Rozdział 5

675 52 2
                                    


Pov. Perrie

Następnego ranka obudziłam się pierwsza, reszta jeszcze spała. Chłopakom się nie dziwie, jak się obudzą pewnie będą umierać, ale nikt przecież nie kazał tyle pić. Przez chwile jeszcze leżałam i bawiłam się włosami swojej dziewczyny patrząc jak słodko śpi. Nawet sobie nie wyobrażacie jak mi ciężko, żyć z nią tak w ukryciu. Tylko to nie jest takie proste na jakie wygląda, jeśli rodzice zaplanowali Ci, życie do co najmniej 30 roku życia, kiedy ja nawet nie mam 20 lat. Zrobili dla mnie wiele, więc teraz nie chce ich po prostu zawieść a Ashtona zranić. To naprawdę wspaniały chłopak, ale nic nie poradzę, że zrozumiałam, iż wolę swoją płeć, w szczególności wole Jade. Już za nim mnie pocałowała, wcześniej mi się podobała, nie sądziłam, że ja jej też. Jej też jest z tym wszystkim, źle bo musi oglądać mnie i Asha, jak się przytulamy czy całujemy, ale nie mogę tego od tak przerwać, bo zaczął by coś podejrzewać. Po jakiś 10 minutach postanowiłam wstać i udać się na dół przygotować, dla nas śniadanie, po drodze zachodząc do swojej sypialni, zabierając ciuchy i kosmetyczkę. Po krótkiej toalecie, ruszyłam do kuchni szukając coś, czym by się wszyscy najedli. Dla siebie zrobiłam zwyczajne płatki, bo nie byłam specjalnie głodna, a dla reszty zrobiłam gofry z sałatką owocową. W sumie to tylko gofry, bo sałatka była zrobiona już wczoraj, więc można wykorzystać. Gdy nalewałam ciasta do gofrownicy, poczułam ręce w pasie, już myślałam , że to Jade i odwróciłam się z szerokim uśmiechem, lecz to był mój chłopak. Musiałam nadal podtrzymać ten uśmiech, bo przecież dziewczyna cieszy się na widok swojego chłopaka prawda?

-Cześć kochanie, mam nadzieje, że wczoraj z chłopakami nie zrobiliśmy jakiś głupot?- widać było ,że wyszedł dopiero spod prysznica, bo nie śmierdział wódką i tylko jakimś żelem.

-Niee wpakowałyśmy was do taksówki, w której byliście ledwo przytomni, a w domu od razu zasneliście- uśmiechnęłam się i znowu odwróciłam tyłem aby wyjąć gofry, żeby się nie spaliły. Gdy je wyciągnęłam, Ash odłączył kabel odwracając mnie w swoją stronę, podnosząc mnie, tak abym miała możliwość spoczęcia na blacie i zaczął mnie zachłannie całować, penetrując zawartości pod moją koszulką. Nie powiem całować potrafił super, ale dla mnie to nic nie znaczyło, nie czułam je w obecności tylko Jade.

-Skarbie nawet nie wiesz jak bardzo mnie pociągasz w tych spodenkach- wyszeptał w moją szyję robiąc na niej dość sporej wielkości malinkę- Może wykorzystamy czas, kiedy wszyscy śpią co?

Nie żebyśmy już to robili, broń boże. Tylko Ash od balu, zaczął jakoś bardziej na to naciskać, co wcale nie było mi na rękę.

- Zaraz wstaną chłopaki, więc nie będziemy sami, zresztą ja muszę dokończyć śniadanie- cmoknęłam go polik i odsunęłam od siebie. Zobaczyłam wtedy jak przygląda i zrobiło mi się głupio i źle? Zdecydowanie to nie było widzieć jej smutne oczy i wymuszony uśmiech, kiedy weszła do kuchni.

-Cześć Wam- nawet na nas nie spojrzała tylko podeszła do małej lodówki sięgając butelkę wody i jabłko

-Siadaj już jest śniadanie zrobione, ty Ash też siadaj do stołu- przeniosłam ostatnią porcje na stół patrząc na nich z uśmiechem. Mojemu chłopakowi nie trzeba dwa razy powtarzać, jeśli chodzi o jedzenie od razu usiadł i naładował sobie tyle, że zastanawiałam się jakim cudem zmieścił to na talerzu.

-Jade siadaj, bo zaraz pewnie zbiegną się chłopaki i już nic nie będzie- spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem, którego od niej nie otrzymałam.

-Nie dzięki, jakoś straciłam apetyt. Pójdę się przejść czy coś- wyminęła mnie i przeszła do korytarzu wychodząc z domu.

- Co jej się stało? Zawsze była wesoła od rana, a dzisiaj coś taka nie humorze była- Ash spojrzał na mnie zdziwiony z pełną buzią.

Our Secret | Jerrie Thirlwards |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz