Rozdział 7.

42 6 2
                                    

- Wszyscy ogarniają? - zapytał po raz setny Noel.

Brak odpowiedzi nauczyciel uznał za "TAK".

- Świetnie! - uśmiechnął się. - No to teraz z muzyką.

James westchnął mi nad uchem, widać było, że był zmęczony.

- Serio, już się zmęczyłeś? - parsknęłam w jego stronę.

- Tak. Wiem, że lubisz jak się świecę. - poruszył dziwnie brwiami.

- Oczywiście, twój zapach potu również działa jak mega-drogie perfumy. - posłałam w jego kierunku buziaka. - Tak dobrze mnie znasz.

- Dokładnie.

- Dobrze. - Noel włączył piosenkę. - Zaczynajmy.

James chwycił mnie za talię i przyciągnął do siebie.

- Pasujesz do mnie idealnie. - mruknął mi przy uchu.

Zadrżałam i odepchnęłam go lekko.

- W marzeniach na pewno.

Szybka muzyka popłynęła z głośników. Noel zaczął odliczać.

- I pięć, sześć, siedem, osiem.

Podeszłam do przodu i zaczęłam tańczyć. Poruszałam się zgodnie z rytmem, kołysałam lekko biodrami, zatracałam się w muzyce. To było cudowne uczucie. Czułam się wolna, lekka. Nagle pomyślałam o moim strachu. Nie miałam już lęków, obaw. Mogłam robić to, co chciałam. Pokonałam mur dzielący mnie od tańca. Zebrałam się w sobie.

W końcu potrafiłam to zrobić. Było cudownie. Przylgnęłam do Jamesa, na co wyraźnie się ucieszył i tym razem to ja zaczęłam prowadzić.

Stawiałam kroki szybko i dokładnie. Cicho liczyłam pod nosem, co wyglądało dość dziwnie, ale przez to czułam się pewniej. James miał ze mnie niezły ubaw...

Kiedy piosenka dobiegła końca byłam totalnie wyczerpana.

- No, no, no. Widzę, że robicie postępy. - powiedział Noel klaszcząc w dłonie.

Cała grupa jedynie wzdychała ze zmęczenia.

- Pora więc, żebyście zainwestowali w baletki ! - dodał z entuzjazmem.

Hmm... Kolejny kłopot na głowie. Baletki. W sumie czemu nie?

- Cześć skarbie. - odwróciłam się w stronę Jamesa.

- Mówiłeś do mnie? - zdziwiłam się.

- Tak. - uśmiechnął się czarująco.

- W takim razie, część.

- Słuchaj kochanie, może wybrałabyś się ze mną gdzieś w piątek?

- Ha, to jest zaproszenie na randkę? - zaśmiałam się.

- Powiedzmy. Jak chcesz. To co?

- Jeszcze się zastanowię. - zabrałam swoje rzeczy i poszłam do szatni się przebrać.

Gdy wychodziłam, przed drzwiami czekał na mnie mój partner.

- Co znowu? - spytałam z lekką irytacją.

- Jak coś ustalisz, to zadzwoń. - James podał mi kartkę z numerem telefonu.

- Dzięki. Ale na nic nie licz. - grałam wredną, ale w końcu to on był podrywaczem.

- Zobaczymy. - mruknął i odszedł.

***

Szłam właśnie do sklepu, żeby kupić baletki.

Adres sklepu w prawej kieszeni, numer Jamesa w lewej.

Co mu strzeliło do głowy?! Przecież to podrywacz. Nie dam się nabrać. Po ostatnich przeżyciach z moim byłym chłopakiem, nie mam zamiaru mieć następnego. Przynajmniej nie teraz.

Może dla świętego spokoju się zgodzę... Wie, że nie powinien robić sobie nadziei. Zresztą ja też nie.

Z dala widziałam już sklep, a kiedy weszłam do środka zobaczyłam za ladą starszego, miło uśmiechającego się mężczyznę.

- Dzień dobry. - powiedziałam.

- Witam. W czym mogę panience pomóc? - zapytał.

- Szukam dobrej pary baletek.

- O! - zaśmiał się staruszek. - Widać Noel również ciebie wysłał do mnie. Były tu już cztery osoby od niego. Skubaniec.

- W sumie to tak. - przytaknęłam grzecznie się uśmiechając.

- Jaki rozmiar?

- Yyy... 39.

Starzec wyszedł zza lady i podążył w kierunku sporego regału z masą starannie ułożonych, białych pudełek.

Zaczął szukać odpowiedniej pary i po kilku chwilach siedziałam już na pufie przymierzając nowe baletki.

Były prześliczne. Kremowe, z cudownym wykończeniem. Dwie beżowe wstążki zwisały z ich brzegów. Wygodne.

- Najnowszy model. - przyznał sprzedawca.

- Są przepiękne. - odparłam szeptem.

- Wiem. A teraz wstań i się w nich przejdź.

Zrobiłam co mi kazał.

- Stań na palcach.

- Yhym.

- Zakręć się.

W nich moje życie stało się piękniejsze. Lekkie, beżowe. Idealne.

- Wezmę je. - oznajmiłam i zaczęłam wkładać swoje trampki.

Teraz to nie była już taka przyjemność.

Mężczyzna zapakował mi magiczne obuwie i podał kwotę do zapłaty. Szczerze zdziwiłam się, bo nie kosztowały wcale tak dużo.

Podziękowałam sprzedawcy i zadowolona, z nowymi baletkami w rękach ruszyłam w kierunku domu.

Najlepszy zakup EVER!!

- ----------------

Uff, mam nadzieję, że post się wam spodobał! :D
Już niedługo pojawi się kolejny.

~ Anet.

What I WantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz