(10)

349 47 15
                                    

po wielu dniach, a nawet kilku tygodniach, znów zaświeciło słońce. znów ludzie zaczęli wychodzić na ulice. jak co roku o tej porze wśród traw wyrosły pierwsze wiosenne kwiaty i jak co roku o tej porze ptaki wracały z południa. dla aveline to był idealny moment na długo wyczekiwany piknik. dla harry'ego to był idealny moment na małe wyznanie.

dziewczyna spakowała do torby koc, a on miał zająć się jedzeniem. powiedział też, że zna już odpowiednie miejsce. miało być perfekcyjnie.

musiał jeszcze obsłużyć kilku klientów w kawiarni, więc aveline po prostu tam poszła. jak zwykle zamówiła dyniową latte i usiadła przy stoliku w rogu. gdy lokal został zamknięty, ruszyli w drogę. jednak chłopak miał dla niej niespodziankę. zasłonił jej oczy. długo się przed tym broniła, ale w końcu dała sobie zawiązać na twarzy szalik. nie miała pojęcia dokąd idą, dopóki nie znaleźli się w pomieszczenu i nie zaczęli wchodzić po schodach. nie wiedziała tylko, po co mieli robić piknik w jego domu?

weszli jeszcze trochę wyżej i nagle znów poczuła wiatr na twarzy i we włosach. harry delikatnie zdjął z jej oczu materiał, a aveline rozejrzała się wokół. byli na dachu, na tym samym dachu, na którym kiedyś stał harry cały we łzach. zakręciło jej się w głowie od wspomnień.

- co my tu robimy? - zapytała ze zdziwieniem.

- cóż, czas w końcu zmierzyć się ze strachem. rozkładaj koc, powspominamy trochę - odpowiedział.

tak też zrobiła. chłopak postawił na nim butelkę wina i na dużej serwetce położył dwie bagietki. czuła się jak we francji, to wszystko było tak bardzo francuskie.

- nie wierzę, że wybrałeś to miejsce, myślałam, że nie kojarzy ci się za dobrze.

- chcę zastąpić złe wspomnienia dobrymi.

- zawsze jak tu jesteśmy mówisz takie mądre rzeczy, aż cię nie poznaję - zaśmiała się.

uśmiechnął się, ale za chwilę spoważniał.

- pamiętasz kiedy byliśmy tu ostatnim razem?

jak mogłaby nie pamiętać. wtedy na wpół śpiący podziwiali wschód słońca, a dziś mieli oglądać zachód. wszystko było podobne, oprócz panującego tym razem dobrego nastroju.

- a pamiętasz jak mówiłem ci o zmianach nastroju? wtedy, na polanie?

i znów, jak mogłaby nie pamiętać. potem całą noc zastanawiała się, o co w tym wszystkim chodzi.

nadal jednak nie wiedziała, do czego zmierza harry.

- nie chciałem, żebyś dowiedziała się o tym w szpitalu, czy w jeszcze gorszym miejscu. jakby to powiedzieć... jestem chory, aveline.

- nie rozumiem, co ci jest? - zapytała zmartwiona.

- spokojnie, nie umieram - powiedział z półuśmiechem. - przynajmniej nie teraz. teraz jest dobrze.

- nadal nie rozumiem - dziewczyna zaczynała się niepokoić.

- lekarz nazywa to chorobą dwubiegunową.

i wtedy zaczął jej opowiadać. słuchała ze skupieniem, analizując każde słowo. przetwarzając w głowie każdą informację o zmianach nastroju, o depresji oraz o manii. harry to zauważył.

- rozumiem, że jesteś tym wszystkim zaciekawiona przez twój przyszły zawód, ale mogłabyś nie traktować mnie jako swojego pierwszego pacjenta - zaśmał się.

- skąd wiesz, że jesteś moim pierwszym? - zapytała dość dwuznacznie, albo nawet tysiąc-znacznie (a/n piękny archaizm, wiem).

przybliżył się do niej i teraz mógł podziwiać jej twarz z bliska. oddychał głęboko. czuł ulgę, że wyjawił aveline prawdę o swojej chorobie i był gotowy na kolejny krok, może nawet ważniejszy niż głupi tatuaż, których miał wiele.

trącił jej nos swoim, a jej krótki śmiech brzmiał jak muzyka klasyczna, wyglądał jak sztuczne ognie na ciemnym niebie i cieszył jak pierwszy śnieg. zaczarowany tym widokiem harry, pocałował ją. delikatnie, a jednak z pewną siłą. miękko, a pewnie.

czekała na tą chwilę od dłuższego czasu, bała się jednak robić pierwszy krok. teraz nie żałowała czekania, ten moment, kiedy była świadoma wszystkich wad pięknego chłopaka z bałaganem na głowie i bałaganem w głowie, był perfekcyjny. nie wahała się i natychmiast oddała pocałunek.

kiedy otworzyła oczy, niebo było pełne drobniutkich gwiazd. najwidoczniej przegapili zachód słońca, ale nie obchodziło ich to zbytnio.

wtedy właśnie aveline zdała sobie sprawę, że kocha każdą pojedynczą część harry'ego, zarówno w jego wyglądzie, jak i w charakterze i sposobie bycia. zakochała się w tym niesamowitym chłopaku na zabój i nawet choroba nie miała tu nic do powiedzenia. przynajmniej dopóki harry czuł się dobrze.


-----

tak jakby został jeszcze tylko epilog (tak myślę)

buziaczki

no reasons ☾ h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz