Tajemniczy parring aka bonus 10K

987 97 71
                                    

No to tak...

Tratie - 14 :*

Jasper - 14 :)

Percabeth - 16 :D

Lecimy z Percabeth!

Ps. Przypominam, że tutaj nie ma żadnych bogów, mocy, podziemi itp itd (xDD)


Annabeth

Od ponad dziesięciu minut słuchałam paplaniny mojej koleżanki, Piper. Szczerze? Nawet nie pamiętam już o czym mówiła. Mam nadzieję, że to nie było ważne...

- Pipes - uniosłam rękę, zawieszając wzrok na ścianie. - Dzwonek.

W oczach szatynki zamigotały iskierki szczęścia.

- Rzeczywiście. - odparła, zarzucając torbę na ramię. - Mamy teraz francuski?

Kiwnęłam głową, uśmiechając się kącikiem ust. Od początku roku Piper wyczekiwała lekcji francuskiego, które jako jedyne mieliśmy łączone z klasą równoległą. A w tej klasie znajdował się chłopak, w którym była zauroczona. Sama mówi, że to 'prawdziwa miłość', ale ja osobiście uważam, że w tym wieku nie można się zakochać.

Podniosłam się z podłogi i stanęłam obok Piper przed drzwiami do klasy.

- Nie mam skołtunionych włosów? - spytała, poprawiając nerwowo fryzurę.

Zaśmiałam się.

- Piper, jeszcze nigdy do ciebie nie zagadał. - zauważyłam. - Sądzisz, że dzisiaj będzie inaczej?

Piper uderzyła pięścią w dłoń, uśmiechając się psychopatycznie.

- I to jest plan, Annabeth! - zawołała. - Zapytam go o coś. Tylko... O co można zapytać chłopaka? Może... Ej, jakie on nosi buty?

Pokręciłam głową, wciąż się uśmiechając.

Tymczasem przyszła nauczycielka.

Weszłyśmy do klasy, a za nami reszta uczniów. Wszyscy jednakowo znudzeni i zmęczeni.

- Bonjour! [jak źle napisałam, to mnie poprawcie, bo nie uczę się francuza xDD] - powiedziała pani McLewis, machając do nas dziennikiem. - Rozpakować się i otworzyć podręczniki na stronie 143!

McLewis była niską, dosyć pulchną kobietą, jedną z tych, których wiek trudno określić. Miała płowe włosy sięgające ramion oraz wielkie, zielone oczy. Była też bardzo energiczna i sympatyczna, jeden z lepszych podgatunków nauczycieli.

- Patrz... - Piper przeniosła na chwilę wzrok z podręcznika na wysokiego blondyna siedzącego w piątej ławce pod oknem. - Przyszedł.

Oto i jest. Crush Piper. Miał na imię Jason, ale nazwisko wiecznie wypadało mi z pamięci. Miał może ze 185 centymetrów wzrostu, prawdopodobnie niebieskie oczy i potargane blond włosy. Nie był w moim typie, ale Piper była w nim zakochana po uszy. Zresztą, czy ja w ogóle mam typ? W każdym razie, jaki by on nie był, nie jest to wysoki blondyn z niebieskimi oczami.

- A miałby nie? - odszepnęłam, rzucając mu krótkie spojrzenie. - Chodzi przecież do szkoły.

Piper westchnęła spazmatycznie, nieznacznie wachlując się dłonią.

- Gdyby tylko mnie zauważył...

W tej właśnie chwili Jason przeczesał wzrokiem klasę, zatrzymując się na Piper.

To był dosłownie ułamek sekundy, ale Piper cała zesztywniała. Zacisnęła dłoń na długopisie, aż pobielały jej kostki palców. Uśmiechnęła się niepewnie, ale przypominało to raczej ziemniaka niż uśmiech człowieka pełnosprawnego umysłowo.

» zapytaj siódemkę » pjoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz