- Może opowiesz mi coś o nich? - zaproponowałam Vic, która wciskała sobie kanapkę w wąską buźkę - Nie boli?
- Co... - wzrokiem wskazałam na usta - Aaa nie, mamy coś jeszcze do jedzenia? - mówiła jednocześnie przeżuwając
- Ryż z kurczakiem
- Dawaj go tu do mamci - rozłożyła ramiona z policzkami a la chomik
- Jesteś obrzydliwa - skrzywiłam się podając pudełko z ryżem - Zostaw coś dla mnie
Ona chyba po prostu nie chcę rozmawiać o nich.
- Możesz przestać się obżerać, rozumiem
- Ale ja nie...o co chodzi?
- Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać
- O czym? - odłożyła pudełko z jedzeniem z widelcem w środku
- O nich - rzuciłam - Zawsze jak poruszam ich temat to albo się rzucasz albo ignorujesz - wyznałam - Dziwne, rano normalnie odpowiedziałaś - rzuciłam drobny kamyk do jeziora
- Bo nie chcę rozmawiać o nich z tobą
- Dobra - podniosłam rower zatopiony kołami w piasku i zraniona wyprowadziłam go na stabilną ziemną ścieżkę
Wsiadłam na rower i wyjechałam z lasu. Czeka mnie godzina drogi do domu.
Ruszyłam przed siebie od razu zjeżdżając z "górki".Co jakiś czas z głębi lasu na ulicę wybiegała sarna. Ktoś raz proponował mi podwózkę.
Na szczęście nie był to żaden szaleniec, bo wystarczyło jedno "nie".Na miejsce dojechałam chwile przed zmierzchem.
Rachel nie ma. Tym razem jest kartka. Podeszłam do białej lodówki i odkleiłam od niej żarówiastą karteczkę.
"Wrócę późno, nie wychodź z domu po zmroku"
Rzuciłam karteczkę na stół, wbiegłam po schodach do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
To lato, więc jest wciąż jasno. Chłodno, jakieś 15°C. Czasami zazdroszczę ludziom w Californii, potrzebuję słońca.
Rozmyślając nad pogodą, usłyszałam cichy skrzyp piętro niżej. Pewnie wróciła Rachel.
Zbiegłam w dół mając nadzieję, że zrobiła zakupy i sama nie muszę po nie iść. Niestety, nie przyszła.
Wzięłam torbę, zebrałam pieniądze z mojego biurka i wyszłam z domu. Stanęłam na chwilę przed domem i zastanowiłam się co kupić. Przeczesałam włosy między palcami i ruszyłam w kierunku najbliższego sklepu oddalonego o ok. 300 metrów.
Weszłam przez oszklone drzwi, a moją uwagę natychmiast przykuła kolejka na pięć osób.Zrobię zakupy na przynajmniej tydzień.
Wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy do koszyka i stanęłam w kolejce.
Super. Jeszcze tylko pół godziny czekania i mogę wracać do domu.Po dłuższej chwili poczułam lekkie ukłucie w pobliżu kręgosłupa. Natychmiast się odwróciłam.
- Alex?! - przed moimi oczami zmaterializował się blondyn po czym zrobił unik, unikając zderzenia z moją pięścią - Co tu robisz? - zapytałam zdziwiona po czym on przyciągnął mnie do siebie
- Chciałem zrobić zakupy - wskazał na regał z jedzeniem - Ale prawie mnie pobito - parsknął
- Z czego się śmiejesz?! - wrzasnęłam oburzona - Nie jestem, aż taka słaba jak myślisz
- Leah - zaczął stawiając mnie prosto przed sobą - Jesteś - sprzedał z powagą
- Zobaczysz! Mogę zamienić się w małą poczwarę, która coraz bardziej rozchodziłaby się po twoich barkach, gdybym zaczęła od pleców lub po torsie, gdybym zawisła na brzuchu. Nieważne z której strony bym zaczęła, poczwarka zawsze znajdzie mózg, a potem ci go wyssie - opowiadałam, gdy on z coraz większym obrzydzeniem na mnie patrzył
- Mam nadzieję, że nie zobaczę, a śmierć będzie szybka i bezbolesna, a
ja sam poczuję tylko lekkie łaskotanie
- Pogodziłeś się ze śmiercią z rąk podstępnego robaka, jakieś ostatnie słowo?
- Mogłabyś najpierw wejść mi na plecy? Na brzuchu mam łaskotki - odpowiedział z przejętą miną
- To twoje ostatnie życzenie? Nigdy nie ufaj zarazie, która chcę podpiąć się do twojego mózgu.. i tak zrobi co chcę - poradziłam
- Słusznie, chcę być uśpiony zanim na mnie wejdziesz
- Nie ma sprawy - skwitowałamZakupy zrobiliśmy w ciągu kilku minut, dłużej zajęło nam stanie w kolejce - jak zwykle.
- To.. masz jakąś sprawę w naszym pięknym Brighton? - zaczęłam wyprzedzając Alexa w drzwiach
- Mam nadzieję, że nigdy nigdzie nie będę miał sprawy - rozchylił uśmiech - Prędzej ty
- Za co?
- Za włażenie na ludzi i robienie im dziur w głowach - oznajmił - A co jeśli to była wróżba i właśnie od ciebie dowiedziałem się jak umrę? - spoglądał to na mnie to na niebiosa
- Powiedz o tym komuś, a nic ci nigdy nie przepowiem - pogroziłam palcem - Zamkną mnie
- Nie ma sprawy poczwaro - przybił mi z biodraKoniec końców nie wyciągnęłam nic od niego. Odprowadził mnie do domu, nawet został na chwilę i odjechał.
Przynajmniej wie gdzie mieszkam, może zajrzy przez okno.Zdecydowałam, że przyrządzę zupę. Nie potrafiłam jej zidentyfikować. Jest w niej chyba wszystko.. warzywna. Niech to będzie warzywna zupa. Pożywna i zdrowa. Lecząca niezagojone odciski na duszy, skracająca rodzinne katusze. Doskonała.
Przelałam pewną ilość do półmiska.
Wyjęłam łyżkę z szuflady i zasiadłam przy stole. Nie wiem czemu, ale zupa lepiej smakuje mi w drewnianej misce, jedzona drewnianą łyżką.*
Leżę i odpoczywam. Rachel wciąż nie ma. Zastanawia mnie co z Victorią.
Denerwuję mnie, ale chyba wypada zadzwonić. Poza tym zostawiłam tam parę moich rzeczy.
CZYTASZ
30 Minut [ZAWIESZONE]
Misterio / Suspenso[TRWA REMONT! PROSZĘ NIE MACAĆ!] 18 - letnia Leah poznaje chłopaka, który burzy jej codzienną rutynę.