rozdział czternasty

774 49 3
                                    

 Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w ekran telefonu mojej przyjaciółki. Od ponad pięciu minut nie potrafiłam niczego z siebie wydusić, żadne słowo nie potrafiło przejść przez moje gardło. Dopiero, kiedy Sophia szturchnęła mnie w ramię, otrząsnęłam się.

– Błagam, powiedz, że to nie prawda. – jęknęłam żałośnie, oddając dziewczynie telefon. 

– Chciałabym, naprawdę bym chciała Flo. – westchnęłam ciężko, zaciskając dłonie na dolnej części mojej koszulki. – On nie odpuści, bo zostałaś skrzywdzona.

– Dlaczego on bije każdego, kto choćby tknie mnie małym palcem? Nie potrafię tego zrozumieć, Soph. – mruknęłam cicho, spoglądając przed siebie, na boisko pełne biegających ludzi. 

– Bo jesteś dla niego ważna, bo jesteś inna, niż dziewczyny, które do tej pory go otaczały. – odpowiedziała blondynka, wprawiając mnie w jeszcze większe zamyślenie. 

– Shadow nigdy nie odpuszcza, ale może Luke tak? – rzuciłam, jednak w odpowiedzi otrzymałam jedynie parsknięcie dziewczyny. 

– To nie jest jakaś pieprzona Hannah Montana, Florence. To życie, a Luke to ta sama osoba, co Shadow, nawet nie nosi peruki i jedyne, co możesz teraz zrobić to przyjść tam i go wesprzeć. – zacisnęłam usta w cienką linię, zatrzymując wzrok na jakimś brunecie, który w tej samej chwili spojrzał w moim kierunku. Pospiesznie odwróciłam głowę, ignorując zaczerwienione policzki. Nie lubiłam takich sytuacji, były dla mnie niesamowicie niekomfortowe. 

– Ale ten serial był super. – mruknęłam z lekkim uśmiechem, za co Sophia szturchnęła mnie w ramię, ale także uniosła kąciki ust w górę. 

– Chodźmy, zaraz zadzwoni dzwonek, a ja nie mam zamiaru wąchać chłopaków. – jęknęła blondynka, powoli podnosząc się z niewygodnego, plastikowego krzesełka. Idąc za jej śladem, także wstałam, czując ogromną ulgę, gdy całkowicie wyprostowałam nogi. 

– Nienawidzę ich. – mruknęłam, poprawiając koszulkę, która przez moje uciskanie była okropnie wygnieciona.

– Ja tak samo, ale przynajmniej mogłyśmy w spokoju porozmawiać. – odparła Soph, ruszając w kierunku wejścia do szkoły. Szłam obok, nie odzywając się, mój wzrok skierowany był na czubki moich butów, które w tej chwili wydawały się naprawdę interesujące, do momentu, aż ktoś nie szturchnął mnie w ramię.

– Sophia, w końcu będę miała siniaka. – rzuciłam oskarżycielsko, myśląc, że sprawcą była moja przyjaciółka, jednak, gdy usłyszałam męski głos cała się zaczerwieniłam. – Przepraszam, myślałam, że... Nieważne. – urwałam zażenowana, widząc rozbawiony wyraz twarzy bruneta, z którym chwilę wcześniej nawiązałam kontakt wzrokowy.

– Spokojnie, rozumiem. – odparł, krzyżując ręce. – Ale jeszcze nie zmieniłem płci, ani imienia. – dodał, wprawiając mnie w jeszcze większe zakłopotanie. 

– Naprawdę przepraszam. – mruknęłam jeszcze, bardzo cichym tonem, po czym zaczęłam oddalać się od chłopaka, jednak zatrzymał mnie jego głos.

– Jestem Shawn. – rzucił, wyciągając dłoń w moim kierunku. Niepewnie ją uścisnęłam, zastanawiając się nad jego zamiarami. – Słyszałem o twoim koledze, przykro mi. Dobrze, że wam nic się nie stało. – przełknęłam ślinę, czując ogarniającą mnie panikę. Chłopak nie wyglądał na kogoś, kto wiedział więcej, niż powinien, ale nie czułam się komfortowo z myślą, że ktoś wypytywał mnie o tamtą sytuację, dlatego odetchnęłam z ulgą, gdy przed nami pojawiła się Sophia.

– Tu jesteś, musimy pogadać, bo później nie będziemy miały okazji. – rzuciła, od razu odciągając mnie w zupełnie innym kierunku, niż damska szatnia. 

– To cześć. – krzyknęłam jeszcze, widząc zdziwionego chłopaka, który wyraźnie nie był przygotowany na taki obrót sytuacji. 

 Gdy już znalazłyśmy się wystarczająco daleko, blondynka puściła moje ramię. Westchnęłam cicho, opadając na niski, kamienny murek.

– Dziękuję za ratunek. – mruknęłam, biorąc swoją torbę z rąk przyjaciółki. Dziewczyna skinęła głową, zajmując miejsce obok mnie.

– Widziałam, że coś jest nie tak. A Shawn to ciacho, więc musiał powiedzieć coś naprawdę nieodpowiedniego. 

– Zaczął mówić o tamtym wydarzeniu spod szkoły, miałam wrażenie, że on... Że wie więcej, niż byśmy tego chciały, ale nieważne. Pewnie mi wydawało, jestem już przewrażliwiona. – moja wypowiedź brzmiała jeszcze gorzej, niż mi się wydawało, co sugerowało mi niezrozumienie na twarzy przyjaciółki. 

– Musimy mieć go na oku, przekażę to Calum'owi. I poproszę, żeby nic nie mówił Luke'owi, bo nasz wojownik mógłby bardzo źle znieść informację o tym, że jakiś chłopak miał czelność się do Ciebie odezwać. – przewróciłam oczami, słuchając dziewczyny.

– Wracając do niego, co zrobimy z dzisiejszym wieczorem? – mruknęłam, rozglądając się wokół siebie. Odniosłam dziwnie wrażenie, że ktoś się nam przyglądał. 

– A co chcesz zrobić? – przetarłam twarz dłońmi, dając sobie kilka minut na przemyślenie całego zamieszania.

– O której po mnie przyjedziesz? – rzuciłam, wywołując dziwny uśmiech na twarzy blodnynki.

*


powrót :) koniec matur - czas na pisanie. wybaczcie za jakość rozdziału, ale muszę wrócić do formy, bo od dwóch miesięcy niczego nie stworzyłam i czuję się przez to naprawdę fatalnie i mam nadzieję, że wszystko nadrobię, a wy dalej będziecie tutaj ze mną!

pozdrawiam was kochani, wasza minnieillka. 

street fighter / l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz