Rozdział 8.

35 5 1
                                    

- One. Są. Totalnie. Genialne. - zachwycałam się z Raven moimi baletkami.

Właśnie je przymierzałam. Rav nie dałaby mi spokoju, gdybym jej ich nie pokazała. Nie dość, że były boskie, to miękkie i wygodne. Chętnie chodziłabym w nich dosłownie wszędzie.

Jednak wiedziałam, że takie posunięcie byłoby nieco zbyt odważne. Dlatego zostawiłam to szczęście tylko dla siebie. No i Raven i Willa, który znowu musiał wyjechać.

Nigdy tego nie pojmę. Chłopak ma już prawie OSIEMNAŚCIE lat i dalej musi jeździć wszędzie z rodzicami. Zabierają go ze sobą zawsze i wszędzie. Nawet na krótkie zakupy?! Szczerze to mu współczuję. I to wszytko tylko dlatego, że jest jedynakiem.

- Kocham je. - przyznałam w końcu przyjaciółce.

- Widać. - skomentowała i zrobiła głupią minę.

Ciężko mi było się przed nią przyznać, że pokonałam swój lęk, bo przecież byłam totalnie przeciwna zajęciom tanecznym.

- Ogarnij się! - pomyślałam. - To twoja przyjaciółka! Będzie się cieszyć razem z tobą.

Właściwie to czemu nie chciałam jej powiedzieć?!

- Wiesz co? - zaczęłam.

- Nie, jeszcze nie. - zaśmiała się.

- A w sumie to nie ważne. - odparłam.

Powiem jej, gdy będę w 100% pewna. Poza tym, lubię się z nią droczyć.

- Zaraz będziemy się musiały zbierać. - powiedziałam. - Muszę iść do pracy.

- Znowu? - jęknęła Raven.

- Ha! Na tym polega praca. Kiedyś to zrozumiesz.

***

- Lucy, zrób jeszcze jedną czarną kawę z mlekiem. - wołała co chwilę Ann.

- Yhym... - odmrukiwałam za każdym razem.

Praca w Starbucksie miała swoje plusy. Ann, jako szefowa była bardzo sprawiedliwa. Potrafiła mnie zrozumieć i kiedy musiałam czasem wcześniej wyjść to nigdy nie był to dla niej problem. Zarabiałam całkiem dużo, więc mogłam sobie pozwalać na małe (tak to sobie powtarzałam) zachcianki.

Podałam kawę klientowi i odebrałam kolejne dwa zamówienia.

- Poproszę małe latte. - usłyszałam znany mi głos.

- Już za chwilę. - odwróciłam się i zobaczyłam nie kogo innego jak Jamesa. - No pewnie...

- Tęskniłaś? - zaczął.

- Oczywiście. - droczyłam się. - Przecież bez ciebie nie mogę żyć.
- Uff... Całe szczęście. - uśmiechnął się ukazując śnieżnobiałe zęby. - Bo ja też bez ciebie długo nie pożyję. - mówił to całkiem poważnie, patrząc mi prosto w oczy.

Zawiesiłam się. Czy on to mówił poważnie? Czy jak zwykle robił sobie jaja?

- Pewnie.

- To może namyśliłaś się w sprawie...

- Naszej randki? - dokończyłam.

- Widzę, że ty też o niej myślisz...

- Wcale nie! - zaprzeczyłam zgodnie z prawdą. - Teraz jestem w pracy. Myślę o tylko o NIEJ.

Przechodząca obok Ann przybiła mi piątkę.

- No to co robimy? - ciągnął.

- Mówiłam, że muszę się zastanowić.

- Okay. - odrzekł wyraźnie smutniejąc.

On był na prawdę dziwny. Ale też na swój sposób słodki. Przy nim się nie nudziłam.

- No to dostanę swoją kawę, czy mam iść do Costa Coffee?

Odwróciłam się i zaczęłam przyrządzać latte. Nie spieszyłam się. Po około dziesięciu minutach chłopak trzymał już w ręce napój.

Jego minę zapamiętam na zawsze. Nie potrafiłabym jej opisać. Widok genialny i niepowtarzalny. Byłam z siebie dumna. Uśmiechnęłam się pod nosem. Najdłuższe czekanie na kawę w jego życiu.

- Widzimy się na zajęciach. - odparł popijając łyk. - Tylko nie zapomnij leginsów. - puścił mi oczko. - A w sumie to...

- Postaram się. - uśmiechnęłam się uroczo.

- A kupiłaś już baletki? - poruszył oczywistą dla mnie kwestię.

- Yhym... W czym mogę pomóc? - zwróciłam się do kolejnego klienta.

- No to do zobaczenia. - rzucił.

- No cześć! - odkrzyknęłam.

Zajęłam się kolejnym zamówieniem. Kończyłam właśnie małe Chai, gdy nagle James przeskoczył przez blat i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Krzyknęłam zaskoczona.

- Co ty robisz?! - zapytałam.

- Żegnam się. Już zaczynam tęsknić. - odparł czule.

Spojrzał mi w oczy i widząc w nich szczęście, rozluźnił ręce i wyszedł ze sklepu pozostawiając mnie zdezorientowaną.

Jaki on rozkoszny... Zbeształam się za tą myśl. Przecież to podrywacz. To są tylko tanie sztuczki. Niestety. Działają.

Nie powinno mnie z nim łączyć nic poza relacją czysto koleżeńską i taneczną.

Nie dam się tak łatwo. Albo przynajmniej będę się starała.

------------------

Łoooooooł!

No więc.
Kolejny rozdział napisany.
Mam nadzieję, że nie było tak źle. Boże. Jak. Ja. Kocham. Jamesa.

Kolejny pojawi się niebawem.

~ Anet.

What I WantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz