"Niech ta chwila trwa wiecznie..."

123 10 4
                                    

~Nihiro Mazuki~

Tydzień temu

Dzień jak co dzień. Siedziałem w pokoju, ucząc się z różnych przedmiotów, do momentu, aż zadzwonił mój telefon. Niechętnie oderwałem się od nauki, biorąc urządzenie w dłoń. Zdziwiłem się, widząc na wyświetlaczu kto do mnie dzwoni.

Mama

-Halo?

-Dzień dobry. Posłuchaj Nihiro, jest coś o czym muszę cię poinformować. Pamiętasz Sakurę, prawda? No ta... Ta twoja przyjaciółka z dzieciństwa. Rozmawialiśmy wczoraj z jej rodzicami. Wspólnie zdecydowaliśmy, że ty i ona będziecie małżeństwem. Podpisaliśmy kontrakt z ich firmą, Takashima, kojarzysz prawda? No... Więc dzięki temu obie strony będą miały jakieś korzyści, a interes będzie dalej się kręcił. Nie obchodzi mnie twój sprzeciw. Tyle chciałam ci powiedzieć. A właśnie, za miesiąc wracasz do Rzymu. Twój ojciec załatwi wszystkie formalności. Trzymaj się. Buziaki, słoneczko.

Rozłączyła się.

Czekaj... CO ONA DO MNIE MÓWIŁA?! Nie mogły do mnie dotrzeć jej ostatnie słowa... Zszokowany, usiadłem na łóżku, analizując słowa matki. Łzy leciały mi z oczu. Byłem w tak ogromnym szoku. Nie wiedziałem co mam zrobić. Jak ja ich nienawidzę... Jak można układać komuś życie?! W dupie mam ich firmę! W dupie mam całą tą cholerną rodzinkę! Sakura niech się pieprzy! Rzuciłem telefonem o ścianę. Rozwalony leżał na ziemi. Nie mogłem się uspokoić. Walnąłem pięścią w ścianę, a z moich kostek polała się strużka krwi. Rozbiłem o ziemię kubek, a kawałek szkła utknął w mojej dłoni. Zawyłem z bólu. Sam nie wiem jak to zrobiłem. Do pokoju wpadł przerażony Shin. Widząc mnie w krwi, podbiegł do mnie coś krzycząc, nie wiem co. Traciłem pomału przytomność. Osunąłem się na ziemi, wyciągając szkło z wnętrze dłoni. Krew polała się jeszcze bardziej. Miałem odruchy wymiotne. Dalej nie pamiętam...

Obudziłem się w szpitalu. Miałem zabandażowaną dłoń, nikogo przy mnie nie było. Podniosłem się do siadu. Chyba był już następny dzień. Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa... Znów miałem ochotę wydrzeć się, lecz nagle usłyszałem kroki. Odwróciłem głowę w kierunku drzwi, a widok osoby wchodzącej wprawił mnie w szok. Maki.

-O matko, co ci się stało? - zapytał przestraszony, patrząc na moją dłoń.

-N-nic takiego... - zawstydzony, odwróciłem głowę w drugą stronę.

-Nie chcesz mówić, to nie. Shin poinformował mnie, że jesteś w szpitalu, więc skróciłem sobie trochę zajęcia. Po drodze kupiłem ci jakieś łakocie. - uśmiechnął się do mnie. Zerknąłem na niego. Cholera, jak on się dla mnie poświęcił... Łzy stanęły mi w oczach, lecz pomrugałem kilka razy, aby się ich pozbyć.

-Dziękuję, to miło z twojej strony, ale naprawdę nie musiałeś...

-Nie przejmuj się. A co z twoim brzuchem? Już nie boli?

Co? Ach, no tak... Widział mój posiniaczony brzuch. Jeszcze nie powiedziałem mu dlaczego to się stało. Zauważyłem zaciekawienie w jego oczach.

-Nie, nie boli. Wcześniej pytałeś dlaczego jest posiniaczony, prawda? No więc... Wstydziłem ci się to powiedzieć... B-bo jak wracałem któregoś dnia ze szkoły, to jacyś chłopacy mnie złapali i pobili. Nie umiałem się bronić, bo nie jestem wystarczająco silny... - wymamrotałem pod nosem, patrząc się w podłogę. Czułem nasilające się rumieńce na twarzy.

-Cholerni gówniarze. Dlaczego nie zgłosiłeś tego na policję?

-Nie ma takiej potrzeby. - wzruszyłem obojętnie ramionami, podciągając wyżej kołdrę.

Wiedziałeś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz