rozdział 2

89 6 0
                                    

Rano kiedy się obudziła dostrzegła że jest 10. 13. Kiedy zobaczyła godzinę przeraziła się. Dopiero po paru sekundach zrozumiała że jest sobota. Odetchneła z ulgą. Zeszła Na dół mama z tatą właśnie szykowali się do wyjścia. Musieli pozałatwiać pare ważnych spraw. Kornelia pożegnała się z nimi i usiadła do śniadania. Jadła je chyba godzinę. Wkońcu usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Oglądała jakiś program później kolejny aż wkońcu zasneła. Obudził ją dzwonek telefonu domowego. Kiedy wstała zobaczyła że jest już ciemno a rodziców nadal nie ma. Odebrała telefon. Odezwał się głos kobiety. Była ona bardzo poważna.
-Dzień dobry, czy to pani Kornelia Brik?
- Dzień dobry, tak to ja.
- Mam dla pani niestety smutnom wiadomość. Niech pani weźmie sobie wody i wygodnie usiądzie.
- Co się stało.
-Był wypadek.. i..i pani rodzice niestety..
-Co się stało z mojimi rodzicami?
-Niestety.. zgineli na miejscu. Bardzo mi przykro.
- Kornelia nie wierzyła w to co słyszy. Wkońcu ta wiadomość do niej doszła.
-Usłyszała głos w telefonie.
- Prosze pani dobrze się pani czuje? Halo!
- Nagle dziewczyna rzuciła telefonem. Wydobył się z niego jeszcze szum połączony z głosem kobiety.
- Halo! Ha..hal.o...
- A puzniej cisza przepełniła pomieszczenie. Nagle dziewczyna upadła z wrzaskiem na podłoge. Zaczeła tarzać się, płakać, wrzeszczeć i walić pięściami w podłoge.
-NIE! NIE! ONI NIE MOGĄ ZGINĄĆ! NIE! NIE! NIE! NIENAWIDZE! NIENAWIDZE WSZYSTKIEGO!

Ten Jeden DzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz