- One. Są. Totalnie. Genialne. - zachwycałam się z Raven moimi baletkami.
Właśnie je przymierzałam. Rav nie dałaby mi spokoju, gdybym jej ich nie pokazała. Nie dość, że były boskie, to miękkie i wygodne. Chętnie chodziłabym w nich dosłownie wszędzie.
Jednak wiedziałam, że takie posunięcie byłoby nieco zbyt odważne. Dlatego zostawiłam to szczęście tylko dla siebie. No i Raven i Willa, który znowu musiał wyjechać.
Nigdy tego nie pojmę. Chłopak ma już prawie OSIEMNAŚCIE lat i dalej musi jeździć wszędzie z rodzicami. Zabierają go ze sobą zawsze i wszędzie. Nawet na krótkie zakupy?! Szczerze to mu współczuję. I to wszytko tylko dlatego, że jest jedynakiem.
- Kocham je. - przyznałam w końcu przyjaciółce.
- Widać. - skomentowała i zrobiła głupią minę.
Ciężko mi było się przed nią przyznać, że pokonałam swój lęk, bo przecież byłam totalnie przeciwna zajęciom tanecznym.
- Ogarnij się! - pomyślałam. - To twoja przyjaciółka! Będzie się cieszyć razem z tobą.
Właściwie to czemu nie chciałam jej powiedzieć?!
- Wiesz co? - zaczęłam.
- Nie, jeszcze nie. - zaśmiała się.
- A w sumie to nie ważne. - odparłam.
Powiem jej, gdy będę w 100% pewna. Poza tym, lubię się z nią droczyć.
- Zaraz będziemy się musiały zbierać. - powiedziałam. - Muszę iść do pracy.
- Znowu? - jęknęła Raven.
- Ha! Na tym polega praca. Kiedyś to zrozumiesz.
***
- Lucy, zrób jeszcze jedną czarną kawę z mlekiem. - wołała co chwilę Ann.
- Yhym... - odmrukiwałam za każdym razem.
Praca w Starbucksie miała swoje plusy. Ann, jako szefowa była bardzo sprawiedliwa. Potrafiła mnie zrozumieć i kiedy musiałam czasem wcześniej wyjść to nigdy nie był to dla niej problem. Zarabiałam całkiem dużo, więc mogłam sobie pozwalać na małe (tak to sobie powtarzałam) zachcianki.
Podałam kawę klientowi i odebrałam kolejne dwa zamówienia.
- Poproszę małe latte. - usłyszałam znany mi głos.
- Już za chwilę. - odwróciłam się i zobaczyłam nie kogo innego jak Jamesa. - No pewnie...
- Tęskniłaś? - zaczął.
- Oczywiście. - droczyłam się. - Przecież bez ciebie nie mogę żyć.
- Uff... Całe szczęście. - uśmiechnął się ukazując śnieżnobiałe zęby. - Bo ja też bez ciebie długo nie pożyję. - mówił to całkiem poważnie, patrząc mi prosto w oczy.Zawiesiłam się. Czy on to mówił poważnie? Czy jak zwykle robił sobie jaja?
- Pewnie.
- To może namyśliłaś się w sprawie...
- Naszej randki? - dokończyłam.
- Widzę, że ty też o niej myślisz...
- Wcale nie! - zaprzeczyłam zgodnie z prawdą. - Teraz jestem w pracy. Myślę o tylko o NIEJ.
Przechodząca obok Ann przybiła mi piątkę.
- No to co robimy? - ciągnął.
- Mówiłam, że muszę się zastanowić.
- Okay. - odrzekł wyraźnie smutniejąc.
On był na prawdę dziwny. Ale też na swój sposób słodki. Przy nim się nie nudziłam.
- No to dostanę swoją kawę, czy mam iść do Costa Coffee?
Odwróciłam się i zaczęłam przyrządzać latte. Nie spieszyłam się. Po około dziesięciu minutach chłopak trzymał już w ręce napój.
Jego minę zapamiętam na zawsze. Nie potrafiłabym jej opisać. Widok genialny i niepowtarzalny. Byłam z siebie dumna. Uśmiechnęłam się pod nosem. Najdłuższe czekanie na kawę w jego życiu.
- Widzimy się na zajęciach. - odparł popijając łyk. - Tylko nie zapomnij leginsów. - puścił mi oczko. - A w sumie to...
- Postaram się. - uśmiechnęłam się uroczo.
- A kupiłaś już baletki? - poruszył oczywistą dla mnie kwestię.
- Yhym... W czym mogę pomóc? - zwróciłam się do kolejnego klienta.
- No to do zobaczenia. - rzucił.
- No cześć! - odkrzyknęłam.
Zajęłam się kolejnym zamówieniem. Kończyłam właśnie małe Chai, gdy nagle James przeskoczył przez blat i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Krzyknęłam zaskoczona.
- Co ty robisz?! - zapytałam.
- Żegnam się. Już zaczynam tęsknić. - odparł czule.
Spojrzał mi w oczy i widząc w nich szczęście, rozluźnił ręce i wyszedł ze sklepu pozostawiając mnie zdezorientowaną.
Jaki on rozkoszny... Zbeształam się za tą myśl. Przecież to podrywacz. To są tylko tanie sztuczki. Niestety. Działają.
Nie powinno mnie z nim łączyć nic poza relacją czysto koleżeńską i taneczną.
Nie dam się tak łatwo. Albo przynajmniej będę się starała.
------------------
Łoooooooł!
No więc.
Kolejny rozdział napisany.
Mam nadzieję, że nie było tak źle. Boże. Jak. Ja. Kocham. Jamesa.Kolejny pojawi się niebawem.
~ Anet.