- I co, jak było? - zaczęła mnie nudzić Raven.
- Myślę, że nie najgorzej. Normalnie.
- WIEDZIAŁAM!! - krzyknęła moja przyjaciółka tak, że kilka osób w kawiarni zwróciło na nas uwagę. - Wiedziałam. - powtórzyła tym razem szeptem.
- Mam nadzieję, że to coś da...
- Oczywiście, że tak. - optymistka zabrała głos. - A jak się nazywa twój partner?
- Cóż... - zaczęłam. - Pamiętasz tych chłopaków z pizzerii??
- Tych słodkich?
- Yhym...
- Jak mogłabym zapomnieć?! - uśmiechnęła się głupio.
- No to tańczę z jednym z nich. Ma na imię James i zapowiada się jako niezły...
- ...przyszły partner życiowy? - dokończyła Rav.
-...dupek. - zniszczyłam nadzieję przyjaciółki.
- No i świetnie. A już myślałam, że coś z niego, z tego będzie... Szkoda... - zrobiła minę smutnego szczeniaczka i obie wybuchłyśmy śmiechem, ponownie zwracając na siebie uwagę.
Zajęcia taneczne odbywają się raz w tygodniu, czyli mam jeszcze trochę czasu na przygotowanie mojej psychiki na teksty i spojrzenia Jamesa. Nawet nie chciałam o nim myśleć. Potworny dupek.
Niedługo po zakończeniu tematu tańca, zadzwonił do nas Will.
- Hej! - zaczęłam.
- NIEMANATOCZASU!!! - przez słuchawkę dało się słyszeć donośny ryk.
- O co chodzi?! - przestraszone zerwałyśmy się z krzeseł.
- DOMNIEDODOMUJUŻ!!!!! - wrzasnął i rozłączył się.
Wybiegłyśmy z kawiarni natychmiast i ruszyłyśmy w kierunku domu Willa.
Kilka minut później wpadłyśmy na jego drzwi i po rzuceniu krótkiego "Dzień dobry" w stronę mamy naszego kumpla wtargnęłyśmy do mocno zaśmieconego pokoju.
- Co się stało?! - krzyknęłyśmy chórem.
Chłopak wstał, podszedł do nas i przytulił.
- Dobrze mieć przy sobie takie dwie.
- Ha. Dzięki. - wyrzuciłam z siebie.
- Ale po co przyprawiasz nas o zawał?! - nie wytrzymała Raven. - Biegłyśmy tu tak specjalnie, a ty nic?!
- Nie. Po prostu jeszcze nie zdążyłem wam powiedzieć, że do naszej klasy przepisał się nowy uczeń. Chłopak! - wyśpiewał ostatnie słowo.
- Świetnie, ale teraz pozwolisz, że wrócimy na kawę. - odparła Rav i wyszła z pomieszczenia.
- Trzymasz za niego kciuki, co?
- Yhym...
- A co z nauczycielem od WOSu?
- Tu już przeszłość. Nic by z tego nie wyszło...
Każdy nowy uczeń był szansą dla Willa. Oczywiście pragnął partnera, swojego kotka, bo samotny gej czuł się nieswobodnie w lokalnym środowisku . Dlatego, gdy wreszcie od dwóch lat pojawiła się szansa, zaczął tworzyć nową nadzieję. I to dość sporą.
- Idziesz z nami? - zapytałam, bo dobrze rozumiałam jego sytuację.
- Pewnie. - odparł i razem wyszliśmy z jego domu w kierunku waniliowego latte.
***
- Lucy, pamiętaj o projekcie na jutro. - powiedziała pani Hillary.
Była środa. Godzina 16.00. Zaraz miałam iść do domu, potem zająć się gazetką szkolną, pouczyć się na jutro i znaleźć czas na jedzenie i sen. Opcjonalnie toaleta. Projekt to ostatnia rzecz na mojej liście.
Cóż, zapowiadała się ciekawa noc...
Na szczęście to moja ostatnia lekcja... Pędem pobiegłam do domu od razu po dzwonku.
Wywaliłam wszystkie rzeczy z mojego plecaka na łóżko i zaczęłam strasznie nędzną robotę.
Mniej więcej całość skończyłam o 1.00 w nocy. Nie było tak źle... Bo szczerze bywało gorzej. Poszłam spać chwilę później i na szczęście nie spóźniłam się na pierwsze zajęcia.
- Wyglądasz... - tu Rav przerwała, żeby dobrać odpowiednie słowa. - okropnie. - dokończyła, choć wiedziałam, że to określenie było zbyt delikatne.
- Yyy....Dzięki. Wiem. - odparłam i uśmiechnęłam się słabo.
- Rav ma rację. - dodał Will. - Coś ty w nocy robiła? - poruszał dziwnie brwiami.
- Dowiesz się na historii. Mam projekt i mam też nadzieję, że nie wypadnę najgorzej.
Ostatecznie moja praca nie poszła na marne. Dostałam szóstkę i byłam z siebie dumna. Na prawdę.
- -----------------------
Dobra, rozdział krótki i niezbyt ciekawy. Obiecuję poprawę.
Kolejny pojawi się już niebawem.
~ Anet.