Rozdział 17

310 25 6
                                    

Nastąpiła niezręczna cisza. To znaczy, wszyscy biegali z szampanami i tulili się cały czas gadając, ale pomiędzy nami nie była nawiązana żadna konwersacja. Ani ja, ani Harry nie spieszyliśmy się z wyjaśnieniami, a niedowierzanie na twarzy Gemmy powoli ustępowało obrzydzeniu.

- Co Ty, do cholery, robisz, Harry?!

Chłopak nic nie odpowiedział. Patrzył tylko w ziemię.

- Całuję Louisa.

Usłyszałem jak Gemma łapczywie nabiera powietrza do płuc.

- Jak to w ogóle możliwe?! Ty i... Przecież... Ty jesteś kobieciarzem! A Louis ma Hannah!

- Już nie – rzekł Styles.

- Myślałam, że Ci przeszło. A tu, proszę bardzo! Gdybyś nie uśpił mojej czujności, nie doszłoby do tego!

- Do czego?! Do tego, że jestem szczęśliwy, że mam dla kogo żyć, że pomagam komuś, kto nie chce tu być i tylko ja przytrzymuję go przed tymi wszystkimi rzeczami, które sobie robił?!

- Nie doszłoby do tego, że robisz z siebie pośmiewisko! – wydarła się Gem.

Zamarłem. Moje serce dosłownie przestało bić i wstrzymałem oddech, bo ona miała tyle cholernej racji. Robiliśmy z siebie idiotów, gejów, którzy nie cieszą się dobrą sławą.

Harry nie odpowiedział. Chyba zrozumiał dokładnie to samo, co ja.

- Idziemy do domu, Hazz!

- Nie – wymamrotał chłopak i podszedł do mnie.

- Musimy pogadać!

Harreh westchnął i popatrzył na mnie.

- W porządku?

- Jasne, idź. Dokończę kawał bez Ciebie – powiedziałem nieśmiało.

Styles ruszył w stronę siostry, a gdy wyszedł przez bramę, ona obdarowała mnie morderczym i równocześnie chłodnym spojrzeniem.

- W porządku? – zapytał Ed, który nagle się pojawił.

- Nie – wyznałem. – To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

- Przejdzie jej – powiedział Ed.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Bo miałem mnóstwo wpadek, a ona za każdym razem o tym zapominała.

- Trzeba będzie się zbierać – rzekłem patrząc na grupkę pijanych imprezowiczów.

- Taa, chyba tak. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli dzisiaj prześpię się z Twoją przyjaciółką?

- Jeśli nie złamiesz jej serca, śmiało.

- Okej – rzekł i ruszył do Jasmine, a później szepnął jej coś do ucha, przez co przygryzła dolną wargę i pokiwała powoli głową.

Podczas gdy ludzie powoli przełazili przez płot, ja namalowałem sprejem kutasa, a później napisałem "I HATE THE WORLD" i również opuściłem podwórko dyrektora.

Harry's POV:

Szliśmy powoli w stronę domu nie przełamując niezręcznej ciszy.

- Powiedziałeś o tym rodzicom?

- Nie.

- A masz w ogóle w planie im o tym powiedzieć?

Wzruszyłem ramionami.

- Czemu chcesz mnie kontrolować?

- Nie sądzę, żeby Louis był kimś dobrym dla Ciebie.

- Niby czemu? – oburzyłem się.

You're my reason to smile || Larry [PL] - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz