopaka. Od razu się uśmiechnęłam.

- Prosimy zapiąć pasy. Za chwilę lądujemy - powiedziała stewardessa. Spełniłam jej polecenie.

Kiedy wyszliśmy z samolotu, usiadłam na jednym z krzeseł na lotnisku, a mój ukochany poszedł po odbiór bagaży i innych rzeczy, na których się nie znam.

Wyjrzałam przez okno. Przede mną rozciągał się widok na ogromną wieżę Eiffla.

Niemal czułam, jak otaczała mnie miłość. Wszystko tu wydawało się być takie... zakochane.

- Wszystko gotowe - usłyszałam za sobą głos Iana, a po chwili jego silne ramiona wokół mnie.

- Możemy iść do mieszkania. Jest niedaleko, więc...

- Proponujesz romantyczny spacer w romantycznym mieście? - wymruczałam.

- Coś w tym stylu - wyszeptał mi do ucha, a ja odwróciłam się w jego stronę.

- Zgadzam się - zachichotałam.

Po chwili znajdowaliśmy się na ulicach Paryżu. Podziwiałam każdy, nawet najmniejszy szczegół tego urokliwego miejsca.

- Chciałabym tu zamieszkać - powiedziałam do Iana.

- Uwierz mi, ja też - oznajmił z rozmarzeniem.

- Skarbie, proszę, chodźmy pod wieżę, błagam - pisnęłam, gdy zobaczyłam, że jesteśmy niedaleko. Ian tylko się roześmiał i pociągnął we wskazane przeze mnie miejsce.

- Bonjour - krzyknęłam do jakiejś kobiety, która tylko się do mnie uśmiechnęła - Ian, zrobimy sobie zdjęcie?

- Dla mojej księżniczki wszystko. - Uśmiechnął się i podszedł do jakiegoś mężczyzny. Pewnie z prośbą o zrobienie dla nas pamiątki.

Stanęłam tuż przed wysoką wieżą Eiffla i zaczekałam na mojego chłopaka.

- Ustaw się - powiedział i stanął obok mnie, ale w chwili, gdy miał zabrzmieć dźwięk migawki, on uklęknął przede mną i wypowiedział jedno urocze zdanie.

- Wyjdziesz za mnie? - Z moich oczu popłynęła łza szczęścia, a mężczyzna dopiero wtedy wykonał zdjęcie.

- O mój Boże, Ian! - pisnęłam i otarłam łzy. Mój wybranek wyjął z kieszeni czerwone pudełko w kształcie serca i je otworzył. W środku znajdował się majestatyczny pierścionek zaręczynowy z diamentem. - Oczywiście, że tak!

Chłopak założył pierścionek na mój palec, po czym pocałował mnie namiętnie.

Staliśmy tak, całując się, gdy nagle wokół nas zapanował chaos. Wszyscy zaczęli uciekać. Ktoś krzyczał. Ktoś inny strzelał.

- Ian, co się dzieje? - zawołałam do mojego narzeczonego.

- Nie mam po... - zaczął, ale nie skończył, bo nagle złapał się za brzuch. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Zobaczyłam krew.

- Ian! - wrzasnęłam, gdy osunął się na ziemię - Skarbie, nie rób mi tego! Błagam, nie rób mi tego!

- Adeline, jest okay - wyszeptał słabo. - Jest dobrze...

- Ian, co ty wygadujesz! Ty umierasz!

- Skarbie, nawet jeśli umieram, to umieram w twoich ramionach. W ramionach mojej miłości.

- Ian! - zaczynam rozpaczać. Łza leciała za łzą.

- Adeline, proszę, nie płacz. Nie chcę, aby ludzie za mną rozpaczali. Nie chcę, aby przez moją śmierć byli smutni - wycharczał i splunął na bok krwią.

- Kochanie, zaraz przybędzie pomoc, obiecuję - otarłam łzy.

- Nie musi. Adeline, obiecaj, że nie zapomnisz o mojej miłości do ciebie... - wyszeptał. Jego głos był coraz bardziej słaby.

- Obiecuję - powiedziałam cicho z rozpaczą.

W tamtym momencie jego granatowe oczy po raz ostatni spojrzały na mnie z czułością. Potem były jedynie bez wyrazu. Były mętne.

Były martwe.

A ja wciąż klęczałam przy jego martwym ciele i płakałam.

Walentynkowy zawrót głowy [zbiór]Where stories live. Discover now