2 - "Nie jestem Nathalie."

108 5 0
                                    

Od dobrej godziny siedziałem na imprezie u domniemanego Jacoba. Czy byłem pijany? Owszem, ale nie na tyle by nie wiedzieć co się wokół mnie dzieje. Nie mogę powiedzieć tego samego o moich przyjaciołach. Przeskanowałem najbliższe mi otoczenie wzrokiem. Calum odstawiał jakieś dziwne pozy na stole w salonie, Michael tradycyjnie zarywał do jakiejś laski by zaspokoić swoje potrzeby, a Ashtona nie widziałem wcale. Zbytnio się tym nie przejmowałem, jest pełnoletni. Albo rzyga w kiblu, albo śpi w basenie. Nic pomiędzy.

Westchnąłem popijając whisky, co jakiś czas biorąc większe łyki, przez co lekko się krzywiłem. Ale nie przeszkadzało mi to. Byłem tu żeby zapomnieć, a nie żeby martwić się o smak alkoholu którego sam sobie nalałem.

- Przepraszam, mógłbyś podać mi tamtą butelkę? - Usłyszałem dziewczęcy głos po swojej lewej. Odwróciłem się w jej stronę. Lekko się uśmiechała, wskazując palcem na rzecz, której nie może dosięgnąć ze względu na przepychający się tłum. Podałem dziewczynie butelkę jakiegoś alkoholu, na co ta uśmiechnęła się szerzej. Gdy przyglądnąłem się jej dokładniej, zauważyłem że jest to laska do której ma zamiar dobrać się Clifford.

- Tylko nie spij się tak żeby nie trafić do domu. - Spojrzałem na alkohol który trzymała w dłoni dostrzegając, że ma więcej procentów niż zauważyłem na pierwszy rzut oka.

- Cóż za troska. Przykro mi, ale zaklepałam sobie już tamtego tam. - I wskazała na Michaela, który szeroko się do niej uśmiechał.

No tak, mogłem się domyśleć że zaraz wpadnie na to że chcę sobie ją zająć na noc.

- To mój przyjaciel.

- Tak? Cholernie miły i romantyczny z niego chłopak. - Zerknęła na niego odwzajemniając uśmiech.

Jak usiłuje kogoś zaliczyć to zawsze taki jest.

- To z pewnością jego duży plus. - Spojrzałem na dziewczynę która nawet nie raczyła odwrócić na mnie wzroku, ciągle lustrując Michaela od góry do dołu.

- Myślisz że uda mi się wyciągnąć od niego jego numer?

Ok, zdziwiłem się. Czy ona myśli że Michael ma zamiar wiązać z nią swoją przyszłość?

- Zapytaj się go. - Wzruszyłem obojętnie ramionami.

- Zapytam. Tobie też radzę sobie kogoś znaleźć, a nie tak stać i opróżniać zapasy alkoholu. - Popatrzyła na mnie z lekką pogardą, pewnie zaczynając mieć do mnie jakieś wątpliwości.

Clifford, czy możesz już zamoczyć i pozbyć się tej laski?

- A ty może wróć już do swojego partnera seksualnego, zanim znajdzie sobie inną. - Ona prychnęła i odeszła w stronę kolorowowłosego. Ten złapał ją za rękę, i zniknął w tłumie, a i tak zdążyłem zauważyć jak jego koleżanka wystawiła mi środkowy palec.

Weschnąłem zauważając że opróżniłem już cały kubek z alkoholu. Odwróciłem się chcąc nalać sobie jakiś kolejny napój wysokoprocentowy, gdy coś przykuło moją uwagę.

Szczupła sylwetka, blond włosy sięgające za ramiona...

Hemmings, głupiejesz.

- To nie jest możliwe. - Powiedziałem do siebie spoglądając na dziewczynę niedaleko, stojącą tyłem. - A może?

Raz kozie śmierć.

Odstawiłem pusty kubek, i zacząłem stawiać wolne kroki w kierunku blondynki. Jak na złość zaczęła przesuwać się do przodu i znikać w tłumie. Przepychałem się między pijanymi ludźmi, szukając wzrokiem dziewczyny którą zgubiłem. Szedłem przed siebie rozglądając się dookoła, nigdzie nie mogąc jej znaleźć. Po chwili na kogoś wpadłem.

- Jak chodzisz? - Jakiś gość, swoją drogą całkiem muskularny, patrzył na mnie wzrokiem "masz trzy sekundy na ucieczkę".

Tak Hemmings, wpadnij akurat na takiego typa.

- Ta, przepraszam. - Praktycznie go olałem, znów poszukując wzrokiem kogoś, kogo zgubiłem dwie minuty temu. Jednak mój punkt zawieszenia się zmienił, gdy mój kręgosłup zaliczył bliskie spotkanie ze ścianą.

- Nie ignoruj mnie, nic nie warty śmieciu. - Warknął, patrząc na mnie groźnie.

- Nic nie warty? Ledwo go znasz i już tak go zaniżasz? - Nagle z tłumu wyszedł Ashton, który o dziwo nie umarł.

- Nie wtrącaj się. - Odwrócił się w stronę Irwina mierząc go morderczym wzrokiem. Ten spojrzał na niego bez wzruszenia.

- Nie pierdol i go puść. - Powiedział stanowczo, podchodząc do niego. Odepchnął go ode mnie, i bez problemu powalił na podłogę. Siłownia robi swoje.

Postanowiłem że nie będę się zagłębiać w całą sytuację która miała tu miejsce, i dokończę to co zacząłem. Niepostrzeżenie odszedłem od zbiegowiska, gdyż mężczyzna na którego wpadłem wcześniej, był zajęty myśleniem nad tym jak obić Ashtonowi twarz. Kto komu obije się zobaczy.

Miałem obawy, że już jej nie znajdę, że pewna moja nadzieja zniknęła w tłumie. A jednak los postanowił się do mnie uśmiechnąć, i po chwili ją dostrzegłem. Bez zawahań zacząłem do niej podchodzić. Byłem już naprawdę blisko, gdy ona się odwróciła, i rozwiała wszelkie moje nadzieje.

- Oh... - Podrapałem się po karku, spoglądając na kompletnie obcą mi dziewczynę.

- Jeżeli chciałeś zaprosić mnie do tańca, lub czegokolwiek innego, wystarczy zapytać. - Zbliżyła się, zaczynając ewidentnie się do mnie przystawiać.

- Nie jesteś tą dziewczyną której szukałem. - Odpowiedziałem z zawodem w głosie odsuwając się od niej.

- A jak ma na imię twoja koleżanka? - Musiała dostrzec że jestem nią kompletnie niezainteresowany, bo odsunęła się na bezpieczną odległość.

- Nathie, to znaczy Nathalie. - Poprawiłem się spuszczając wzrok.

- Nie jestem Nathalie, przykro mi. - Rzuciła mi krótkie spojrzenie i odeszła.

Westchnąłem i opadłem na pobliskie krzesło.

Jak bardzo głupi muszę być żeby myśleć że wróciła? Pozatym, ona nie chodziła na imprezy. Zawsze jak chciałem ją na ową wyciągnąć, ona zaprzeczała. Była typem grzecznej dziewczyny.

Albo jest nadal.

Nawet nie zauważyłem kiedy oczy zaczęły mi się szklić. Pieprzone wspomnienia. Zamknąłem je starając się uspokoić emocje, by nie rozpłakać się na imprezie jak małe dziecko. Gdy już je otworzyłem, ujrzałem przed sobą Ashtona.

- Luke, znowu to robisz? - Spytał ze spokojem. Był cały i zdrowy, nawet zadrapania.

- Jak ci poszła konfrontacja z tym osiłkiem? - Bezowocnie próbowałem wykręcić się z tematu.

- Lucas, znam cię bardziej niż Liz Hemmings, nie wkręcaj mnie. - Spojrzał na mnie wręcz z politowaniem. Westchnąłem.

- Tak. - Odpowiedziałem prawie niesłyszalnie.

Usiadł koło mnie, mierząc mnie zmartwionym wzrokiem.

- Wszyscy wiemy że jest ci ciężko. - Położył dłoń na moim ramieniu. - Wiesz że staramy ci się pomóc.

- Wiem o tym Ash. - Spojrzałem na przyjaciela. - Ale zostaje mi ból psychiczny.

- Stary, tak bardzo ci współczuję. Kiedyś ją odnajdziesz. - Próbował mnie pocieszyć.

- Gówno prawda.

- Powiedz mi teraz, wprost, co czujesz.

Spojrzałem na przyjaciela szklącymi się oczami.

- Bo ja w ogóle sobie nie radzę.

Hi! ♡

Kolejny rozdział z życia Luke'a! + dodam jeszcze że jutro piątek. 😍

Dashy x

Amnesia | L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz