32.

6.6K 637 95
                                    

- Sprowokowałaś go do tego. - powiedział mój tata.

- Niby czym? Jeansami i swetrem? No tak przecież byłam tak wyzywająco ubrana, że aż zgwałcić mnie musiał. - wyszlochałam. Czemu on jest taki okrutny? Nie rozumie tego, dalej będzie mi wmawiał, że to moja wina.

- Proszę przestań! - mama krzyknęła na tatę. Mężczyzna nie wytrzymał i wybiegł z sali jak poparzony.
- Przepraszam za niego. - mama usiadła obok mnie i pogłaskała mnie po głowie. - On tak nie myśli. Martwi się. - spojrzałam na nią. - Nie płacz już, masz całe opuchnięte oczy. - zobaczyłam, że z jej oka również spłynęła łza. Szybko ją przetarła, tak bym nie zauważyła.
Na chwilę nastała cisza. Było słychać tylko nasze ciche łkanie.

- Dzwonił Charlie, pytał się czy jesteś na niego zła. Chciał porozmawiać, ale ty nie odbierałaś. - powiedziała. - Może chcesz bym do niego zadzwoniła? - spytała, patrząc na mnie.

- Nie, mamo, nie chcę go smucić. - pociągnęłam nosem.

- Shay, wiem co jest między wami. Uwierz, zrobiłoby ci się lepiej. - złapała mnie za dłoń. - Nie powiem co ci się stało. Sama mu o tym powiesz. - wstała i wyjęła telefon. - Zaraz wracam. - powiedziała, po czym wyszła z sali.

***

Charlie siedział przy moim łóżku już dłuższą chwilę. Żadne z nas się nie odzywało, ja bałam się powiedzieć co mi się stało, a on bał się po prostu odezwać. Biłam się z myślami, powiedzieć mu czy nie? Być z nim szczera, czy jednak okłamać go, mówiąc że to tylko badania kontrolne? 

- Charlie. - wyszeptałam. 

- Shay... - zawachał się. - Ja przepraszam za wszystko, czy to przeze mnie tutaj trafiłaś? - spytał, łapiąc mnie za dłoń. Delikatnie wycofałam się spod jego ręki. Wstydziłam się siebie.

- Nie, to nie przez ciebie. To tylko badania. Wiesz, kontrola. - starałam się uśmiechnąć. To było trudniejsze niż myślałam. Okłamać kogoś na kim ci zależy, ale tak będzie lepiej, bezpieczniej, dla mnie i dla niego. 

- Martwię się o ciebie. Jesteś jakaś inna, nieobecna. Na pewno wszystko okay? - westchnął patrząc mi w oczy. Nie mogłam patrzeć mu prosto w oczy, gdy kłamie. 

- Tak, jest okay. - blondyn złapał mój podbródek, kierując moją twarz na niego.  

- Powiedz to patrząc mi prosto w oczy. - spojrzałam na niego, ja tak nie umiem. 

- Charlie, nic nie jest okay. - po moim policzku spłynęła łza. 

- Powiedz mi. - kciukiem przetarł mokry policzek.

- Przepraszam, ale musi pan już wyjść, chciałbym przekazać Shay wyniki badań. - powiedział. Charlie odwrócił się w stronę lekarza i zamarł. - Oh, Charlie! Jak się czujesz? - spytał doktor, poklepywując blondyna po ramieniu. 

- Dobrze, em, przepraszam, muszę iść. - niebieskooki rzucił na mnie przelotne spojrzenie i wyszedł. 

- Więc, Shay, mam parę pytań. - zaczął siadając obok mojego łóżka na krześle. 

- Zna pan Charliego? - spytałam, marszcząc brwi.

- Znam. - odpowiedział, przeglądając moją kartę. 

- Często tutaj jest? - ciekawość coraz bardziej ciągnęła mnie za język. Na myśl przychodziły mi coraz nowsze pytania. 

- Przepraszam, ale obowiązuje mnie tajemnica lekarska. - westchnął. - No więc, powiedz, pamiętasz czy tam był jeden chłopak, czy więcej? 

- Byli w grupie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.                                                                                            Cholera jak tylko wyjdę ze szpitala muszę spytać się Charliego skąd zna doktora. 

- Mam złą wiadomość. - zdjął okulary z nosa, patrząc mi w oczy. 

- Proszę mówić i tak jestem załamana. - zaczęłam nerwowo bawić się palcami. 

- To nie był jeden gwałt. - zacisnął usta. 

- Czyli... - przełknęłam głośno ślinę. Do oczy znowu napłynęły mi łzy. 

- Tak, był to zbiorowy gwałt. - westchnął, dokładnie przyglądając się mojej reakcji. 

Myślała, że nic już mnie nie zaskoczy, że nic gorszego nie może być. Zamarłam, czułam się jeszcze gorzej niż zanim się o tym dowiedziałam. 

- Chcesz bym zawołał twoich rodziców? - spytał, patrząc na mój aktualny stan. 

- Nie. - wyszlochałam. - Chcę zostać sama. - zaniosłam się jeszcze głośniejszym płaczem. Doktor zostawił mnie samą, tak jak chciałam. Teraz plotki w szkole nabrały nowego sensu. Puszczasz się z każdym, Shay. 

*** 

Cały czas płakałam, pielęgniarki próbowały mnie uspokajać, ale bez skutku. Rodzice, jak tylko się o wszystkim dowiedzieli, pojechali złożyć nowe zawiadomienie na policję i do tej pory nie wrócili. Zapewne mama nie miała już siły, a tata nie chciał mnie widzieć.

Już dawno powinnam spać, cisza zapadła w całym szpitalu. Od czasu od czasu słyszałam wyjeżdżające karetki pogotowia. Tępo patrzyłam na drzwi, chciałam, żeby okazało się, że to po prostu straszny sen.  

Zobaczyłam cień za drzwiami od mojej sali. Po chwili drzwi się zaczęły się otwierać, a do środka ktoś wszedł. Przestraszyłam się i szybko zerwałam z łóżka. 

- Csiii. To ja. - usłyszałam głos Leondre. 

- Co ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona. Brunet podszedł do mnie, wziął mnie na ręce i z powrotem położył na łóżko. 

- Przyszedłem pomóc ci zasnąć. - spojrzałam na chłopaka, który zaczął zdejmować buty. 

- Nie prosiłam cię o nic. To przez ciebie mi to zrobili. Ty do wszystkiego doprowadziłeś. - pociągnęłam nosem. 

- Już nie płacz. - powiedział, kładąc się obok mnie. - Przytul się do mnie. - spojrzał mi w oczy. 

- Nie, nienawidzę cię. - warknęłam. - Zaraz zawołam pielęgniarkę. - pogroziłam brunetowi. 

- Przytul się do mnie, możesz mnie nienawidzić, ale uwierz, będzie ci lepiej, jak wstaniesz jutro wyspana. - położył swoją rękę na moim brzuchu, przytulając mnie. Możliwe, że ma racje, co nie znaczy, że o nic go nie prosiłam i nie chcę go widzieć. - Shay, proszę. Przecież nic ci nie zrobię. Nie zgwałcę cię. - zaśmiał się, ale po chwili zrozumiał chyba, że to nie było na miejscu. - Przepraszam. - odgarnął włosy z mojej twarzy. - On nigdy cię już nie tknie. Obiecuję. - wyszeptał, po czym złożył krótki pocałunek na moim policzku. 

- Oni. - powiedziałam. 

- Co? - spytał zdziwiony moją odpowiedzią. 

- Nie tylko Jason to zrobił. - wtuliłam się w niego. Potrzebuję snu, możliwe, że będę faktycznie czuła się lepiej. 

- Jacy kurwa oni. Kto jeszcze cię skrzywdził? - spytał, mocno tuląc mnie do siebie. 

- Nie wiem, koledzy Jasona. - wymamrotałam. Po tym zapadła totalna cisza, po paru minutach udało mi się chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim i zasnąć. 



Siemanko, 1034 słowa hihi jak się podoba???? 

Naughty Leo •PL•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz