Przełknęłam ślinę, gdy Luke ponownie odwrócił się przodem do mnie. Jego wyraz twarzy złagodniał, a ciało automatycznie się rozluźniło.
– Nie powinnaś zostawać sama. – mruknął, a mnie przeszły ciarki. To był chyba najprzyjemniejszy głos, jaki słyszałam w życiu. – Gdzie reszta?
– Poszli Cię szukać. – odpowiedziałam cicho. – Ten chłopak przybiegł tutaj, rzucił jedynie Shadow, a oni pobiegli. Uznałam, że poczekam. – blondyn skinął głową na znak, że zrozumiał. Zagryzłam wnętrze policzka, gdy staliśmy w ciszy. Czułam na sobie jego spojrzenie, co z każdą minutą stawało się co raz bardziej niekomfortowe.
– Nie wyglądasz na kogoś, kto tu pasuje. – na moment przestałam oddychać. Próbował mnie obrazić, czy raczej stwierdził coś oczywistego? Luke jakby czytał w moich myślach, ponieważ natychmiastowo dodał – Jesteś ułożona, spokojna i cicha, a my? To nie twoja bajka.
– Tu jesteś! – nie mogłam zareagować na wypowiedź chłopaka, ponieważ do kuchni wróciła Sophia, Calum oraz Ashton. Dziewczyna podeszła do mnie, oglądając mnie z każdej strony. Zmarszczyłam czoło, przyglądając się jej poczynaniom. Przecież nie byłam porcelanową lalką. – Chcesz już wracać do domu? – zapytała, trzymając dłonie na moich ramionach. Pokręciłam przecząco głową.
– Przecież dopiero przyszłyśmy.
– Powinnyście jechać do domu. Mogę was odwieźć. – mruknął Luke, zwracając tym samym uwagę wszystkich.
– Dlaczego traktujecie mnie w ten sposób? Nie jestem dzieckiem. – rzuciłam, krzyżując ręce na piersi. Jednak nikt nie przejął się moimi słowami. Calum poszedł po kluczyki do swojego samochodu, Ashton szukał czegoś w lodówce, Sophia poszła po torebkę, a Hemmings po prostu na mnie patrzył. – Okej, nie ma mnie tu. Zrozumiałam. – dodałam ciszej, siadając na jednym z wysokich krzeseł przy blacie, na którym położyłam ręce. W ciszy przyglądałam się moim palcom, czekając na kolejną komendę. Trochę zabolała mnie ignorancja ze strony tamtej czwórki, ale najbardziej dotknął mnie sposób w jaki potraktowała mnie moja przyjaciółka. Nie chciałam u niej zostawać, wolałam wrócić do domu i w spokoju obejrzeć kolejny odcinek Teen Wolf'a, niż udawać przed nią, że wszystko było w porządku.
– Możecie ruszać. – do kuchni wrócił Hood razem z Sophią, trzymając się za ręce. – Rozmawiałam z twoją mamą. Luke Cię odwiezie, bo ja chcę tu jeszcze zostać. – pokręciłam głową w niedowierzaniu. Wyminęłam ich, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Ja także postanowiłam zignorować nawoływanie mojej rzekomej przyjaciółki, która postanowiła pozbyć się mnie, ponieważ moja obecność stała się dla niej niewygodna.
– Nie płacz. Nie ma powodu. – przełknęłam ślinę, ocierając kącik oka. Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach, uświadomił mi to dopiero Luke, który stanął przede mną, gdy znalazłam się na ganku.
– Nie wiedziałam, że... Nieważne. – postanowiłam uciąć ten temat, nie wydawał się na tyle interesujący, aby ciągnąć go z kimkolwiek, tym bardziej pokroju Hemmings'a.
– Chodź. – mruknął, wsadzając ręce do kieszeni swoich spodni. Ruszyliśmy w stronę czarnego samochodu, stojącego przed furtką. Zajęłam miejsce pasażera, po czym zapięłam pas bezpieczeństwa, na co Hemmings jedynie wywrócił oczami. – Potrafię jeździć, nie musisz się bać.
– Nie neguję twoich umiejętności, ale ja po prostu zawsze to robię. – mruknęłam w odpowiedzi, rozsiadając się wygodniej w fotelu. Na szczęście nie mieszkałam tak daleko, dlatego droga powinna minąć nam bardzo szybko.
– Gdzie mieszkasz? – zapytał, odpalając silnik.
– Pamiętasz, gdzie wczoraj zatrzymał się Calum? – blondyn skinął głową, równocześnie włączając się do ruchu. – To tam możesz mnie wyrzucić.
– Jest naprawdę późno, Flo. Podaj dokładny adres. – przełknęłam ślinę. Nie chciałam, aby rodzice dowiedzieli się o moich nowych znajomych. Nie miałam pojęcia, jak mogłabym im wyjaśnić czarnego Range Rover'a, z którego bym wysiadła.
– Proszę, przebiegnę przez ulicę i będę w domu. – jęknęłam żałośnie, licząc na trochę litości z jego strony. Chłopak ciężko westchnął.
– Okej. – odpowiedział cicho. Uśmiechnęłam się, zadowolona ze swojego małego zwycięstwa. – Skąd tak właściwie znasz Hood'a?
– Sophia mi go przedstawiła, gdy uznała, że to coś poważnego i pora, abym poznała jej chłopaka. – odparłam, wzruszając ramionami. W naszym spotkaniu nie było niczego niezwykłego, dlatego nie widziałam sensu w wyolbrzymianiu całej sytuacji tak, jak to miała w zwyczaju robić znajoma mi blondynka.
– A Ashton'a?
– Wczoraj, na walce. – przełknęłam ślinę, przypominając sobie poobijaną twarz Tom'a. Luke musiał naprawdę mocno uderzać.
Dojechaliśmy na odpowiednią ulicę, dlatego chłopak zatrzymał pojazd. Podziękowałam mu za podwiezienie i życzyłam dobrej zabawy na imprezie. Kiedy wysiadłam, zatrzymał mnie jeszcze cichy głos. Odwróciłam się w jego stronę, marszcząc czoło.
– Mogę Cię o coś prosić, Flo? – powoli skinęłam głową. Z ust blondyna wydostało się ciche westchnięcie. – Nigdy więcej nie przychodź na walki. To nie jest miejsce dla kogoś takiego, jak Ty.
*
od autorki: hej, hej :) i co sądzicie o postawie Luke'a wobec Flo? pisząc to nie zamierzałam robić z niego Bóg wie, jakiego dupka, także... :>
mam takie pytanie, czy ktoś to w ogóle czyta? chciałabym wiedzieć, czy może udało mi się kogoś zainteresować tą historią :) pozdrawiam!
CZYTASZ
street fighter / l.h
FanfictionPrzyszedłem do Ciebie ze złamaną wiarą, a Ty uratowałaś mnie przed upadkiem. Dałaś mi o wiele więcej, niż mógłbym pragnąć. Jeśli stracę kontrolę, zabierzesz mnie do domu? *