∞Rozdział 45|| Tom I∞

6.3K 624 204
                                    

Theo mocno ściskał moją dłoń, ale nie czułam bólu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Theo mocno ściskał moją dłoń, ale nie czułam bólu. Z ciemności wydobył się ryk, a po chwili w wejściu pokazał się wielki stwór z dwoma lwimi głowami. Stanął na dwóch łapach i ponownie ryknął. Patrzyłam się na to z rozdziawioną buzią, a tłum wiwatował.

- Świetnie, po prostu rewelacja.
Usłyszałam odgłos warczenia po drugiej stronie areny, a po chwili głos Theo.
- Fenomenalnie.

Stwór przede mną opadł na sześć łap, a ja dalej wpatrywałam się w niego z przerażeniem. Obok nas niespodziewanie wbiły się dwa miecze.
- Oni sobie żartują? Jak mam ich tym pokonać? Dla nich te miecze są jak wykałaczki! - wrzasnęłam, a brunet obrócił mnie do siebie przodem.
- Kayla, damy radę!
Spuściłam wzrok.
- Spójrz nam mnie. – Zamknęłam oczy wsłuchując się w jego zachrypnięty głos. - Kayla spójrz na mnie.
Zadrżałam, ale spełniłam prośbę.
- Przetrwamy to – szepnął.
- Skąd możesz to wiedzieć?
Brunet uśmiechnął się.
- Bo mamy siebie.
Teraz to ja się uśmiechnęłam, a brunet chwycił mnie i rzucił się w bok. Stęknął cicho, bo upadłam na jego ranną rękę.
- Przepraszam – szepnęłam.
- Nie masz za co. - Rozległ się ryk bestii i oboje spojrzeliśmy się w kierunku dwóch wielkich stworów.
- Do boju aniele – Theo podał mi jeden z mieczy i mrugnął do mnie, po czym sięgnął po drugie ostrze i ruszył w przeciwnym kierunku. Kiedy dobiegałam już do bestii i miałam wyskoczyć, nagle łańcuch się napiął, upadłam i wystawiłam ręce w ostatnim momencie ratując się przed spotkaniem z błotem. Spojrzałam na Theo, który też leżał w błocie i również się na mnie patrzył. Dopiero po chwili zrozumiałam, że łańcuch, który przyczepiony jest do mojej kostki kończy się na obręczy na nodze Theo.
- Świetnie – sapnęłam i spojrzałam się przed siebie i zamarłam. Pędziła na mnie dwugłowa bestia. Spojrzałam żałosnym wzrokiem na moją broń i poderwałam się. Wykonując unik pociągnęłam za łańcuch i poczułam, jak się napina. Na szczęście tym razem nie upadłam, jednak po chwili usłyszałam:
- Brudny, znowu brudny.
Przeturlałam się unikając wielkiej łapy i spojrzałam na Theo z niedowierzaniem.
- Teraz zajmujesz się swoją higieną? Po za tym spójrz na to z drugiej strony. Dziewczyny zabijają się, żeby mieć maseczkę z błota na twarzy.
Brunet rzucił kulą ognia w swoją bestie i spojrzał się na mnie.
- Sama sobie zrób maseczkę!
Wykonałam piruet i przejechałam mieczem po boku przeciwnika, który zaryczał i kłapnął paszczami. Przeturlałam się bliżej bruneta i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- Sugerujesz, że z moją twarzą jest coś nie tak? Pomijając to, bardzo chętnie sobie zdobię, tylko może najpierw wydostańmy się stąd!
Odskoczyliśmy w tym samym momencie unikając łap stworów. Zaczęłam się turlać i zatrzymałam się w pozycji bojowej. Lwy zaryczały i skierowały się na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy już były zaledwie metr ode mnie odbiłam się od podłoża i wykorzystałam napięty łańcuch. Bestia zaplątała się w niego i straciła równowagę. Usłyszałam przekleństwa od strony Theo i zwróciłam na niego wzrok. Kąciki ust drgnęły mi, ale powstrzymałam się od uśmiechu widząc, jaki brunet jest zdenerwowany ponownym bliskim spotkaniem z błotem.
- Dobra, dosyć zabawy – warknął brunet, a jego oczy zabłysły na czerwono.
Podniósł się i wyciągnął dłoń w stronę łańcucha. Błoto na jego twarzy natychmiast wyschło i zaczęło odpadać, a metal, który pętał mnie z nim roztopił się uwalniając nas.
- Nie mogłeś szybciej? - Uniosłam ręce, a chłopak spojrzał się na mnie z błyskiem czerwonych oczu. - Dobra, dobra. Już nic nie mówię.
- To dobrze i może w końcu użyjesz swojej mocy – warknął chłopak.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Theo, to za dużo energii. Nie powstrzymam skrzydeł i wszyscy tu obecni dowiedzą się...
- Już najwyższy czas, aby Wszechświat się dowiedział, że nie należy z tobą zadzierać.
Bałam się, nie ja byłam potwornie przerażona, ale kiwnęłam głową. Potwór, którego powaliłam już się podniósł i warknął w moim kierunku. Słyszałam krzyki z trybuny, które dochodziły do mnie przytłumione. Skupiłam się na zwierzęciu. Kiedy ruszyło w moim kierunku biegiem wyciągnęłam rękę, a moje oczy zrobiły się całe nonowoniebieskie. Połączyłam się z duchem stwora i zaczęłam pochłaniać jego energię. Dwugłowy lew przysiadł i zaczął się wierzgać. Zamknęłam oczy czując przypływ sił oraz łaskotanie na plecach. Skrzywiłam się, a Theo musiał dostrzec, że próbuję powstrzymać wyrośnięcie skrzydeł.
- Uwolnij się! - krzyknął. - Prawdziwą siebie!
Rozłożyłam ręce pochłaniając energię i poczułam jak wyrastają mi skrzydła. Na trybunach zapadła cisza. Stwór padł martwy. Otworzyłam jarzące się na niebiesko oczy i skierowałam je na bestię atakującą Theo. Wyciągnęłam dłoń i nawiązało się połączenie między mną a duchem stwora. Bestia stanęła w miejscu, ale tym razem zamiast pobrać energię, chwyciłam ducha stworzenia i zaciskając pięść rozbiłam go na tysiące kawałków. Rozłożyłam potężne skrzydła i skierowałam wzrok na trybuny. Theo do mnie podbiegł.
- Chodź podsadzę cię.
Kiwnęłam głową i kiedy brunet ukucnął wbiegłam mu na plecy. Podczas, gdy chłopak się prostował, ja odbiłam się od niego i rozłożyłam skrzydła. Wylądowałam na barierce, która zapewniała bezpieczeństwo. Los chciał, że przede mną stał John, z pobladłą od strachu twarzą. Przekrzywiłam głowę i uśmiechnęłam się złowieszczo. Szczurołak uniósł ręce i zaczął nimi poruszać w górę i w dół.
- Dobry aniołek, dobry...
- Jestem aniołem, jak zauważyłeś, a nie psem, szczurze – warknęłam schodząc z balustrady, a po chwili za moimi plecami pojawił się Theo z rozłożonymi błoniastymi skrzydłami. Jego oczy błyszczały czerwonym płomieniem, a z gardła wydobywało się groźne warczenie.
John spojrzał w bok, a po chwili znowu na mnie.
- Usadź swojego chłoptasia albo załóż mu kaganiec – mężczyzna nabrał pewności siebie.
- Myślisz, że to ja powinienem nosić kaganiec, szczurze?

∞Zaginiona (Merethyl) || Dzieje Cadoii Tom I ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz