Rozdział 9

610 54 14
                                    


Pov. Perrie

Następnego dnia o 8 wszyscy byli w bufecie. Nasza grupa siedziała przy oknie, więc mieliśmy widok, na to co się dzieje na zewnątrz. Ash nie był zadowolony, że wczoraj wyszłam z Jade na spacer, zamiast przyjść do niego, ale ej on nie będzie mi mówił, kiedy i z kim mam wychodzić, ale przez to stał się bardziej zaborczy niż zawsze. Mam nadzieję, że do zwiedzania miasta się ogarnie, bo będzie nie miło, jednym słowem. Kiedy wszyscy kończyli swoje posiłki, znowu na środek sali wyszedł nauczyciel i gdy wszyscy przestali rozmawiać on zabrał głos

-Dobra dzieciaki słuchajcie, dzisiaj będziemy zwiedzać wieże Eiffla oraz Luwr. Macie zachowywać się jak ludzie, i postarajcie się nie zgubić na wieży dobra? Macie godzinę, aby się doprowadzić do porządku i o 10 wszyscy widzimy się w holu hotelu jasne? Świetnie, dokończcie jedzenie i idźcie robić to co macie zrobić..- usiadł do stołu nauczycielskiego, a większość ludzi w tym prawie same dziewczyny zaczęły się zbierać, więc pomyślałam, że to dobry pomysł, abyśmy z Jade też, już poszły.

-Ten to wy chłopaki dalej, spożywajcie swój pokarm i postarajcie się udławić a my z Jade pójdziemy się przebrać i ogarnąć- uśmiechnęłam się do Jade, która siedziała przy brzegu i nie miała problemu z wyjściem jak ja

-A wy się spróbujcie utopić podczas prysznica okej?- spojrzał na nas uwalony od sosu Mike

Kiedy już miałyśmy wychodzić, bo udało mi się przecisnąć przez Jasona, usłyszałyśmy krząknięcie Asha

-Nie zapomniałaś o czymś może? – spojrzałam na niego jak na debila, bo niczego na śniadanie nie brałam, więc wszystko miałam w pokoju i kiedy stałam jak ten kołek on wywrócił oczami i wskazał palcem na swoje usta. Stwierdziłam, że jest jakiś chory, że myśli iż będę po całować co chwile, bo gdzieś ide

-Nie skarbie ustka masz czyste, spotykamy się za pięć dziesiąta na dole

Gdy byłyśmy w pokoju i się szykowałyśmy nie działo się nic ciekawego, no oprócz paru pocałunków i malinek w takich miejscach, gdzie nikt ich nie zauważy.

Tak jak się umówiłyśmy z chłopakami były na holu punktualnie, a było widać, że oni siedzieli tam już dobrych parę minut, bo byli bardzo znudzeni (?)

-Proszę nasza Jerrie postanowiła się pojawić- Jason stwierdził, że będzie wołał na mnie i Jade Jerrie, bo uważa że to urocze i kręci go to jak widzi, że trzymamy się za ręce. Dla mnie osobiście to chore, ale jeśli dzięki temu, mam wymówkę żeby trzymać moją dziewczynę za rękę, bo chce sprawić „radość" przyjacielowi to jestem za. Znaczy mam przeczucie, że on coś podejrzewa, ale raczej nim się zbytnio nie musze przejmować, bo jeśli coś by było na rzeczy powiedziałby mi o tym.

- Nie ma żadnej Jerrie, już się tak nie nakręcaj Jason, bo się podniecisz- nawet nie wiem kiedy Ash przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta co było jednym wielkim ała. Odsunęłam go od siebie, zła bo jeśli chce mnie pocałować okej, ale niech to zrobi jak człowiek, a nie się rzuca na mnie jak zwierze.

-A Ciebie jebło czy jebło? Nie rób tak nigdy więcej – patrzyłam na niego zła, a ten coś fuknął i usiadł na fotelu przy oknie.

- Ash okres Ci się spóźnia czy go jednak dostałeś, że masz takie humorki co?- Mike próbował rozluźnić atmosfere i nawet trochę mu się udało.

Droga na wieże nie była jakoś długa, ale stanie w kolejce owszem, a był to dopiero ranek, więc wole nie myśleć ile byśmy stali, gdybyś przyszli tutaj po obiedzie. W czasie czekania, Ash mnie przeprosił i zachowywał się już normalnie, no i oczywiście zrobiliśmy sobie zdjęcia. Jedne wyszły lepiej drugie gorzej, ale o to chodziło. Nawet jedna Pani była na tyle miła i zrobiła nam grupowe zdjęcie. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy czegoś nie zrobili. Tym razem to Mike, narozrabiał, bo wylał sok truskawkowy na jakąś włoszkę, która też tutaj przyjechała z grupką znajomych. Zezłościła się to mało powiedziane, zaczęła krzyczeć, i wyzywać go w swoim ojczystym języku i odeszła grożąc mu, że jeszcze za to zapłaci.

Kiedy nadeszła nasza kolej z inna grupą, weszliśmy do windy i uzgodniliśmy, że jedziemy na samą górę wieży. To było coś niesamowitego. Ten widok jaki się tam zastało, nie dawał takiego efektu, na zdjęciu jaki się widziało tak normalnie. Tam też nie obyło się bez zdjęć, i gdy już każdy kupił po jednej pamiątce, zjechaliśmy na dół i czekając, aż inne grupy skończą udaliśmy do budki z lodami, która była blisko.

Droga do Luwru okazała się dłuższa i bardziej męcząca, bo gdy tam szliśmy, ludzie albo wracali z pracy, albo do niej się udawali, więc był nie mały tłok na ulicy i chodniku, ale warto było się męczyć, bo gdy już byliśmy na miejscu i przewodnik zaczął nas oprowadzać, i opowiadać historię tego miejsca, można było się poczuć jak by się było w tamtym okresie. Kiedy Jade udała się do łazienki, stwierdziłam, że pójdę za nią bo ma słabą orientacje i się zgubi przez co nie trafi do grupy. Tak to było bardzo możliwe. Kiedy już wyszła i myła ręce postanowiłam, wykorzystać sytuację. Stanęłam za nią i zaczęłam całować ją po karku, widziałam w odbiciu lustra, że jej się to podoba, więc nie przedłużając bo czasu miałyśmy mało odwróciłam ją do siebie, na co ona szybko zareagowała i sama zaczęła mnie całować. Podobało mi się jak to ona chciała być ta dominującą podczas pocałunku, ale oczywiście, ktoś musiał nam przeszkodzić, i zgadnijcie, kto to? No Jason. Odskoczyłyśmy od siebie jak poparzone, no bo jakby nie było jesteśmy w nie małej dupie no nie? Znaczy z jednej strony cieszę się, że to Jason a nie ktoś inny no, ale ludzie kto mu pozwolił wejść do damskiej toalety. Przez chwile, która dla nas trwała jak wieczność czekałyśmy aż on się odezwie, bo my no nie miałyśmy się z czego tłumaczyć, a on wyglądał jak jakiś psychol, bo najpierw jego mina wyrażała dosłownie nic, aż powoli jego uśmiech zaczął się rozciągać na jego twarzy tak, że nie sądziłam, że tak wgl da rade się uśmiechać.

-Wiedziałem, no wiedziałem! – zaczął zacieszać i z radością nas przytulił.

-Jak to wiedziałeś?- odezwała się Jade, kiedy przestał już nas tulić i gadać jaki to on nie jest bystry.

-No miałem swoje podejrzenia, ale sądziłem, że przez moją desperację mi siada na łeb, a jednak to była prawda- takiej radości to ja u niego jeszcze nigdy nie widziałam. Nie sądziłam, że jeśli by się dowiedział, to że tak by się cieszył.

- No dziewczynki po powrocie zachodzicie do sklepu po lody i ja wieczorem do Was przychodzę i wygadacie mi wszystko jak na spowiedzi jasne?- objął nas swoimi ramionami i wyprowadził z łazienki

-Ej, ale dacie mi popatrzeć jak się będzie obściskiwać prawda?- spojrzał na nas z nadzieją w oczach, a nam nie pozostało nic innego jak tylko się śmiać, bo odpowiedź była przecież oczywista.

-Ale nie martwcie się, Wasz mały sekrecik jest u mnie bezpieczny- powiedział to szeptem, do nas kiedy byliśmy już blisko reszty.

___________________________________ 

Miłego dnia x

Our Secret | Jerrie Thirlwards |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz