- Kurwa Luke, ile można na ciebie czekać?! - Wrzasnął zirytowany Ashton, gdy po czterdziestu minutach stanąłem w progu jego drzwi z cheesburgerem w ustach i całą paczką frytek w ręce.
- Ty pieprzony egoisto! - Wtrącił Michael widząc jedzenie w mojej dłoni. Tylko jedną porcję.
- Gordon, uspokój się, podzielę się z tobą.
- Tylko dlatego że powiedziałeś że się podzielisz nie zrobię ci krzywdy za zwrócenie się do mnie drugim imieniem. - Odrazu zrobił mi miejsce na kanapie, przesuwając Ashtona w bok. Tak wyszło, że Calum znalazł swoje miejsce na podłodze, i obecnie masował swoją obolałą miednicę.
Tak, Clifford nienawidził swojego drugiego imienia i do tej pory uważa, że Karen go tym skrzywdziła.
- Skoro dasz Michaelowi...
- Nie Calum, ty nie dostaniesz. - Oznajmiłem odrazu, doskonale wiedząc o czym chciał powiedzieć chłopak. Ten tylko wydął wargę, a Michael wypiął dumnie pierś.
- Ktoś tu musi być tym lepszym! - Gdy już miał sięgnąć po frytkę, lub też sześć naraz, ja dojadłem swojego cheesburgera i natychmiast odsunąłem paczkę od ręki chłopaka. - Lucas no!
- Naprawdę myślałeś że ci dam? - Zacząłem konsumować frytki z wyższością wymalowaną na twarzy. - Masz 20 lat, ale pracy nie. To o czymś świadczy, Gordon.
- Teraz mogę ci zajebać. - Niemal natychmiast się podniósł, przez co Calum ponownie upadł na podłogę. Bo zdążył się już podnieść. No prawie zdążył.
- Woah, spokój! - Zasłoniłem rękami twarz. - Nie pamiętasz jaką mamy zasadę?
- Nie bijemy się. Tak, doskonale to wiem. - Ponownie opadł na kanapę... z moimi frytkami w dłoni. - I kto tu jest lepszy, Hemmings?
Ta podła farbowana kreatura mnie wychujała i ukradła moje frytki, kupione za ciężko zarobione pieniądze.
- Kupię nowe. - Odparłem po chwili zastanowienia.
- Napewno nie teraz. - Do salonu wkroczył pan domostwa - Ashton Fletcher Irwin. Który patrzył na to pomieszczenie wzrokiem perfekcyjnej pani domu. - Lucas, ten papierek po cheesburgerze nie ma swojego miejsca na stole. Wyrzuć.
- Zaraz, panie perfekcyjny. - Parsknąłem śmiechem. - Od kiedy ty się zajmujesz czystością w swoim domu?
- Cholera Hemmings, już to wałkowaliśmy! Na poważne rozmowy ma tu być czysto!
I dopiero teraz przypomniałem sobie po co tu przyjechałem i zmarnowałem swoją cenną benzynę.
- Dobra. - Westchnąłem. - Gdzie ty masz kosz?
- No wiesz, znajduje się on w kuchni, na prawo od północnej ściany, jakieś pięć, góra sześć metrów od lodówki, w narożniku. - I zaś zniknął w kuchni.
- Jak tam poszedłeś to mogłeś wyrzucić! - Krzyknąłem.
- Nie ma mowy!
Ponownie westchnąłem i podniosłem się biorąc papier do ręki. Spojrzałem na chłopaków takim wzrokiem jakbym zaraz wyjeżdżał na wojnę. Calum widocznie zrezygnował, i leży teraz na podłodze, Michael natomiast... on... Wydaje mi się że jedyne co usłyszał z ostatniej wypowiedzi Ashtona to "lodówka".
- Szybka akcja, ja wyrzucam papier i cię osłaniam, a ty zabierasz się za lodówkę. - Skierowałem słowa do kolorowowłosego który natychmiast się podniósł.
Moje życie to nie tylko ta chujowa robota, zadawanie się z tą trójcą doprowadziło mnie do skraju idiotyzmu. Po prostu to ukrywam.
- Jestem gotowy. - Mike przygotował się tak, jakby zaraz miał przebiec bieg swojego życia.
- Ruszamy! - Ogłosiłem i popędziłem w stronę kuchni. Szybko wyrzuciłem papier i zacząłem osłaniać Michaela. Ten otworzył lodówkę, i jęknął.
- Tu nic nie ma!
- Tak samo jak w twojej. - Odparł Ashton, przez cały czas przyglądając się naszym poczynaniom. - Tylko Luke zawsze ma takie luksusy w lodówce.
- Luksusy? Błagam cię. - Prychnąłem na myśl co mam w lodówce. Coś było, to prawda, ale były to najtańsze produkty jakie są w stanie wystawić na półkach. W dodatku się kończą, a ja w dalszym ciągu nie dostałem wypłaty.
- Jeżeli porównasz to z lodówkami w naszych domach, to to, co masz ty, to jest burżuacja. - Odpowiedział z powagą.
Dobra, miał rację. Wiem, że jedyne co teraz robicie, to wyobrażacie sobie moich przyjaciół w wizji biedaków. No ale jak się nie ma pracy?!
- Dobra, koniec. - Ashton klasnął w dłonie. - Wszyscy do salonu!
- Nie ruszyłem się z niego! - Krzyknął Calum.
- Więc usiądź łaskawie na kanapie, ogłaszam Naradę Świętej Czwórcy. - Ten natychmiast spoważniał i jak oparzony usiadł koło nas na kanapie.
Narady to jedna z nielicznych rzeczy gdzie te australopiteki są poważne.
- Więc... masz coś? - Spytałem jako pierwszy patrząc na Asha.
- Tak. - Kiwnął głową wyciągając ze swojej kieszeni mój telefon, wchodząc w odpowiednie miejsce. - Majstrowałem przy tym pół dnia jak nie cały i odkryłem, że ostatnia wiadomość która została do ciebie wysłana, była z tego numeru.
Wziąłem telefon do ręki, i zacząłem skanować wzrokiem cyfry. Niestety, nie znam nikogo z takim numerem.
- Ash, jesteś wielki. - Przyznałem szczerze wiedząc, że dzięki jego staraniom jesteśmy o krok bliżej. - Ale widzę ten numer pierwszy raz na oczy.
- Uhm, ja się może wtrącę. - Usłyszałem głos Caluma który ewidentnie nie wiedział jak zacząć. - Całą trójką twierdzimy, że ten numer może należeć do... no wiesz.
- Do Nath. - Dokończył za niego Mike. Zmarszczyłem brwi.
- Nie... na pewno nie. - Weszłem w spis kontaktów. - To jest jej numer. - Pokazałem chłopakom telefon z numerem dziewczyny, a obok niego zdjęcie, które sam niegdyś zrobiłem.
Numer Nathalie nie zadzwonił do mnie od tamtej pory. Chociaż codziennie z nadzieją czekam, aż w końcu się odezwie.
- Oh, Luke. - Ashton wywrócił oczami. - Mogła zmienić numer, a ten pewnie już dawno jest nieaktywny.
- Nawet jeżeli to byłby jej numer... - Zrobiłem pauzę. - To dlaczego wysłała do mnie akurat tę wiadomość?
Każdy zaczął się zastanawiać, aż w końcu odezwał się Calum. Aż się zdziwiłem.
- Luke, jaki był wasz ulubiony film, lub filmy? - Spojrzał na mnie.
- Igrzyska Śmierci. - Powiedziałem odrazu, nawet nad tym nie panując. Wiedziałem o tym aż za dobrze.
- "Niech los zawsze ci sprzyja." - Zacytował SMS'a którego dostałem. - Przekręciła to z "Niech los zawsze wam sprzyja." Nieduża różnica ale jednak.
Calum Hood myśli. I myśli dobrze.
Spojrzałem po wszystkich z pomału odzyskującą się we mnie nadzieją.
- To musi być ona.
☆
Hej pysie. Pozdrawiam i miłego dnia. ×
Dash x
CZYTASZ
Amnesia | L.H.
FanfictionChciałbym obudzić się z amnezją, i zapomnieć o tych małych głupich rzeczach... Chociaż nie, nigdy nie chciałbym utracić wspomnień związanych z nią.