Nie ufam mu

111 9 7
                                    

W ciągu dwóch dni naliczam sześć wystrzałów z armaty. Dwoje Zawodowców ugotowanych przy Rogu- chłopak z Dwójki i czerwonowłosa dziewczyna z Czwórki, dziewczyna z Szóstki, koleżanka Isaaca z jego Dystryktu, ciemnoskóra dziewczynka z Jedenastki i chłopak z Dwunastki kończą swoje życie i przestają marzyć o powrocie do domu.

Co czuli? Czy się bali? Czy wiedzieli, że umierają, czy umierali we śnie? 

Miliony pytań nachodzą moje myśli, kiedy siedzę w ciemnościach lekko oświetlanych przez ogromny księżyc i pilnuję siebie i brata przed zagrożeniami. I chociaż wiem, ze niewiele mogę zrobić, staram się nie przysypiać i nie zostawiać nas zdanych na innych Trybutów i Twórców. 

Nie chciałabym obudzić się z czyimś ostrzem na szyi, tak jak przedwczoraj. 

Ściskam w ręku nóż, tak na wszelki wypadek, żeby móc rzucić w kogoś kto nadejdzie. I kiedy szłyszę kroki w zaroślach blisko nas potrząsam ręką Steve'a, żeby go obudzić.

–Ktoś tu jest– szepczę mu do ucha i patrzę jak szybko siada i wzdryga się.

Chłopak pyta się mnie niemo gdzie jest źródło dźwięków. Wskazuję krzki głową, bo wiem, że jeżeli poruszą ręką, kurtka zaszeleści i zdradzę to, że nie śpimy.

Brunet kiwa głową na znak, że zrozumiał i bierze do ręki katanę, powoli ją rozkładając. Podchodzi cicho w stronę zarośli dając mi do zrozumienia ruchem ręki, żebym została w miejscu. 

Jeżeli ktoś go zaatakuje, rzucę w przeciwnika nożem i nie będę zastanawiac się nad tym czy go zabiję czy nie.

Rzucam ostatnie spojrzenie w stronę Steve'a, upewniając się czy nie zmienił zdania. Uśmiecha się do mnie po czym skacze w zarośla.

Słyszę tylko jak ostrze katany spotyka się z czymś metalowym. Głośne łupnięcie o ziemię świadczy o tym, że ktoś wywrócił się i być może nie wstanie.

A jeżeli to Steve?

Okaże się.

Podchodzę w stronę zarośli najciszej jak potrafię i lekko rozsuwam je ręką. Dostrzegam tylko zarysy postaci tarzających się po ziemi. Błysk ostrza odbijającego światło księżyca oświetla twarz leżącego.

–Steve, przestań!– krzyczę i przeciskam się do brata. Ściągam go z innego wierzgającego się Trybuta i pomagam ofiarze brata wstać. Podaję jej rękę, a ona łapie ją niepewnie i podciąga się do góry.

Steve też się podnosi, ale nie składa katany.

– Zadowolona? Jeśli nas teraz zabije, to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina–mówi zgryźliwie.

–Nie zabije– mówię bardziej do siebie niż do niego i odwracam się do posiadacza złotych oczu.– Wiedziałam, że za nami idziesz już jakiś czas. Czemu nie zaatakowałeś?

– Nie miałabym szans przeciwko waszej dwójce– odpowiada.– Chciałem tylko trzymać się blisko. Czułem się bezpieczniej– dodaje cicho.

–Jak to wiedziałaś?– wtrąca się ze złością Steve.– Dlaczego nic nie mówiłaś?

–Nie wiedziałam jak zareagujesz– odpowiadam powoli.

Ostatnio staram się nie robić nic na co nie wiem jak zareaguje. Nie oddalam się, ale też nie jestem blisko. Kiedy śpię mam nóż w dłoni. Boję się go zdenerwować. Obawiam się, że mógłby zrobić coś czego będzie żałował, albo czegoś czego ja nie przeżyję.

Nie ufam mu. Nie po tym co zrobił wczoraj.

– Nero– mówię po chwili i widzę jak chłopak się wzdryga na dźwięk swojego imienia.–Jeżeli chcesz, możesz z nami zostać, ale oddasz mi swoja broń.

A potem był koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz