∞Rozdział 37|| Tom I∞

7K 638 306
                                    

Od śmierci Tobiego minął tydzień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Od śmierci Tobiego minął tydzień. Czas ten upływał mozolnie. W stołówce siedziałam z przyjaciółmi, którzy próbowali podnieść mnie na duchu. Posiłków prawie w ogóle nie jadłam, tylko z zawziętością kułam to co znajdowało się na talerzu. Kiedy nie czyściłam broni w magazynie, snułam się bez celu po zamku. Mijałam ludzi i czułam się jak duch, tak jak bym to ja umarła. W pewnym sensie coś we mnie zginęło razem ze zmiennym. Czułam, że byłam inną osobą, nie wiem czy na korzyść, czy być może na odwrót. To miało się dopiero okazać.

Stałam w pozycji bojowej przed manekinem do ćwiczenia walki. Odkąd wyrosły mi skrzydła, Theo zarządził że mam ćwiczyć z wysuniętymi, abym przyzwyczaiła się do nich. Szczerze powiedziawszy zamiast pomagać tylko i wyłącznie przeszkadzały. Uderzyłam parę razy kukłę, owiniętą taśmą ręką, po czym odskoczyłam na pewną odległość, wykonując serię uników. Pot ściekał po moim ciele, a adrenalina krążyła w żyłach. Przed oczami znowu stanął mi widok jak wampir przebija mojego przyjaciela. Z krzykiem rozpaczy skoczyłam. Wykonałam w powietrzu obrót i kopnęłam manekina. Stałam ciężko dysząc i wpatrywałam się w kolebiącą się kukłę.

- Co ci zrobiła ta biedna rzecz, że tak się na niej wyżywasz? - Podniosłam głowę i zobaczyłam kroczącego w moją stronę Ninora.

Podbiegłam do elfa i mocno go przytuliłam. Chłopak po chwili również objął mnie, choć to było trudne przez skrzydła. Po chwili poczułam lekkie szczypanie w jednym z nich. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak błękitnowłosy trzyma między palcami białe pióro.
- Ej... - Uderzyłam przyjaciela w ramię.
- Urosły.
Ninor załaskotał mnie piórkiem w nos, tak że kichnęłam. Elf roześmiał się, a ja zmierzyłam go zabójczym spojrzeniem.
- No nie patrz na mnie takim wzrokiem - powiedział Ninor, kiedy przestał się śmiać. - Umiesz nimi poruszać?

