Steve ciągnie mnie do przodu. Rozglądam się dookoła. Tłum ludzi otacza nas ze wszystkich stron. Przypatruję się kobietom, których skóra jest zielona niczym trawa, albo niebieska jak niebo. Zdarzają się też kobiety i mężczyźni ze skórą w każdym możliwym kolorze. Dostrzegam też takich, którzy wszczepili sobie kamienie szlachetne i teraz świecą się w słońcu. Czuję do nich obrzydzenie.
– Patrz. – Steve kiwa głową w kierunku, w którym coś zobaczył i zaraz dodaje: – Zawodowcy.
Wydaje mi się, że słyszę lęk w jego głosie.
– Mam wrażenie, czy tamta dziewczyna jest dwa razy taka jak ty? – pyta trochę zbyt głośno. Ściskam go mocno za rękę, aż słyszę jak przeskakują mu kostki.
– A to za co? – parska śmiechem, ale nie puszcza mojej dłoni.
– Za to, że powinieneś uważać na to, co mówisz i przy kim. – Spoglądam w stronę wskazanej dziewczyny. Naprawdę jest ogromna. Może nawet wyższa od Steve'a. Odwracam wzrok, gdy dziewczyna zwraca na mnie uwagę.
– Przecież ona mogłaby mnie zgnieść wzrokiem – mówię bardziej do siebie niż do brata.
– A widzisz tego chłopaka koło niej? Wygląda jakby się nie lubili. – Steve ma rację. Dziewczyna z chłopakiem własnie się o coś kłócą.
– Myślisz, że które zabije które? – Uśmiecha się do tłumu ukazując białe zęby. Robię to samo.
– Mówiłam, żebyś się przymknął. Moga cię usłyszeć – mówię przyciszonym głosem.
Taksuję innych Trybutów wzrokiem. Pochwycam wzrok chłopaka z Ósemki. Uśmiecha się przyjaźnie. Mam nadzieję, że nie będzie chciał sojuszu. Odwracam wzrok i znowu skupiam się na Kapitolańczykach.
Teraz to ja ciągnę Steve'a, który postanawia przypatrywać się Zawodowcom. Kieruję nas w stronę ogromnego budynku, który w całości jest zrobiony ze szkła. Przy drzwiach stoi dwoje ludzi w białych strojach i hełmach na głowie. Bezgłośnie otwierają nam drzwi. Wchodzimy do środka i dopiero wtedy puszczam dłoń brata, a moja momentalnie zaczyna trząść się z nerwów. Zaplatam ręce na brzuchu, żeby to ukryć. Stoimy w milczeniu. Rozglądam sie dookoła. Pomieszczenie, w którym jesteśmy jest sterylnie białe i jesteśmy w nim tylko my. Zastanawiam się czy nie powinno być tu więcej Trybutów. Spoglądam na Steve'a i wdzię, że jego oczy rozszeżają się w niepokoju, kiedy spogląda przed siebie. Jego postawa tez świadczy o lęku, chociaż stara się to ukryć. Stoi tak samo jak ja.
– Wy musicie być tym rodzeństwem, prawda? – Odwracam wzrok od brata i spoglądam w stonę posiadaczki lekko ochrypłego głosu. Jej skóra jest różowa, a na czole ma wszczepione diamenty. Uśmiecha się do nas i dodaje: – Jesteście identyczni, skarbeńki. – Taksuje nas wzrokiem. – No może ty jestes trochę przystojniejszy. – Mruga do mojego brata.
Chyba zaczynam dostrzegać, dlaczego Clovis powiedział, że to ze mną będzie trzeba bardziej popracować nad zdobywaniem sposnsorów. Kapitolanki kochają Steve'a.
– A teraz chodźcie za mną. Jesteście jedni z pierwszych, ale im wcześniej zaczniemy tym szybciej skończymy – mówi do nas obydwojga, ale patrzy na bruneta.
Kobieta prowadzi nas w kierunku drzwi ze szkła, których wcześniej nie zauważyłam. Wchodzimy do pomieszenia, w którym kręci się kilka osób z innych Dystryktów i kilku Kapitolańczyków. Nasza przewodniczka prowadzi nas do dwóch wolnych stanowisk i każe usiąść w fotelach. Po chwili do Steva podchodzi trójka ludzi i odgradza nas zasłoną. Siedzę wpatrzona w punkt, gdzie jeszcze przed chwilą był mój brat.
Wracam myślami do tego co zostawiliśmy w Dystrykcie. Oprócz matki, został tam też ojciec, który wiekszość czasu był pijany i pewnie nawet nie zauważył, że jego dzieci zostały wybrane na Igrzyska. Tak bardzo nie chcę tam wracać. Z chęcią zabiłabym się sama od razu skacząc z podestu przed czasem, ale boję się, że wtedy nie pomogę bratu, a tylko mu przeszkodzę. On musi wrócić nie tylko dla matki. Zostawił w Dystrykcie też dziewczynę, którą kochał i chciał poślubić w przyszłym roku. Więc kim bym była nie pozwalając mu do nich wrócić?
CZYTASZ
A potem był koniec
FanfictionFanfiction inspirowane trylogią Suzanne Collins "Igrzyska Śmierci". W państwie gdzie nic nie jest pewne, żyje Rosemary Hill. Dziewczyna chce tylko jednego: sprawić, aby jej brat przeżył.