22.07.17 wieczór
Obudziłam się na chodniku, ale przynajmniej nie było mnie już w tym pierdlu. Było ciemno, a błyski fleszy oślepiały mnie za każdym razem, gdy otwierałam oczy.
- Leah?! Bogu dzięki, ty żyjesz!
- Przestańcie robić zdjęcia! Ej ty! Wyłączcie kamery! To sprawa państwowa, wynosić się!
- Chyba coś kurwa powiedziałam! Spierdalaj mi stąd!
- Spłacisz mój kredyt? - ktoś szepnął
- Przepuścić ratowników! Odsunąć się kurwa! To miejsce zbrodni
- Załóż wreszcie pierdoloną taśmęDźwięki dochodziły ze wszystkich stron.
- Leah! Jak się czujesz?!
- Proszę się odsunąć! Przepuśćcie nosze!
- Boli mnie głowa - złapałam się za skronie
- Uwaga, teraz tobą zatrzęsie, WNOSIMY!*
23.07.17
Znowu białe ściany. Tylko nie to. Czemu ja zawsze muszę mieć takiego pecha?
- Dzień dobry, nazywam dr Owen Dawnson, jak się czujesz?
- Nie dam sobie nic wbić! Co mi wlaliście?! O boże gdzie Mike??! - wstałam na równe nogi, mocno zaszumiało mi w głowie - Nie zostanę tu - przytrzymałam się barierek
- Zostań! - zerwałam się i wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu kryjówki - Łapać ją! - wbiegłam do schowka na ręczniki, nie zauważył - Zamknąć szpital i wezwać policję! Pacjent zniknął!Nie zagrzeję tu miejsca. Tylko czemu śnił mi się pożar? I dlaczego mam wrażenie, że to nie był sen? Muszę iść do domu
*
23.07.17
- Pomóż mi ją wyciągnąć
- Zwolnią mnie za to
- Ona jest bardzo potrzebna w poszukiwaniach
- Poszukiwaniach?
- Nie mogę powiedzieć, ale będę miał u ciebie dług, co to pomożesz mi?
- Mike? - uniosłam głowę
- Nie podnoś się, bo wszystko się zawali
- Co się stało?
- Ktoś podłożył bombę i wszystko zawaliło się - wyjaśniła nieznajoma brunetka w okularach i fartuchu
- Kim jesteś? Pracujesz dla nich? - powiedziałam ostrzej
- Leah, jesteśmy w prawdziwym szpitalu
- Dlaczego?
- Nie pamiętasz?
- Nie pamiętam czego?
- To wy byliście w wiadomościach?
- Byliśmy?
- W śniadaniówce, ale ciebie tam nie było - wskazała na Mike'a
- Udało ci się - momentalnie rozpromieniałam
- Nie zdążyłem zabrać cię trzeźwą - spojrzał na mnie
- Ale żyję
- Tak, ale było blisko, to pomożesz? - zwrócił się do brunetki
- Nie wiem czy moja siła na coś ci się przyda
- Zobaczymy, złap za tamten koniec - wskazał na deskę leżącą nad moją głową - Dobrze, teraz ciągnij do siebie - mówił sam łapiąc za drewno - Połóżmy to tu, dobrze, teraz ten kamień*
- Chyba wystarczy - podał mi rękę i pociągnął ku górze - Wielkie dzięki! Pamiętaj, gdybyśmy się jeszcze zobaczyli, to mam u ciebie dług
- Powodzenia w poszukiwaniach - uśmiechnęła się i poprowadziła nas do dyskretnego wyjścia
- Pa! - pomachałam rękąMike wsiadł do czarnego, matowego sedana, a ja za nim.
- Skąd go masz?
- Pożyczyłem sobie
- Pożyczyłeś?
- Leah, właściciel i tak już nie żyje - odpalił silnik
- Jak to? - zdziwiona zapinałam pasy - Wziąłeś sobie auto nieboszczyka? Przecież to jego własność
- Oj Leah, ciesz się, że nie wziąłem sobie czegoś innego - spojrzał na mnie znacząco i wjechał na autostradę
- To twoja sprawka?
- Wybiłem ich co do jednego, Leah, spaliliśmy tę budę, nawet nie wiesz jak szczęśliwy jestem, czuję się jakbym pomścił brata - szczerzył się niewyobrażalnie szeroko, a jego zęby odbijały światłoOtworzyłam okno i podsunęłam nogi pod brodę. Wyjrzałam do tyłu przez okno i dałam się ponieść włosom.
- Jedziemy 120km/h, nie wiem czy wystawianie głowy to dobry pomysł
- Ja też - wróciłam na miejsce - Nic nie widać
- Bo od tego masz lusterka - wskazał na lusterko obok okna po czym parsknął śmiechem
- Jesteś jakiś inny, nigdy nie widziałam cię tak uśmiechniętego - włożyłam palce w moje włosy i pozwoliłam wiatrowi dmuchnąć w nie letnim orzeźwiającym powietrzem, uważnie obserwowałam ruch jego zmarszczek mimicznych
- Zabiłem cały personel pseudo lekarzy z naszego piętra, reszta spłonęła
- Nie wierzę, że brałam w tym udział - zasłoniłam twarz
- To uwierz, masz szczęście, że zemdlałaś tam, zostałaś sklasyfikowana jako ofiara pożaru/pacjent tamtejszego szpitala
- Mike, co się tam wydarzyło? - wypuściłam głośno powietrze na co on rzucił mi złowieszcze spojrzenie, wplotłam palce we włosy biorąc kolejny głęboki oddech
- Masakra, mam nadzieję, że cierpieli jak Nathan 5 lat temu, tylko, że ja obdarłem ich ze skóry
- Żartujesz? - gwałtownie podniosłam się
- Niestety - zamknął oczy - Tak, ale śmieciowi, który zabił go obciąłem palce i wybiłem zęby, a ryj usmażyłem dezodorantem i zapalniczką
- Nie mówisz serio
- I tak nie sprawdzisz, już dawno się usmażył - zacisnął mocniej dłonie na kierownicy - A żeby nie wiedzieli, który to reszcie zrobiłem to samo
- Popierdoliło cięNie przyszło mi do głowy, że może być tak okrutny.
- Leah, jedziemy 180km/h, lepiej nie wyskakuj - patrzył przed siebie - Pamiętaj, że Nathan'a okładali biczem
- Gdy powiedziałeś, że ich zabiłeś, trudno było mi uwierzyć, że na prawdę czujesz, że go pomściłeś, ale gdy zacząłeś opowiadać o tym jak to zrobiłeś, zrozumiałam - przełknęłam ślinę i wstrzymałam oddech - Nie zrobiłeś tego pierwszy raz, prawda? - nieśmiało zwróciłam twarz w jego stronęDługo nie odpowiadał.
- Tak, a to nie był lekarz, który zabił Nathan'a, jedziemy autem twojego ojca - wciąż skupiony na drodze - A to nie jest sen - odwrócił ostrożnie twarz w moją stronę*
22.07.17
- 120 na 80! Starczy! - gwałtownie złapałam powietrzu jak po podtopieniu - Ona żyje, możecie ją zabrać - rudowłosa wskazała na nosze, na których leżałam, czwórka panów w uniformach uniosła mnie do góry i wpakowała do karetki
Przynajmniej jestem świadoma.
//////
znowu incepcje i matrixy
jeśli ktoś ma wątpliwości, proszę pytać :)
CZYTASZ
30 Minut [ZAWIESZONE]
Misteri / Thriller[TRWA REMONT! PROSZĘ NIE MACAĆ!] 18 - letnia Leah poznaje chłopaka, który burzy jej codzienną rutynę.