Rozdział 7

1.3K 58 0
                                    

Dzisiaj bardziej niż zwykle nie chciało mi się wstawać do pracy. Może dlatego że miałam mieć jeszcze wolne???A może dlatego że za oknem padał deszcz i to nie był delikatny deszczyk ale ogromna ulewa. Wstałam wzięłam prysznic i brałam się w miętowe cygaretki i czarną koszulę z długim rękawem. Założyłam do tego botki na obcasie i zakładając mój czarny płaszcz pobieglam do pracy. Melka jeszcze spala więc jej nie obudziłam ale poinformowalam sąsiadkę o tym że wychodzę i że mała ma do szkoły na dziesiątą bo jakaś nauczycielka zachorowała. Dojechalam pod willę i czekając aż mnie ochroniarz wpusci bawiłam się telefonem. Weszłam za bramę i skierowałem się w stronę domu. Następnie weszłam do kuchni. Znalazłam kartkę z tym co kto je i zabrałam się za przygotowanie posiłku. Wkurzylo mnie to że Eric dobrze gotuje bo przecież jadłam u niego kolację a śniadania nie chcę mu się robić. Przygotowałam wszystko i w chwili gdy ukladalam naczynia na stole mały i mój szef weszli do kuchni.
-Proszę pani... Czy Mela przyjdzie dzisiaj do szkoly ???
-Tak kochanie . Czemu pytasz???
-Bo mamy na dziesiątą i chciałem zapytać czy Noe mogłaby do mnie przyjść i nie moglibyśmy razem pójść do szkoły? ??
-No nie wiem.... Wiesz Mela pewnie jeszcze śpi. ....
-Ale nie miałaby pani nic przeciwko? ??
-Kochanie jedz śniadanie bo ci wystygnie a zimne jest niedobre....
-Ale puściła by ją pani???
-Nie. Rano to jest czas kiedy wiekszosc chce byc sama. Rano oznacza taka prywatność. Jak będziesz starszy to zrozumiesz...
-Ale ja nie chcę zrozumieć! !!!Chce żeby ona tu była!!!!
-To może kiedyś zrozumiesz. Ja Melce nie pozwolę.
-Ale pani jest....
-Jedz i nie marudz....- udałam że to co mówił mały mnie nie obeszło ale myślałam że nie wytrzymam. Taki mały a już mu w głowie wspólne poranki z Mela. W drodze do pracy w ogóle nie odezwalam się do szefa. Zbliżała się godzina powrotu małej ze szkoły więc zapukałam do drzwi szefa.
-Przepraszam że preszkadzam ale mogłabym na chwilę wyjść z pracy???
-Nie rozumiem dlaczego???
-Za dokładnie kwadrans Mela wychodzi ze szkoły i chciałabym pojechać ja odebrać. Oczywiście jeżeli Pan się zgodzi...
-Nie ma takiej potrzeby żeby się pani wychodziła z pracy. Mój szofer odbiera Adama ze szkoły to Melke też mógłby odebrać. Potem dziećmi zajelaby się niania. Bardzo dobra zresztą....
-Dobrze. To w takim razie może ja się będę dokladala do pensji niani i szofera dobrze???
-Da pani spokój. Jedno dziecko więcej jedno mniej co za różnica.
-Bardzo panu dziękuję.-powiedziałam powstrzymujac się od skakania z radości. Dokładnie cztery godziny później siedziałam już w samochodzie Erica i razem z nim jechałam do dzieciaków.
-Muszę z panią poważnie porozmawiać.-powiedział gdy szliśmy w kierunku willi. Pod wpływem jego spojrzenia moje ciało przebiegł dreszcz. Z jego spojrzenia nie dawało się wyczytać nic innego jak chłód i obojętność.
-Chodzi o....-i nie dokończył bo zadzwonił mi telefon.
-Przepraszam na chwilę.-powiedziałam i widząc że dzwoni mama Melki odebrałam.
-Musimy porozmawiać i to jak najszybciej. To bardzo ważne. Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- O co ci chodzi???
-Chodzi mi o Tima. Nie kojarzyła go??? Kochał Cię ale Ty jak zwykle...Ach gdzie jest mój książę .... A tak na serio to nici z Twojego planu idiotko!!!!Nie oddam ci Melki! !!!!
-O czym Ty do mnie mówisz!?!?!?!-ale już się rozlaczyla. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
-Stało się coś ???-zapytal szef. Przez ulamek sekundy wygawalo mi sie ze widze w jego oczach troske ale po tym co powiedział omal nie dostałam zawału serca...

Miłość na zakręcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz