Rozdział 5

6.7K 645 385
                                    

Ramiona Michaela opadły, kiedy ten wszedł do swojego pustego mieszkania. Natychmiast powitało go zimne powietrze, ale był do tego przyzwyczajony, więc jedynie wzruszył ramionami.

Michael rozejrzał się po swojej małej przestrzeni do życia. Składała się z małej kuchni i salonu, który był od niej niewiele większy. Jego sypialnia była bliska rozmiarowi publicznej toalety, a jego łazienka składała się jedynie z porysowanego prysznica, ubikacji i zlewu. Wszystkie ściany były w szarym kolorze, przez co jego mieszkanie wyglądało jak więzienna cela.

Michael westchnął i pozwolił swojemu plecakowi zsunąć się z jego ramion, by uderzyć w podłogę z głuchym odgłosem. Zwykle teraz martwiłby się o pokrycie kosztów jedzenia i wynajmu, ale jego myśli ciągle krążyły wokół incydentu z Lukiem.

Dlaczego, spośród wszystkich ludzi, Luke chciał się spotkać właśnie z nim? Jasne, powiedział Michaelowi, ale to ciągle było marne wytłumaczenie.

Michael wtoczył się do swojej małej kuchni i wyciągnął szklankę z wiszącej szafki, po czym napełnił ją zimną wodą z kranu. Nie rozumiał, czemu wszyscy narzekali na kranówkę. Według niego była w porządku.

Michael skopał z nóg swoje buty, biorąc przy okazji łyk wody. Była Wigilia, kolejny rok musiał spędzić ją sam. Minęło już pięć lat. Nie rozumiał, dlaczego jeszcze nie otrząsnął się z tego, co się stało.

Michael odłożył szklankę na najbliższy blat i wyciągnął swój telefon. Chciał zadzwonić do Ashtona, swojego przyjaciela, ale on najprawdopodobniej był zajęty swoim chłopakiem Calumem, więc po prostu ponownie schował telefon i skierował się do sypialni.

Nie przejmując się zmianą ubrań, wczołgał się pod pościel i owinął się nią. Kojący zapach lawendy wypełnił jego nozdrza, kiedy powoli odpływał w głęboki sen, z tyłu głowy mając ciągle wydarzenie z Lukiem.

-

*beep* *beep* *beep*

Michael jęknął i brutalnie uderzył w swój budzik, od razy wyłączając piekielny dźwięk, krzyczący na niego, by się obudził. Przynajmniej była sobota. Dzień, w którym Michael dostawał swoją wypłatę.

Michael przeciągnął się, wspomnienia ostatniej nocy pojawiły się w jego umyśle. Nie chciał myśleć o tym cały dzień, ale było to nieuniknione.

Boże Narodzenie. Michael nie mógł nigdzie iść. Nie mógł zrobić nic, co zajęłoby jego myśli. To był kolejny powód do nienawidzenia tego dnia, bo bądźmy szczerzy, ta lista ciągnie się w nieskończoność.

Michael wziął swój telefon ze stojącej obok szafki nocnej i zmrużył oczy, kiedy uderzyło go jasne światło. Zauważył, że ma jedną nową wiadomość i szybko odblokował telefon.

Otworzył wiadomości i nacisnął na imię u góry, które głosiło 'Ashton'.

Od: Ash

Hej chłopie! Wesołych Świąt! Ja i Calum mamy coś dla ciebie, więc pośpiesz się i wpadnij do nas asap!*

Akurat kiedy Michael miał odpowiedzieć, przyszła do niego kolejna wiadomość.

Od: Ash

P.S. Wesołych Świąt idioto! - Cal

Michael uśmiechnął się z obu wiadomości i zablokował telefon. Każdego roku od pięciu lat, Michael musiał spędzać Święta z tą dwójką. Oni nie mieli nic przeciwko, ale Michael nienawidził tego, że ciągle do nich przychodził.

Wyszedł z łóżka i mozolnie skierował się do szafy, skąd wyciągnął czarne, obcisłe spodnie i podartą koszulkę Black Veil Brides. Zaraz potem zaczął się rozbierać, drgając, kiedy zimne powietrze uderzyło w jego gołe plecy. Chwilę później miał na sobie wszystkie ubrania i telefon w kieszeni.

Michael wziął szklankę wody z blatu i włożył ją do zlewu, zanim założył buty i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Nie przejmował się zabraniem kurtki, zimne powietrze go nie obchodziło.

Wpychając ręce do kieszeni, Michael otworzył drzwi wejściowe. Wiatr zmierzwił jego różowe włosy, kiedy wszedł na chodnik, kierując się do domu Cashtona. Nie był on bardzo daleko, jakieś siedem bloków stąd.

Michael kopał żwir z każdym krokiem. Lubił dźwięk, który wydawały pojedyncze kamyczki uderzające o siebie. Wiatr uderzał w jego gołe ramiona, ale zareagował na to jedynie ich wzruszeniem.

Michael spojrzał w górę na znak z nazwą ulicy, który właśnie pojawił się nad nim. Smith AVE.

Akurat kiedy Michael miał przejść przez pasy, poczuł za sobą czyjąś obecność.

- Hej! Wesołych Świąt!

Michael spojrzał w górę, by zobaczyć Luke'a stojącego po jego prawej stronie. Michael zmierzył chłopaka spojrzeniem, po czym odwrócił się, by przejść przez drogę.

- Nara, dziwaku - rzucił Michael, garbiąc się. Mały grymas pojawił się na ustach Luke'a, kiedy przyspieszył, by zrównać się z różowowłosym chłopakiem.

- Gdzie idziesz? - spytał Luke, usiłując nawiązać konwersację. Michael nawet na niego nie spojrzał, utrzymywał wzrok w jednym punkcie przed sobą.

- Nie twój interes - wycedził w końcu. Michael nie wiedział, czemu był taki niemiły dla Luke'a, zwłaszcza w Święta.

Luke zaczynał czuć lekką urazę. Chciał się dowiedzieć, czemu Michael był dzisiaj tak opryskliwy.

- Cóż, ja idę do domu moich przyjaciół, Caluma i Ashtona - odpowiedział Luke, usiłując podtrzymać ich namiastkę rozmowy. Michael zatrzymał się i spojrzał na Luke'a, jakby właśnie zobaczył ducha.

- C-co? - spytał Luke, biorąc swój kolczyk między zęby. Michael zmierzył go ponownie, po czym w końcu spojrzał mu w oczy.

- Ja też. - Michael wzruszył ramionami i kontynuował marsz. Luke natychmiast poczuł wewnątrz jakieś dziwne uczucie, kiedy przyspieszył, by ponownie zrównać się z chłopakiem.

Kontynuowali dalszą drogę w ciszy. Michael spoglądał co jakiś czas na Luke'a, ale odwracał się, zanim ten zdążyłby coś zauważyć.

Nie zajęło im długo, żeby dotrzeć do domu ich przyjaciół. Luke zadzwonił dzwonkiem do drzwi, więc byli zmuszeni stać i czekać w niezręcznej ciszy.

Luke spojrzał na Michaela, w końcu zauważając, jak ten się na niego gapił. Wzrok Luke'a zjechał na usta Michaela, po czym wrócił do jego zielonych oczu.

Tych dwoje nie zauważyło nawet, jak bardzo się do siebie zbliżyli, dopóki drzwi nie otworzyły się szeroko i zostali zaatakowani przytuleniami.

- Wesołych świąt, kutafony! - Calum wrzasnął, kiedy on i Ashton wyciągnęli ręce i brutalnie wciągnęli przyjaciół do środka.

- To będzie długi dzień - Michael westchnął, skopując buty ze stóp.

-

*- as soon as possible

Mam nadzieję, że rozdział Wam sie podobał c:

Zabieram sie za fizykę, a Wam życzę miłego poniedziałku x

Do następnego x

Bath bomb [Muke pl]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz