Iluzja

109 14 0
                                    

Autor: Sofje998

Wstaję z łóżka. Przechodzę przez korytarz do łazienki. Po drodze widzę te same obłąkane twarze. Te same puste spojrzenia. Ten sam mrok, towarzyszący mi od tamtego dnia. Kolejny dzień w zakładzie psychiatrycznym imienia świętej Heleny.

Nie kłopoczę się makijażem, związuję swoje skołtunione białe włosy w kucyk. Zerkam w lustro. Mam podkrążone oczy, popękane usta i zapadłe policzki. Nie, żebym się przejmowała. Nikt tutaj nawet nie zwróci na to uwagi.

Na śniadanie przełykam kilka łyżek kompletnie pozbawionej smaku owsianki wśród innych pacjentów.

Chcę jak najszybciej znowu znaleźć się sama i pogrążyć w mroku i otępieniu. Przełykam pigułki leżące obok talerza, popijam je szybko wodą i uciekam do swojego szpitalnego pokoju. Siadam na parapecie, blisko okna. Dotykam ciemnych krat uniemożliwiających najbardziej zdesperowanym pacjentom ośrodka ucieczkę. Może kiedyś też bym tego spróbowała. Teraz jednak nie widzę w tym najmniejszego sensu.

Zaczynam nucić piosenkę, która nieustannie chodzi mi po głowie. Nagle przychodzą wspomnienia. Mimo woli zagłębiam się w nie.

Spogląda na mnie z podziwem i zafascynowaniem, a ja czuję, jak moje serce rośnie z dumy i radości. Tak bardzo pragnęłam, aby mnie zauważył, przez całe lato, a teraz mam poczucie, że zaczął dostrzegać we mnie kogoś więcej. Wiem, że zrobiłabym dla niego wszystko, gdyby tylko mnie o to poprosił.

- Być może myliłem się co do ciebie - szepcze i muska lekko palcami mój policzek.

Czuję się, jakbym zaraz miała eksplodować. Wszystko we mnie wyrywa się do niego. Nie czekam dłużej i całuję go. Przez chwilę zastyga, ale wkrótce oddaje pocałunek. A ja czuję się najszczęśliwszą osobą jaka stąpała po tej ziemi.

Z transu wyrywa mnie czyjaś dłoń spoczywająca na moim ramieniu i cichy głos przywołujący mnie do porządku. Myślę sobie, że to kolejny terapeuta, ale wyczuwam w nim coś innego, nowego. Spoglądam na niego i zdaję sobie sprawę, że nie pasuje do tego miejsca. To chłopak, ma najwyżej dwadzieścia lat. Jest zadbany, normalnie ubrany i zdecydowanie za młody jak na jakiegoś pracownika stąd.

- Płakałaś - mówi.

Widzę zatroskanie w jego szeroko otwartych, orzechowych oczach.

Ocieram policzki i podbródek z łez. To nic nowego. Po jakimś czasie pobytu tutaj zdarzało mi się to tak często, że już nawet nie rejestruję kiedy płaczę.

- Kim jesteś? - pytam z podejrzliwością w głosie.

Mimo że czuję, że mogę mu zaufać, nie ignoruję głosu rozsądku mówiącego mi, że coś nie jest tak jak zawsze.

- Nowym stażystą.

Unoszę brwi w zdumieniu. Od dawna nie było tutaj nikogo nowego. Nie rozumiem, po co ktoś miałby ochotę zaglądać w to ponure i pozbawione nadziei miejsce.

- Dlaczego jesteś w moim pokoju?

- Żeby ci pomóc.

- Pomóc? - Śmieję się cicho. - Mnie się nie da pomóc. Jest tutaj pełno pacjentów. Idź do nich, stażysto - akcentuję wyraźnie ostatnie słowo.

- Jednak zostanę - mówi z nutką determinacji w głosie.

Siada obok mnie na parapecie, a ja odsuwam się lekko, zachowując dystans między nami.

Walentynkowy zawrót głowy [zbiór]Where stories live. Discover now