Rozdział 4

448 33 2
                                    

- BOOOOOOO BEEAAAAR! – Usłyszałem wrzask.

- CO?! – zapytałem mając twarz przyłożoną do poduszki.

Cisza. Westchnąłem z ulgą.

- BOOOOOOOOOOOOO BEEEEAAAR!

- NO COOOOOOOOO?! – wrzasnąłem zirytowany odwracając się w stronę drzwi.

- CHODŹ TU!

- ZARAZ!

- ZARAZ TO TY SIĘ SPÓŹNISZ NA RANDKĘ Z HANNAH!

Jaka randka?! Jaka Hannah?!

O kurr...

- WSTAJĘ – ryknąłem i wstałem z łóżka. Zakręciło mi się w głowie, ale zignorowałem to. Miałem po prostu lekkiego kaca po imprezie.

Umyłem się i ubrałem w jakieś przyzwoite ciuchy, założyłem moją bordową bluzę oraz czarne Vansy i już chciałem wychodzić, gdy nagle moja mama podeszła do mnie z kromką chleba na talerzu.

- Śniadanie samo się nie zje – powiedziała.

Niestety...

- Zjemy na mieście – skłamałem.

- Nie! Zjesz teraz – rzekła stanowczo.

Wziąłem kanapkę z talerza i uśmiechnąłem się do niej słodko całując jej przy okazji w policzek.

- Kocham, żegnam – powiedziałem i wyszedłem z kromką w ręce.

Ugryzłem kanapkę po wyjściu z domu, a gdy usłyszałem, że mama zamyka drzwi, wyplułem chleb gdzieś w krzaki, a resztę wyrzuciłem do śmietnika i pojechałem Tico do kafejki, gdzie zawsze spotykałem się z moją dziewczyną.

Przyszliśmy w wyznaczone miejsce równocześnie. Powitaliśmy się uśmiechem i całusem.

- Hej. Jak tam? – zapytała. W jej oczach tlił się smutek.

- Wszystko w porządku – powiedziałem i pierwszy raz od dawna naprawdę wydawało mi się, że to jeden z lepszych dni. – A jak tam na uniwerku?

- Może najpierw wejdźmy... Tam wszystko Ci opowiem – powiedziała.

Przystałem na to i chwilę później siedzieliśmy w kawiarni opowiadając, co się u nas zmieniło.

- Jesteś pewien, że wszystko ok?

- Tak, naprawdę. Czemu pytasz?

- Bo zmizerniałeś! I schudłeś – zauważyła.

Nie prawda. Zrobiłem się gruby przez ten cholerny popcorn!

- Serio? – zapytałem, udając, że zupełnie się tego nie spodziewałem. Każdy mówił to samo. Ale to były kłamstwa.

- Martwię się, Lou – wyznała po chwili ciszy.

- Nie masz powodów do zmartwień. Wszystko jest w porządku – zapewniłem ją, złączając nasze dłonie.

- Wiesz, że kocham Cię takiego, jakim jesteś, prawda?

- Wiem – odpowiedziałem gapiąc się w zamyśleniu w podłogę.

- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.

Nie prawda... Kocham Cię, ale nawet Ty nie zdołasz mnie zrozumieć.

Uśmiechnąłem się smutno, a Hannah ścisnęła mocniej moją rękę.

- Kocham Cię, Boo Bear – rzekła.

- Też Cię kocham, ślicznotko.

- Pamiętasz nasze wspólne chwile w liceum? – Nareszcie zmieniła temat na coś przyjemnego.

You're my reason to smile || Larry [PL] - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz