Pov. Jade
Kiedy obiad był już gotowy, napisaliśmy do Ashtona, aby już wracali bo wszystko jest gotowe. Jeść skończyliśmy jakoś przed 17, a ognisko planowaliśmy rozpalić już o 19, więc chłopcy stwierdzili, że pójdą nazbierać jeszcze trochę drobnego na rozpałkę i jakiś grubszych gałęzi, żeby ogień podtrzymywać. No i oczywiście jakieś wielkie badyle, do wystrugania, żeby było na czym piec kiełbaski oraz pianki czy chleb. Ja z Perrie miałyśmy zostać w domu i dokończyć doprawianie mięsa i innych przekąsek. Gdy dziewczyna poszła się przebrać, Jason stwierdził, że już mogą wychodzić, aby być na czas. Dalej brałyśmy pod uwagę, że mogą się zgubić czy coś takiego, no ale drugi raz do bagna już nie powinni wpaść prawda? Ash czekał, żeby pożegnać się z Perrie, a kiedy ta zeszła podszedł do niej i dosłownie się do niej przyssał pchając ją na ścianę. Nie wnikam co się działo między nimi na tym spacerze. Skrzywiłam się tylko patrząc na chłopaków, którzy udawali odruchy wymiotne.
-Dobra Ash skończ, znajdzcie sobie pokój, albo daj spokój i wychodzimy- odezwał się Jason, bo miał tego dość najbardziej chyba z nas wszystkich.
-To do zobaczenia- Mike pocałował mnie w policzek i wyszedł za Jasonem, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Jeden się przyssał do swojej dziewczyny, drugi mnie całuje w policzek czego nigdy nie robił. To jakieś pożegnanie? Boją się, że ich wiewiórki napadną czy jaka cholera?
Zignorowałam to wszystko i skierowałam się do kuchni w stronę lodówki, gdzie było mięso, i zakonserwowane ogórki oraz papryka. Pieczarki były, w którejś z szafek więc o nie się nie martwiłam. To wszystko było potrzebne do szaszłyków.
-Co to miało być?- Pezz weszła do kuchni bez żadnego 'cześć' czy 'pocałuj mnie w dupe' tylko od razu 'co to miało być?' niech się zajmie swoim chłopakiem, a mi niech nie wypomina przyjacielskiego całusa.
-Ale o co ci chodzi teraz dokładnie?- nie spojrzałam na nią tylko wyciągnęłam wszystko co potrzebne. Podeszłam do szafki, kiedy poczułam jak łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.
-Nie zgrywaj głupiej. Czemu Mike się tak do Ciebie głupio uśmiechana i na dodatek całuje Cię w policzek?
-Nie wiem czemu tak robi okej? Wiesz, że wszystko co robię z chłopakami jest na tle koleżeńskim, i zamiast mieć jakieś pretensje do mnie, sama spójrz na swoje zachowanie.
-Dobrze wiesz, że to wszystko..- aż musiałam jej przerwać, bo miałam dość tego durnego tłumaczenia. Nie wiem czy to przez napięcie miesiączkowe, czy co ale, powoli nie wytrzymywałam tego
-Tak wiem, to wszystko jest skomplikowane i tak dalej. Już znam to wszystko na pamięć. Więc teraz zamiast się złościć na mnie za nic, zacznij mi pomagać z tym wszystkim albo po prostu stąd wyjdź- nie chciałam być ostra, ale każdy ma swoje granice no nie?
Perrie postanowiła zostać i przygotowałyśmy wszystko w ciszy. Część męska przyszła po przed 19 i od razu zaczęli rozpalać ognisko,a ja poszłam się przebrać w cieplejsze ciuchy. Narzuciłam na siebie jeszcze kurtkę i wzięłam resztę jedzenia, które się zostało w domu, bo wszyscy już wyszli, tylko ja się tak guzdrałam. Wzięłam dwa talerze i wyszłam przed dom stawiając je na drewnianym stole, który stał niedaleko ogniska. Kiedy podeszłam, i odstawiłam wszystko co miałam w rękach postanowiłam wziąć sobie szaszłyka i go sobie piec. Kucnęłam przed ogniem i wystawiłam rękę w patyczkiem na tyle bezpiecznie, żeby sobie nic nie zrobić. Reszta stała przy stole, bo pierwsze za co się zabrali to były kiełbaski. Gdy już szłam usiąść to jedyne wolne miejsce było obok Mike'a i nie wcale to nie było podejrzane, no nie? Westchnęłam i usiadłam obok uśmiechając się jednocześnie do niego. Miałam już zacząć rozmowę, gdy poczułam wibracje telefonu.
CZYTASZ
Our Secret | Jerrie Thirlwards |
FanfictionDlaczego nie mogę przytulić cię na ulicy? Dlaczego nie mogę pocałować Cię na parkiecie? Chciałabym, aby tak było Dlaczego z nami nie może tak być? Przecież jestem Twoja