Wsiedliśmy do samochodu Ashton'a, nie odzywając się do siebie. Nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów, które mogłyby wyrazić moje aktualne uczucia wobec postawy Hemmings'a. Był dupkiem, to prawda, ale za nim zawsze kryło się drugie dno. Był cholernie złożoną osobowością.
Dopiero, kiedy znaleźliśmy się poza obszarem zawodów, Ashton zatrzymał samochód na poboczu i wyłączył silnik. Westchnęłam ciężko, przygotowując się na rozmowę.
– Nie chciał tego, wiesz o tym? – powoli skinęłam głową, jednak nie byłam do końca pewna swojej odpowiedzi. – On najpierw robi, dopiero później myśli. Nie chciał żebyś oglądała, jak...
– Jak doprowadza kogoś do stanu krytycznego. – dokończyłam za chłopaka. Ashton przytaknął, zgadzając się z moimi słowami.
– Poza tym, dla niego to nowość. – zmarszczyłam czoło, oczekując dalszych wyjaśnień. – Nikt nigdy nie sprawował nad nim kontroli, nikt nawet nie próbował tego robić. A Ty...
– Przecież ja nie wydaję mu poleceń, niczego mu nie zakazuje... – chłopak uciszył mnie gestem dłoni, dając do zrozumienia, że mam mu nie przerywać.
– No właśnie, nie robisz tego, ale sprawiasz, że on czuje obowiązek tłumaczenia Ci się z tego, co robi. Twoja obecność wywiera na nim pewnego rodzaju presję, Flo. Wzbudzasz w nim emocje. Niezależnie od tego, jakie one są, ale po prostu są. Luke od kilku lat jest wrakiem człowieka, jego obojętność... Czasami nawet nam trudno znieść stan w jakim się znajduje. To nasz przyjaciel, nie chcemy patrzeć na to, jak każdego dnia stacza się, co raz bardziej. Dlatego chcę Cię o coś prosić... – Irwin urwał na moment.
Nachylił się nade mną, sięgając do schowka. Wyciągnął z niego zdjęcia z liścikiem. Podał mi je, karząc zapoznać się z zapisaną treścią.
– Znajdź kogoś, kto pomoże Ci walczyć, kiedy ja już nie będę w stanie. – przeczytałam na głos, a łzy automatycznie zamajaczyły w moich oczach. Poznawałam kobietę ze zdjęcia. W końcu mój tata często nosił ze sobą akta do domu. – To jego mama, prawda?
– Tak. Razem z Calum'em i Mike'iem uważamy, że ty jesteś w stanie mu w tym pomóc, dlatego błagam, nie odwracaj się od niego, nie teraz. – westchnęłam cicho, oddając chłopakowi zdjęcie.
– A co jeśli się mylicie? Co ze mną? Ja nie jestem silną osobą, Ashton. Jestem słaba, rozumiesz? Jak mogę pomóc komuś tak zniszczonemu, jeżeli przez ostatnie lata mojego życia chowałam się w domu przed takimi, jak wy?
– Właśnie dlatego, bo pomimo tego, że doskonale wiedziałaś, że to życie nie jest dla Ciebie, pomimo strachu przed wszystkim byłaś gotowa przyjść tutaj dzisiaj, dla niego. –zsunęłam baleriny ze stóp, podkurczając nogi, co było naprawdę trudnym wyczynem ze względu na materiał spódnicy, którą miałam na sobie. Oparłam brodę na kolanach, ciężko wzdychając.
– Chciałabym mu pomóc, naprawdę. – mruknęłam cicho, kątem oka zerkając na chłopaka. – Ale teraz proszę, odwieź mnie już do domu. – dodałam, na co Ashton skinął głową.
– Jesteś pewna, że nie chcesz tam wrócić? – od razu zaprzeczyłam.
– Myślę, że nie chcę go bardziej denerwować, poza tym, muszę przemyśleć parę rzeczy. – wtedy dotarło do mnie, że oni nie wiedzą o mnie najważniejszej rzeczy.
– Mam nadzieję, że go nie przekreślisz, Flo. – przypuszczam, że on przekreśli mnie, kiedy dowie się kim jest mój ojciec, pomyślałam, jednak nie wypowiedziałam tych słów na głos, bojąc się reakcji chłopaka.
Ashton ponownie odpalił samochód i ruszył w kierunku mojego domu. Przez całą drogę zastanawiałam się nad powiedzeniem mu prawdy. Wciąż nie byłam pewna, czy powinnam, ale odpowiedź przyszła sama, pozbawiając mnie wyboru, ponieważ, gdy stanęliśmy przed moim domem, rodzice właśnie wysiadali z samochodu. Wstrzymałam oddech, kiedy Ashton z niezrozumieniem spoglądał na mojego ojca.
– To jacyś znajomi, czy jak? – zapytał, jednak ton w jakim do mnie mówił, zdradzał jego zdenerwowanie.
– Nie, Ashton. To nie są żadni znajomi. – wypuściłam powoli powietrze, ignorując przeszywające spojrzenie chłopaka. W końcu wyrzuciłam z siebie zdanie, które mogło przekreślić wszystko.
– To moi rodzice.
*
ciekawe, jaka będzie reakcja Ashton'a , hm.
CZYTASZ
street fighter / l.h
FanfictionPrzyszedłem do Ciebie ze złamaną wiarą, a Ty uratowałaś mnie przed upadkiem. Dałaś mi o wiele więcej, niż mógłbym pragnąć. Jeśli stracę kontrolę, zabierzesz mnie do domu? *