Chcę to zakończyć

81 6 4
                                    

Czasami ludzie mają wrażenie, że osiągnęli pełnię szczęścia. Czują, że żyją. Wierzą, że wszystko może trwać wiecznie. Chwytają każdą chwilę, chcąc zatrzymać ją na dłużej.

I w tej chwili jesteśmy jak wszyscy, mimo że każdy moment jest z góry spisany na straty.

Czasem wybucham śmiechem, a on patrzy na mnie jakbym zaczynała szaleć.

Bo szaleję.

Tracę zmysły. Gubię rezonans. Nie rozumiem co się dzieje. Nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego robię to wszystko. Zadaję pytania, na które on nie zna odpowiedzi.

Kiedy ja wybucham śmiechem, a łzy napływają mi do oczu, on stoi. Czeka. Liczy do dziesięciu. Jest cierpliwy. Ale na jak długo?

W mojej głowie rośnie strach, a obok niego wzrasta poczucie obowiązku. Jestem zdeterminowana, żeby spełnić każdą najmniejszą obietnicę.

***

Patrzę na uśmiechniętego Isaac'a. Blond włosy rozwiewa mu poranny wiatr. Wyciąga do mnie dłoń, żebym mogła wstać. Zadzieram głowę do góry. Podaję mu swoją rękę i czuję jak podciąga mnie do góry. Staję naprzeciwko niego. Szczerzę się jak głupia, bo w tym momencie jestem szczęśliwa.

Nie wiem dlaczego. Nie rozumiem tego.

Czy powinnam się bać, bo może odwrócić się ode mnie i odejść? Czy powinnam płakać, bo jedno z nas musi umrzeć, żeby drugie miało prawo żyć?

Pomiędzy nami wiszą tysiące pytań, na które nie ma odpowiedzi.

Lekkie podmuchy wiatru i skrzeczenie ptaków uświadamiają mi, że nadal jestem na arenie. Rozglądam się dookoła, bo nie miałam czasu podziwiać widoku wcześniej. Dotarliśmy tu w nocy, a jedyne co wtedy widziałam, to ciemność.

Stoimy koło siebie pośród morza wysokiej trawy. Zielone łany falują, zasłaniając mnie aż do szyi. Patrzę w dal. Szukam wzrokiem gór, które teraz wydają się być malutkie. Przez chwilę mam wrażenie, że nic złego nie może się nam tu stać. Jednak zaraz kręcę głową. Cokolwiek zrobimy może nam zagrozić.

- To jak gra w ruletkę - mówię bardziej do siebie niż do stojącego obok chłopaka. I mimo, że nie oczekuję odpowiedzi, ani tym bardziej tego, że się ze mną zgodzi, on zaczyna mówić.

- Całe nasze życie tak wyglądało, Rosemary. - Kładzie mi dłoń na ramieniu i odwraca w swoją stronę. - Życie w Dystryktach też wygląda jak gra. Codziennie żyliśmy w strachu o jutro. Każdego dnia baliśmy się, że zostaniemy wybrani podczas Dożynek, a co gorsze, że osoba, którą kochamy zostanie wylosowana. - Przysuwa mnie do siebie tak blisko, że mogę posłuchać bicia jego serca. - To wszystko niczym się nie różni.

Odsuwam się od Isaac'a, bo nagle jego ciepło zaczyna mi przeszkadzać. Głos z tyłu głowy każe mi się od niego odsunać. Mówi, abym uciekła. Szepcze, że pora biec. Syczy ostrzegawczo, każąc odejść.

Zasłaniam dłońmi uszy. Ściskam głowę rękoma. Zwijam się w kłębek. Upadam na ziemię. Nucę. Krzyczę. Przeklinam. Zamykam oczy. Chcę, żeby głos poszedł.

Ale on zapowiada tylko, że skutki będą gorsze niż mi się wydaje. I powtarza to niczym mantrę.

A ja postanawiam wstać. Biję się z głosem w głowie. Staram się go z siebie wyrzucić. Szept zaczyna milknąć. Patrzę rozbieganym spojrzeniem w stronę blondyna, który stoi w jednym miejscu. Wygląda jakby starał się zachowywac bezpieczną odległość.

Wariatka.

Uśmiecham się do chłopaka, a on kiwa głową w niemym pytaniu, czy wszystko jest już dobrze. Nie odpowiadam. Łapię go za rękę i ciągnę za sobą.

A potem był koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz