Rozdział 21

265 25 2
                                    

Obudziłem się około szóstej, ponieważ chłopak w okularach postanowił zrobić kawę w głośnym ekspresie.

- Sorry – rzekł, gdy zobaczył jak zrywam się z kanapy. – Muszę naładować akumulatory.

- Pracowałeś całą noc?! – Zupełnie nie miałem pojęcia, po co go o to pytam.

Chłopak skinął głową, po czym upił łyk kawy.

- Tego mi było trzeba – westchnął, uśmiechając się.

- Gdzie jest Ed?

- Prawdopodobnie śpi. Chyba że poszedł do baru.

Wstałem z kanapy i ruszyłem do drugiego pokoju, gdzie na małym biurku stał laptop, a na materacu pod oknem spał Ed.

Odetchnąłem powoli. Nie chciałoby mi się szukać go po barach, chociaż powinienem to zrobić, gdybym musiał.

- Idziesz dzisiaj do szkoły? – zapytał kolega Eda.

- Um... tak. – Wzruszyłem ramionami. - Co innego miałbym zrobić?

- Dopilnuj, żeby tam trafił. – Wskazał na Sheerana.

- Rozumiem, że odgrywasz rolę jego taty.

- Ktoś musi – rzekł. – I tak jest lepiej niż było kilka miesięcy temu. Wtedy przyprowadzał co noc nową dziewczynę i pieprzyli się na kanapie, na której dzisiaj spałeś.

Postanowiłem zignorować ten fakt, że kanapa nie jest czysta i prawdopodobnie są tam zaschnięte ślady, które mówią o czynach Eda.

- A później?

- Później się ogarnął. Przeze mnie, ponieważ ustawiłem mu ultimatum, gdy przyprowadził dwie dziewczyny, w tym jedną dla mnie, ale odmówiłem.

Uśmiechnąłem się i spojrzałem na zegarek. Dochodziła 6:15.

- Macie tu jakiś prysznic, czy coś?

- Pewnie. Drzwi obok.

- Dzięki.

Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic patrząc na moje czyste ręce, które nie były pokryte żadnymi bliznami.

Czyli da się...

Westchnąłem na samą myśl, że mógłbym znów okaleczyć moje ciało.

Waga.

Zanim mogłem się obejrzeć, wyskoczyłem z prysznica i zacząłem przeglądać łazienkę w poszukiwaniu wagi. Gdy stwierdziłem, że żadnej nie ma, odetchnąłem powoli.

To Cię nie minie, Louis.

- Zamknij się – syknąłem cicho do mojej podświadomości.

Wiesz, że i tak się zważysz, a później będziesz wymiotował. Bo jesteś grubą świnią.

Złapałem się za głowę i zacząłem szarpać moje włosy.

Ten okropny głos w mojej głowie nie mógł się oczywiście zamknąć. Ta pesymistyczna część mojej osobowości musiała się zawsze wtrącić. I to właśnie wtedy, gdy dobrze mi szło.

Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem, że Ed już nie śpi. Jego niebieskie oczy były wesołe, a delikatny uśmiech nie schodził mu z ust.

- Piłeś? – zapytałem.

- Nie.

- A ćpałeś?

- Widzę, że teraz mam dwie niańki – zauważył.

You're my reason to smile || Larry [PL] - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz