Rozdział 15

347 32 11
                                    

Dzień Wigilii nadszedł szybko. Nie zjadłem śniadania, ponieważ stwierdziłem, że najem się wieczorem świątecznym puddingiem i tymi wszystkimi rzeczami.

Rano miałem spotkać się z Hannah na naszym ulubionym wzgórzu, z którego zawsze zjeżdżaliśmy na sankach mając po piętnaście lat. Oczywiście dorośli patrzyli na nas jak na debili, ale to nas nie obchodziło.

- Wychodzę – zwróciłem się w głąb domu właściwie nie mając nikogo konkretnego na myśli. – Wychodzę! – powtórzyłem nie usłyszawszy odpowiedzi.

- Wiem – odparła zirytowana Lottie pojawiając się w hallu.

- Ok. – Już chciałem wychodzić, gdy nagle odwróciłem się z powrotem do siostry. – Wszystko gra?

Lottie wzruszyła ramionami z szerokim uśmiechem.

- Jest Wigilia, jest dobrze – powiedziała.

Uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem szybko, a później wyszedłem z domu.

Na wzgórze dotarłem po dwudziestu minutach. Normalnie zajmowało mi to mniej czasu, ale spadło mnóstwo świeżego śniegu i cały czas się w nim zapadałem.

Gdy dotarłem na miejsce, Hannah już stała przy jednym z drzew trzymając ze sobą sanki.

- Hej – przywitałem ją trochę zbity z tropu.

- Cześć, Lou!

Przytuliliśmy się.

- Po co te sanki? – zapytałem.

- Będziemy zjeżdżać – zaśmiała się.

- Co?! Ostatnio zjeżdżaliśmy kilka lat temu. Teraz mamy po dziewiętnaście lat.

- Co z tego? Jesteśmy jeszcze młodzi, Lou. Nie zachowuj się jak trzydziestolatek. To do Ciebie nie pasuje.

Westchnąłem z poirytowaniem, ale ustąpiłem i chwilę później staliśmy już na samej górze, gdzie mnóstwo dzieci również przyszło pozjeżdżać.

- Boże Święty, co ja robię – westchnąłem zajmując miejsce za Han na jej sankach.

- Gotowy? – zapytała.

- Nie?

- Jedziemyyy – pisnęła i odepchnęła się od ziemi, ale sanki nie drgnęły. – Louu...

Przewróciłem oczami, ale odepchnąłem nas i chwilę później zjeżdżaliśmy śmiejąc się jak pięciolatki.

- Jesteśmy dziecinni – rzekłem, gdy byliśmy już na dole.

- Nie prawda – zaprotestowała Hannah. – Jedziemy jeszcze raz. Ciągniesz.

Bez słowa komentarza po prostu zacząłem wciągać sanki, na których siedziała Hannah, na szczyt. Następnie zjechaliśmy po raz kolejny, a ja poczułem się jak kilka lat wcześniej.

Później to Hannah ciągnęła mnie pod górę. Mogę jedynie powiedzieć, że to ona nalegała, że będziemy się wciągać na zmianę, ja byłem raczej za tym, żeby cały czas ciągnąć sanki pod górę, ponieważ byłem gruby.

Minęło pół godziny, a my cały czas zjeżdżaliśmy.

- Ostatni raz – westchnęła Han, gdy wciągnęła mnie pod górę.

- Ok.

Hannah usiadła przede mną, a ja delikatnie ją objąłem. Odepchnęliśmy się nogami i zjechaliśmy z dużą prędkością.

- Zaraz się... – krzyknęła Walker, ale nie dokończyła, ponieważ sanki ostro skręciły, a my wypadliśmy.

- ...wywrócimy. – dopowiedziałem leżąc plackiem na śniegu.

You're my reason to smile || Larry [PL] - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz