Sobota. Obudziłam się leżąc na aksamitnej pościeli. Mam wrażenie, że uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Czyżby miał coś przepowiadać? Zazwyczaj tak było. Wiem, że dzisiaj będę mieć szczęście.
Zbieram ubrania porozrzucane po pokoju. Nie powinnam wracać tak późno. Późno znaczy o czwartej nad ranem. Jest dwunasta. Zazwyczaj śpię dłużej. Wrzucam ubrania do kosza na pranie. Niestety ktoś postanowił oddać część strawionego pokarmu w postaci wymiocin wprost na moje spodnie. Weź to teraz wyczyść.
Z wciąż przymkniętymi oczami schodzę na dół do kuchni. Zastaję w niej Rachel - moją mamę. Teraz, gdy myślę o głębszym znaczeniu tego słowa brzmi ono jak szyfr. Rachel wypala papierosa szybko wgniatając go we wnętrze popielniczki. Wiedziałam, że pali - tak samo jak ona wiedziała, że prawie codziennie wychodzę w nocy i staczam się na imprezach, by nad ranem wrócić do domu z kacem.
Marna wizja przyszłości.
Odkąd tata zginął w wypadku samochodowym, tak mniej więcej wygląda nasza rzeczywistość. Nie chcę go obwiniać o tę patologię. To głupie, jak mogło mi to w ogóle przyjść do głowy? To trochę smutne, ale od około sześciu miesięcy topie smutki w alkoholu. Nie czuję się uzależniona, ale kto to czuję? Imprezuję ze swoją przyjaciółką. (?) Mówię o niej w ten sposób, (niepewny) bo nie miałyśmy jeszcze tej ciężkiej próby, która upewniłaby mnie w tym przekonaniu, że to jednak jest przyjaciel. Ma na imię Victoria i w sumie mam wrażenie, że ta cała sytuacja, która mnie spotkała jest jej na rękę. Wiem jak to brzmi, ale ta dziewczyna to typ imprezowiczki, więc jeśli ma szansę do dosyć częstego wychodzenia na imprezy, to na pewno to wykorzysta. Ma dosyć ciężki charakter.
Victoria mieszka sama.
Przemywam starannie miskę i łyżkę. Kiedy ktoś ostatnio zmywał naczynia w tym domu? Teraz tylko myjemy rzecz, która jest potrzebna i odchodzimy od zlewu. Wyciągam płatki, mleko i siadam badając jakiekolwiek reakcje rodzicielki. Zjadam te nieszczęsne płatki, wstaj i robię coś co od pewnego czasu nie było tu robione - zmywam po sobie. Odkładam mokre naczynie, jako jedyne w całej szafce. Czuję się jakbym właśnie zmieniła przyszłość. Mama przenosi wzrok na zlew.
- Trzeba kupić zmywarkę.
Przytaknęłam i wróciłam do łazienki. Obmyłam ciało, włosy i wyszłam z kabiny prysznicowej. Ubrana w czarne rurki, szarą nijaką bluzę i pierwsze lepsze trampki siadam przy biurku przeglądając internet. Nagle poczułam wibrację w spodniach.
Victoria. Znowu coś chce.
- Leah?
- Co?
- Możemy się przejść?
- Okej
- Zaraz u ciebie będęRozłączyłam się i pognałam schodami w dół.
- Mamo, wychodzę z Victorią!
- 15
- Ok15, jako szyfr oznaczający godzinę o której jest obiad, a przynajmniej to kiedyś oznaczał.
*dryn* *dryn*
- No, to idę
-
- Hej, słuchaj, muszę Ci coś powiedzieć.
- Ok - powiedziałam lekko zniechęcona, czyżbym znowu miała stać się pośmiewiskiem szkoły?
- Dobra.. uhm to może chodźmy do bazy?
- Pewnie - uśmiechnęłam się lekkoBaza to w rzeczywistości bar do którego często chodziłyśmy z rodzicami, była też schronem przed nimi (rodzicami) gdy dostałyśmy jakąś złą ocenę, często omawiałyśmy tam trudne dla nas sprawy. Mimo, że Vic ma już 20 lat, a ja 18 to wciąż traktujemy ten bar jak właśnie taką bazę. W sumie to dobre miejsce z dobrym jedzeniem no i oczywiście w miarę blisko naszych domów.
Zatrzymałyśmy się pod wielkim budynkiem. Po części nazywamy to ,,bazą" bo nigdy nie mogłyśmy zapamiętać nazwy baru. Była po prostu dla nas zbyt skomplikowana.
Popchnęłam dosyć ciężkie i masywne drzwi i weszłam do środka w poszukiwaniu naszego tradycyjnego stolika przy jedynym oknie z widokiem na jezioro.
- Muszę iść do łazienki, zamów to co zawsze - rzuciła z uśmiechem biegnąc w kierunku toalety
Usiadłam przy oknie wpatrując się w tutejszych wędkarzy. Często tu łowią.
Jest tutaj raczej mały ruch, z wyjątkiem koncertów, które organizuję czasami właściciel lokalu, Steve. Tak się składa, że to dobry znajomy naszych rodziców, więc zdarza się, że mamy jakiś wkład w wybór muzyków. Choć raczej rzadko się to zdarza, często Steve decyduję się polegać na losie, tzn. wykonuję drobne losowanie. Mieszkamy w mieście, w którym jest wręcz plaga zespołów i solistów, więc jest z czego wybierać.
Razem z Vic mamy oczywiście swoich faworytów.
Zamówiłam dwa zestawy fast foodu. To nie tak, że zawsze zamawiamy jedzenie zanurzone w głębokim tłuszczu - po prostu tak jemy od tygodnia.
Lubimy..słone jedzenie.
Hamburger, frytki, kurczak, cola i jakiś sos.
Postawiono przede mną dwie tacki z zestawem jedzenia - w tej samej minucie pojawiła się Victoria.- Gotowa na wiadomość, która odmieni twoje życie? - krzyknęła podniecona
- Gotowa - usadowiłam się wygodnie na skórzanym fotelu i spojrzałam na szatynkę
- W piątek będzie tu grał pewien zespół
- Vic.. to jest wiadomość, która odmieni moje życie? - westchnęłam zawiedziona
- Poczekaj..to nie jest ktoś stąd
- Z miasta obok?
- No prawie.. Londyn - w tym momencie moje źrenicę rozszerzyły się, a szczęka mimowolnie opadła w dółNie jest to coś jakoś strasznie niewiarygodnego, ale z każdym kolejnym koncertem w tym barze mam dosyć tutejszych zespołów, więc cieszę się, że Steve postanowił ściągnąć jakiś zespół z większego miasta.
- Spokojnie, nie napalaj się tak, to tylko kolejny zespół
- Z Londynu - poprawiłam/
no to mamy pierwszy rozdział x zapraszam na moje pierwsze ff 😊
CZYTASZ
30 Minut [ZAWIESZONE]
Mystery / Thriller[TRWA REMONT! PROSZĘ NIE MACAĆ!] 18 - letnia Leah poznaje chłopaka, który burzy jej codzienną rutynę.