rozdział drugi

1K 70 5
                                    

 Walki uliczne odbywały się przy jednej z opuszczonych hali sportowych, na których kiedyś odbywały się zajęcia z boksu i K1. Uczęszczałam na nie, gdy byłam młodsza, jednak później właściciel postanowił przenieść się w nieco spokojniejsze okolice Australii, zostawiając Sydney i moje marzenia o zawodach daleko w tyle.

Calum zatrzymał się na parkingu, wśród innych samochodów. To było dziwne, że policja nigdy nie sprawdzała tego terenu. Wydawało mi się, że to najbardziej oczywiste miejsce do tego typu akcji. Nieważne. Wysiadłam z auta, stając przy mojej przyjaciółce, która poprawiała swoją krótką, czarną sukienkę. Przez wysokie szpilki, musiałam mocno odchylać głowę, aby spojrzeć na jej twarz.

– Boże, jesteś taka mała, Flo. – zaśmiał się Hood, za co zgromiłam go wzrokiem. Chłopak uniósł ręce w geście obronnym, chowając się za swoją dziewczyną. 

– Chyba nie boisz się takiego krasnala, Calum? – zmarszczyłam czoło, odwracając się w stronę, z której dobiegał głos. Przed sobą ujrzałam kolejnego wysokiego blondyna, która się uśmiechał. – Jestem Ashton. – rzucił, wyciągając w moją stronę dłoń, którą niepewnie uścisnęłam. 

– Flo. – odparłam cicho, przyglądając się mu. Miał na głowie czerwoną bandanę, która utrzymywała jego niesforne loczki. Wyglądał przyjaźnie, sprawiał dokładnie takie samo wrażenie, jak Hood.

– To jakiś skrót? – wyglądał na zainteresowanego. Niechętnie skinęłam głową, ponieważ nienawidziłam swojego pełnego imienia.

– Florence. Ale proszę, nie mów tak do mnie. – mruknęłam, krzyżując ręce na piersi. Chłopak spojrzał na mnie z głupim uśmiechem, a ja już doskonale wiedziałam, że nie będzie się zwracał do mnie w inny sposób, niż moim pełnym imieniem.

– Okej, chodźcie, bo zaraz się zacznie. – Calum przerwał naszą wymianę zdań, popychając nas w stronę tłumu ludzi.

Walki w Sydney nie odbywały się w budynkach, tylko na ulicach, ponieważ tam wszystko się zaczęło. Stanęliśmy z przodu. Sophia była przed Hood'em, a ja przed Ashtonem, który cały czas śmiał się z mojego wzrostu. Przynajmniej odpuścił sobie imię.

– Kto walczy? – zapytałam, wcześniej ciągnąc blondyna za ramię, aby nachylił się nade mną. 

– Shadow i jakiś nowy koleś. – skinęłam głową na znak, że rozumiem, chociaż zaczęłam zastanawiać się nad tym, kim był Shadow, ponieważ pierwszy raz słyszałam ten pseudonim.  – Gdybyś czuła, że wolisz iść to powiedz, okej? – zmarszczyłam czoło, spoglądając na Ashtona. Dlaczego był w stosunku do mnie taki opiekuńczy? Chłopak jakby zrozumiał moje zdziwienie. Uśmiechnął się, ponownie nachylając ku mnie. – Mam młodszą siostrę, przypominasz mi ją trochę. Ona nienawidzi widoku krwi oraz przemocy, która ma tu miejsce. – pomyślałam, że to urocze, jednak szybko oprzytomniałam, gdy przypomniałam sobie kim on w rzeczywistości był. Zbyt wiele razy słyszałam od taty na temat gangów, aby teraz tak po prostu komuś z tego grona zaufać. Mimo to, postanowiłam przytaknąć, chciałam chociaż stwarzać pozory.

Na środek okręgu wszedł, jakiś starszy facet. Przedstawił zawodników, którzy właśnie kroczyli w jego stronę. Rozpoznałam pierwszego – był to nowy chłopak z mojej klasy. Pokręciłam głową w niedowierzaniu. Wydawał się być całkiem inny, a jednak. Drugi miał na głowie kaptur, który skutecznie uniemożliwiał mi zobaczenie jego twarzy, ale patrząc na jego posturę – na miejscu jego przeciwnika, od razu bym uciekała.

Nieznajomy stał do mnie tyłem, dlatego wciąż nie wiedziałam, kim był, chociaż walka już dawno się rozpoczęła, a on nie miał na sobie bluzy.

– Ile na niego stawiasz? – szepnął mi na ucho Ashton, na co w pierwszej chwili się wzdrygnęłam. Byłam naprawdę pochłonięta walką. 

– Na którego? 

– W sumie, zacznę od najważniejszego. Kto twoim zdaniem wygra? 

– Ten. –od razu odpowiedziałam, wskazując na nieznajomego. Chłopak za mną pogratulował mi dobrego wyboru i oboje powróciliśmy do oglądania. 

Nowy chłopak z mojej szkoły miał na imię Tom. Z jego łuku brwiowego sączyła się krew, z nosa oraz wargi także. Nie wyglądał najlepiej, z każdą kolejną minutą co raz bardziej słabł. Natomiast jego przeciwnik, jak mniemam Shadow dostawał nowej energii, ponieważ śmielej oraz mocniej wymierzał mu ciosy. W końcu Tom padł, a starszy mężczyzna podniósł rękę nieznajomego do góry, ogłaszając tym samym jego zwycięstwo.

Kiedy się odwrócił, zamarłam. Ponieważ właśnie wtedy moje spojrzenie skrzyżowało się z niebieskimi oczami Luke'a Hemmings'a – chłopaka, przed którym ostrzegano każdego w mieście.

*

street fighter / l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz