Gdy znaleźliśmy się pod moim domem, pożegnałam się i powolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Na podjeździe nie było jeszcze samochodu moich rodziców, co przyjęłam z ulgą, ponieważ Luke wyszedł za mną. Stanęliśmy na ganku, na przeciw siebie. Nie miałam pojęcia, co będzie dalej. Chciałam to sobie poukładać. Wiedziałam, że już weszłam w ich świat i ode mnie zależało, czy będę brnęła dalej w to wszystko.
– Nigdy więcej tego nie rób, proszę. – mruknął blondyn, opierając się plecami o drewnianą barierkę. Rzuciłam mu pytające spojrzenie. – Kiedy powiedziałaś mi, że idziesz spróbować pogadać z tym kolesiem poczułem coś dziwnego. Prawdopodobnie to był strach, strach o Ciebie. – mówił cicho, pewnie dlatego, że tematy związane z emocjami nie były jego mocną stroną. Ceniłam to, że podzielił się tym ze mną.
– Zjawiliście się w odpowiednim momencie. – Luke pokręcił przecząco głową, przez co zmarszczyłam brwi.
– Przyjechaliśmy stanowczo za późno. Nic, co miało miejsce nie powinno się wydarzyć, a już szczególnie atak na Ciebie. – obwiniał się, ale to była moja decyzja, aby podejść do brata Joe'ego. Dlatego powtórzyłam na głos swoje myśli, jednak Hemmings nie wydawał się przekonany.
– Muszę iść, a ty powinnaś odpoczywać. – mruknął po chwili ciszy, na co przytaknęłam. W każdej chwili mogli zjawić się moi rodzice, którzy nie przyjęliby blondyna zbyt miło.
– Dziękuję, to cześć. – rzuciłam cicho, równocześnie wyciągając klucze z kieszeni bluzy.
–Trzymaj się, krasnalu. – przewróciłam oczami na przezwisko, jakim mnie określił. Pomachałam Calum'owi i Sophii, po czym weszłam do domu.
Odetchnęłam głęboko, gdy zrzuciłam buty i w końcu położyłam się na miękkiej kanapie w salonie. Ból ustąpił, na szczęście. Cieszyłam się, że miałam już ukończone osiemnaście lat, dzięki czemu moi rodzice nie dowiedzieli się o całym zdarzeniu. Wolałam uniknąć mnóstwa zakazów i stałego kontrolowania każdego mojego wyjścia. Dodatkowo nie chciałam ich niepotrzebnie martwić, ponieważ wątpiłam, że Bryan ponownie pojawi się pod domem mojej przyjaciółki lub moim. Włączyłam telewizor, przypominając sobie o emisji mojego serialu. Chciałam się zrelaksować, chociaż odrobinę. Położyłam telefon na stolik, a sama zwinęłam się w kłębek, dodatkowo owijając kocem. Westchnęłam cicho, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Rodzice wrócili, a ja nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Jednak musiałam zacisnąć zęby i robić dobrą minę do złej gry.
– Florence?
– Salon. – odkrzyknęłam, gdy usłyszałam swoje imię.
– Jak się czujesz, kochanie? – gdy mama weszła do pomieszczenia, od razu usiadła obok mnie. Dotknęła mojego czoła, sprawdzając czy nie mam temperatury. No tak, ona myślała, że zostałam dziś napadnięta przez obcego człowieka, nie dźgnięta nożem.
– Jestem zmęczona, pójdę się położyć. – powoli zaczęłam podnosić się z kanapy, ignorując ich zmartwione spojrzenia.
– Możesz zostać w domu do końca tygodnia. – skinęłam głową, a po życzeniu rodzicom dobrej nocy, skierowałam się w stronę mojego pokoju, gdzie od razu przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Mama weszła jeszcze na moment, aby przynieść mi telefon, którego zapomniałam oraz ciepłą herbatę malinową.
– Mam wrażenie, że nie mówisz mi całej prawdy, Florence. Ale nie będę naciskać, poczekam aż będziesz gotowa. – westchnęłam cicho, gdy kobieta opuściła pomieszczenie. Od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa, dlatego upiłam łyk ciepłego napoju, po czym zgasiłam światło i pozwoliłam sobie na sen.
*
CZYTASZ
street fighter / l.h
FanfictionPrzyszedłem do Ciebie ze złamaną wiarą, a Ty uratowałaś mnie przed upadkiem. Dałaś mi o wiele więcej, niż mógłbym pragnąć. Jeśli stracę kontrolę, zabierzesz mnie do domu? *