- Jeszcze nie, ale Theo twierdzi, że mam ćwiczyć walkę z wysuniętymi skrzydłami, aby przyzwyczaić się do nich.
Błękitnowłosy pokiwał głową, na znak że zgadza się z dowódcą.
- Też przyszedłeś poćwiczyć?
- Nie, przyszedłem po ciebie.
- Po mnie?
- Tak.
- Dlaczego?
- Ponieważ Theo mnie przysłał. Podobno Trybunał cię wzywa razem z nim.
Elf plątał się w swoich wyjaśnieniach coraz bardziej. Uniosłam brew i przypatrywałam się przyjacielowi, który nienaturalnie, dziwnie uśmiechał się.
- Coś mi tu śmierdzi - powiedziałam, uważnie przyglądając się przyjacielowi.
Ninor przytknął rękę do nosa.
- Nie dziwię się skoro cały dzień trenowałaś i jesteś zlana potem.
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Nie mówię o sobie. - Powąchałam się i lekko skrzywiłam. - Chociaż przyznam ci rację, że potrzebuję kąpieli.
- To teraz pójdziemy do twojego pokoju, odświeżysz się i zaprowadzę cię tam.
Na zakończenie zrobił nieokreślony ruch ręką. Zmarszczyłam brwi.
- Co ty kombinujesz?
- Ja? Ależ nic. - Uśmiechnął się uroczo.
Pokręciłam głową, schowałam skrzydła i razem ruszyliśmy do mojego pokoju. Po drodze przyjaciel próbował mnie rozweselić, opowiadając różnego typu dowcipy jednak nie było mi do śmiechu. Kiedy weszliśmy do mojej sypialni, elf bezceremonialnie rzucił się na moje łóżko. Nie zwracając na niego większej uwagi, chwyciłam pierwsze, lepsze ubrania z brzegu i skierowałam się do łazienki. Jęknęłam z przyjemności, kiedy ciepłe krople wody zaczęły spływać po moim ciele, spłukując brud całego dnia. Moje mokre włosy stały się cięższe, a spływająca z nich ciecz obmywała moją twarz. Czasem brakowało mi wanny, w której mogłabym zanurzyć się w gorącej wodzie z pachnącą brzoskwiniami pianą. Rozmarzona wyszłam spod prysznica, ubrałam się i wróciłam do mojego pokoju, gdzie Ninor bawił się magią.
- Jak ty to robisz, że cię to nie męczy?
- Lata praktyki, skarbie. - Mrugnął do mnie.
- No tak, może ja po stu pięćdziesięciu latach też będę tak umiała - odparłam przedrzeźniając go.
Elf momentalnie przestał popisywać się swoimi zdolnościami, spojrzał na mnie i uniósł brew.
- Sugerujesz coś?
- Ależ skąd, dziadku. - Wytknęłam mu język.
Ninor nagle zniknął z łóżka, a ja rozejrzałam się wokół. Poczułam jego silne ręce na mojej tali, kiedy niespodziewanie odwrócił mnie do siebie przodem. Po chwili uklęknął, chwycił za moje nogi i wstał przerzucając mnie, sobie przez ramię.
- Mówiłaś coś, dziecinko?
- Puść mnie ty wariacie! - pisnęłam uderzając go w plecy.
- Dopiero jak dojdziemy, aniołku - odpowiedział śmiejąc się i wyszedł z pomieszczenia.
Mijani mieszkańcy zamku obracali się i dziwnie na nas patrzyli. Podparłam się łokciem, wiedząc, że wbijam mu się w łopatkę.
- Ninor, postaw mnie, umiem chodzić! - Wierzgnęłam,ale przyjaciel mocno mnie trzymał, więc nic nie osiągnęłam.
Przemierzaliśmy dalej korytarze, aż zauważyłam, że kierujemy się w przeciwnym kierunku niż do Sali Trybunału.
- Ninor, Sala Podziemna jest w drugą stronę.
Elf nie odpowiedział i przekroczył próg jadalni.
- Ninor, do cholery! Nie jestem w nastroju na dowcipy! - Nareszcie udało mi się wyplątać z uścisku błękitnowłosego i teraz mierzyłam go morderczym wzrokiem.
- O co ci chodzi? Po co mnie tu przyniosłeś?
- Wejdź do kuchni i przekonaj się sama.
- Ninor, ja mówię poważnie.
- Ja też.
Uśmiechnął się szeroko, a ja stałam zdezorientowana. W końcu po paru sekundach ciekawość zwyciężyła. Przewróciłam oczami i pchnęłam drzwi. To co tam zobaczyłam rozbawiło i zdziwiło mnie jednocześnie. Z otwartą buzią patrzyłam jak Minor w białym fartuszku, z wielką białą czapą krząta się między Lią, która zawzięcie coś ubijała, a zdezorientowanym Theo. Zagubiony brunet stał z rozłożonymi rękoma, a jego włosy stały się szare przez mąkę, która w niewiadomy sposób dostała się tam.
- To co ja mam robić? - Theo skierował wzrok na swoje stanowisko. Usłyszałam ciche sapnięcie, a po chwili granatowłoy znalazł się przy dowódcy.
- Rozsypujesz mąkę, wykładasz ciasto z miski i ugniatasz je! - Minor zademonstrował.
Za moimi plecami rozległo się chrząknięcie i trzy pary oczy skierowały się na nas.
- Kayla! - elf zaklaskał w dłonie, co wyglądało komicznie. Uśmiechnęłam się lekko. - Dobrze, że jesteś! Zajmiesz się kremem.
Nie zdążyłam zaprotestować, bo Minor chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Kiedy mijałam Theo poruszyłam ustami : „Co się dzieje?", a on odpowiedział: „Zobaczysz". Przyjaciel zostawił mnie naprzeciwko Lii, na stanowisku z jakimś proszkiem i kartonem mleka. Patrzyłam na to w osłupieniu, nie wiedząc co mam robić. Nie umiem gotować, jestem prawdziwym kulinarnym beztalenciem. Serio, przypaliłam kiedyś wodę. Na Ziemi jadłam głównie w restauracjach lub brałam jedzenie na wynos. Rozmyślania przerwał mi Ninor, który stanął obok. Wsypał proszek do miski i zalał do mlekiem. Spojrzałam na przyjaciela, który podawał mi mikser. Uśmiechnęłam się i podziękowałam skinieniem głowy. Włożyłam mieszadła do miski i włączyłam.
- Długo to planowaliście? - spytałam elfa.
- Odkąd stałaś się cieniem siebie.
Już otwierałam buzię, aby odpowiedzieć, jednak błękitnowłosy był szybszy.
- Nie teraz Kayla. W tym momencie masz odreagować i się uśmiechnąć choć na chwilę.- Mrugnął, kładąc dłoń na mojej, która trzymała mikser. Kiedy proszek zmienił się w żółtą, jednorodną ciecz, Minor podszedł i zabrał nam miskę, podając ją Lii, która miała pogrzać jej zawartość, aby powstał puszysty krem. Granatowłosy wrócił do nas po chwili i podał nam kolejne miski, tym razem z nieubitą śmietaną.
- Widzę, że twój brat czuję się tu, jak ryba w wodzie.
- Odkąd skończył dziesięć lat to wolnej chwili siedzi w kuchni i gotuje lub piecze, a ja muszę to wszystko zjadać - odpowiedział zawzięcie ubijając.
- Nie udawaj, że ci to nie pasuje, pasibrzuchu. - Klepnęłam go.
- Nie jestem gruby, to mięśnie.
Zachichotałam, a przyjaciel udał obrażonego.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj.
Błekitnowłosy wytknął do mnie język, po czym wsadził palec do miski. Z wymalowanym szczęściem na twarzy już miał skosztować śmietany, kiedy niespodziewanie nadleciał cios.
- Ała! - syknął elf, masując uderzoną rękę.
- Nie wyżeraj! - Minor wykonał łyżką parę kółek przed twarzą brata, a na końcu wymierzył w niego swoim berłem. Nie mogłam powstrzymać śmiechu i parsknęłam. Obydwaj spojrzeli się na mnie.
- Bardzo śmieszne - rzucił Ninor, biorąc się ponownie za ubijanie, a Minor poszedł do Theo, który teraz już był cały w mące. Tylko twarz dziwnym trafem nie była biała od składnika. Uniosłam brwi i wróciłam do pracy.

∞Zaginiona (Merethyl) || Dzieje Cadoii Tom I ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz