∞Rozdział 49|| Tom I∞

4.2K 424 153
                                    

Obudziły mnie promienie porannego słońca wpadające przez wielkie okno, które było niedbale zasłonięte kotarami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziły mnie promienie porannego słońca wpadające przez wielkie okno, które było niedbale zasłonięte kotarami. Ziewnęłam i uśmiechnęłam się, przypominając sobie wczorajszy wieczór, jednak kiedy spojrzałam w bok, zmarszczyłam brwi. Miejsce Theo było puste i zimne, co oznaczało, że wyszedł jakiś czas temu. Nic nie rozumiejąc, uniosłam się na łokciach.

— Pewnie ojczym go wezwał... — Przeciągnęłam się, mrucząc niczym kot i wstałam pełna energii.

Przeszłam radosnym krokiem do łazienki, gdzie zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do pełnej gorącej wody wanny, pachnącej moim ulubionym zapachem brzoskwini.

Po godzinnej kąpieli i ubraniu się zdecydowałam poszukać Theo, lecz kiedy otworzyłam drzwi, wpadałam prosto w ramiona Aspera.

— Aż tak się za mną stęskniłaś, gwiazdeczko?

W jego oczach pojawił się charakterystyczny, rozbawiony błysk. Sfrustrowana zmarszczyłam brwi i wyplątałam się z jego uścisku, mordując wzrokiem. Mój radosny humor wyparował w mgnieniu oka.

— Czym mogę pomóc, książę? - spytałam oschle.

Śmiech kasztanowłosego rozszedł się po korytarzu, na co uniosłam brew, oczekując na odpowiedź.

— Zostawmy tytuły w spokoju i bądźmy bardziej poufali, hm? — Przekrzywił głowę i uśmiechnął się uwodzicielko, wywołując u mnie dreszcz obrzydzenia.

— Nie widzę niczego złego w tytułach — odparłam trochę zbyt szybko, odwracając się i zamykając drzwi, co znowu wywołało śmiech dracona. Mężczyzna przybliżył się do mnie, a ja zrobiłam krok do tyłu, nie chcąc zbliżać się do niego, przez co opierałam się o drewno plecami i zostałam zamknięta w pułapce, przez jego umięśnione ramiona.

— Gwiazdeczko, poufałość jest ciekawsza — zamruczał, a jego oddech, załaskotał mnie w ucho.

W duchu przyznałam Theo rację, Asper zgrywał milutkiego, ale po wczorajszej kolacji go przejrzałam. Interesowało go i jego tatuśka tylko to, że byłam aniołem.

— Nie jestem gwiazdeczką — syknęłam, patrząc się w jego szaro-czarne oczy.
Nachylił się tak, że nasze twarze dzieliły centymetry i uważnie zlustrowałam jego wykrzywioną w pewnym siebie uśmiechu twarz. Nagle zrobiło mi się gorąco, a moim gardle pojawiła się gula. Dracon patrzył się na mnie łakomym wzrokiem, a po moim ciele ponownie przeszedł dreszcz obrzydzenia.

— Przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz po wczorajszym, przykrym incydencie, za który razem z ojcem bardzo mocno przepraszamy. — Skłonił się nisko, uprzednio się odsunąwszy na pewną odległość, po czym znów się wyprostował.

Nasze twarze dzieliły centymetry, a mój oddech zaczął przyspieszać. Wytarłam spocone ręce o materiał spodni i zmusiłam mój umysł do pracy, co było bardzo trudne. Chciałam znaleźć się w zupełnie innym miejscu, niż teraz byłam. Moje rozmyślania przerwał ruch po drugiej stronie korytarza, który zauważyłam kątem oka. Odwróciłam szybko głowę i zamarłam. Asper poszedł w moje ślady i uśmiechnął się złośliwie w kierunku przybysza.

∞Zaginiona (Merethyl) || Dzieje Cadoii Tom I ∞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz