Rozdział 12

4.2K 511 58
                                    

- Mamusiu?

- Mamo?

- MAMUSIU!

Mama Michaela ściskała kierownicę z niesamowitą siłą, przez co jej kostki przybrały biały kolor. Jej zmasakrowana twarz nabierała jeszcze głębszego, czerwonego koloru. Jej głowa pulsowała, tak samo jak jej podbite oko. Wiedziała, że nie powinna była wyjeżdżać, ale musiała to zrobić.

- Mamo? Czemu mi nie odpowiadasz, mamusiu? - jej czteroletni syn spytał, w jego oczach wzbierały łzy. Jego mama go przerażała. Chciał odpowiedzi.

Ale Karen była zbyt zatracona w dźwięku deszczu bębniącego jej w uszach. Nie była w stanie stwierdzić czy deszcz przybrał na sile, czy nie, ale pogarszał jej, i tak już nieprzyjemny, ból głowy.

Wiedziała, że nie da rady dotrzeć do domu. Zaczynając od deszczu, przez pobicie, aż po otaczającą ich ciemność na autostradzie. Powinna była zostać na noc w motelu, ale nie była w stanie już kontrolować swojego ciała.

Zdecydowanie za szybko, światła innego samochodu wyłoniły się z gęstej mgły. Karen wiedziała, że to był już koniec.

Karen wiedziała, że popełniła wielki błąd.

- Michael, kochanie, nieważne co się stanie, zawsze będę Cie kochać. - To było wszystko, co dała radę powiedzieć przed zderzeniem...

Michael usiadł i sapnął, przykładając rękę do piersi. Jego serce biło niewyobrażalnie szybko, a pokój dookoła niego wirował. Był zdezorientowany.

Światło dochodzące z telewizora utrudniało mu rozglądanie się dookoła, oślepiając go na moment.

Wypuszczając uroczą wiązankę przekleństw, zaczął się wiercić w poszukiwaniu pilota. W końcu na niego trafił i wyłączył telewizor, a jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności.

Na jego stoliku do kawy leżało puste pudełko po pizzy, razem z w połowie opróżnioną butelką mrożonej herbaty i dwiema szklankami.

Dwiema?

Wtedy Michael przypomniał sobie wczorajszą noc. Farbowanie włosów, Luke proszący go o zostanie jego, Luke.

Michael uśmiechnął się na myśl o wczorajszych wydarzeniach, ale nie mógł włożyć w to aż takiego zaangażowania, odkąd wspomnienia jego snu ciągle wirowały mu w pamięci.

Czemu te sny pojawiły się tak nagle? Co one znaczyły?

Zegarek na piecu Michaela pokazywał godzinę 5:53. Nie był pewny, czy Luke musiał dzisiaj iść do pracy, ale on miał wolne.

W końcu odwrócił się twarzą do Luke'a, śpiącego spokojnie na kanapie. Jego łokieć leżał na oparciu kanapy, jego wargi były lekko rozchylone i wydobywało się przez nie ciche pochrapywanie. Leżał w lekko zgiętej pozycji, jakby trzymając czyjąś talię.

Ten widok był po prostu perfekcyjny.

Michael był już totalnie rozbudzony. Nie było sensu we wracaniu z powrotem do spania. Pewnym było, ze Luke za niedługo się obudzi, a najprawdopodobniej będzie wtedy głodny.

Michael wstał z kanapy i skierował się w stronę ekspresu do kawy, powłócząc przy tym nogami. Włączył go, cicho dziękując Bogu, ze nie wydawał żadnych głośnych dźwięków, co działało na jego korzyść.

Po napełnieniu go wystarczającą ilością ziaren kawy i wody na co najmniej 4 kubki kawy, zostawił ją do zaparzenia się i poszedł do swojej sypialni, żeby się przebrać.

Zatrzymał swoją koszulkę Green Day, nie chcąc jej jeszcze zmieniać i zamienił swoje dżinsy na parę czarnych dresów. Potem wyprawił się do łazienki, bawiąc się swoimi świeżo zafarbowanymi włosami, które jego chłopak mu uprzejmie pofarbował.

Chłopak.

Nie dalej niż pięć miesięcy temu, Michael mógł jedynie marzyć o byciu chłopakiem Luke'a.

Zgaduję, że marzenia się spełniają.

Zgasił światło w łazience i skierował się z powrotem do kuchni. Kiedy Michael wrócił, Luke nie leżał już na kanapie. Chłopak stał w miejscu, zdezorientowany. Gdzie on był?

- Dzień dobry, kotku. - Głęboki głos Luke'a dotarł do Michaela, powodując, że ten lekko podskoczył. Odwrócił głowę i zauważył Luke'a, opierającego się o kuchenny blat z kubkiem kawy w rękach.

- Aw, Mikey, przepraszam. Chodź do mnie. - Luke rozłożył ramiona, zapraszając Michaela do uścisku. Niebieskowłosy chłopak chętnie przyjął zaproszenie i rzucił się w ramiona wyższego chłopaka.

Jak tylko Michael wpadł w objęcia Luke'a, natychmiast otuliło go jego ciepło. Luke schował głowę w zagłębieniu szyi Michaela, dając mu pełny dostęp do swojego naturalnego zapachu.

- Obudziłem cię? - wymamrotał Michael, ciesząc się chwilą bliskości między nimi.

- Nie. I tak przyzwyczaiłem się do wstawania o tej porze. Muszę dzisiaj iść do pracy - odpowiedział Luke, zabierając głowę z szyi Michaela. Niebieskowłosy chłopak zmarszczył brwi. Chciał spędzić ten dzień ze swoim chłopakiem.

Michaelowi nigdy nie znudzi się wymawianie tego słowa.

Michael jęknął, odsuwając się całkowicie od Luke'a.

- Od kiedy do kiedy?

- Od dziewiątej do szesnastej.

Michael zmarszczył brwi. Luke musiał wyjść lada chwila. Jak niby ma teraz spędzić swój dzień?

- Jest w porządku, kotku. Wrócę tutaj po pracy - zapewnił go Luke, biorąc ostatni, duży łyk swojej kawy i odkładając kubek na blat.

- Muszę iść. Pa, Mikey. - Luke złożył szybki pocałunek na jego czole, kolejny szybki uścisk i wyszedł.

Cudownie, kurwa.

-

Okay, dowiadujemy się czegoś o przeszłości Michaela.

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał, chociaż statystyki ciągle spadają, sigh.

Przepraszam za to opóźnienie :')

Do następnego x

Bath bomb [Muke pl]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz