- Jeszcze jedno barman! - O nie wiem którą już z kolei dolewkę domagał się niezbyt trzeźwy klient, który od jakichś 20 minut okupywał wysokie krzesło przy barze. Wyglądał na około 40 lat, ale ręki sobie uciąć nie dam. Po jego wyglądzie uznałbym że właśnie skończył dzień pracy, dość szanowanej. Ubrany był w garnitur i nieskazitelnie białą koszulę, która już nieźle się wymięła. Krawat który powinien być zawiązany na jego szyi, luźno z niej zwisał. Musiał mieć jakiś powód dla którego go zapijał.
- Panu już chyba starczy. - Postanowiłem się w końcu do niego odezwać. Naprawdę nie mam ochoty zbierać go z podłogi, bo nikt inny by tego nie zrobił.
- Gadasz głupoty, nalewaj. - Wymamrotał kręcąc przecząco głową. Wywróciłem oczami nalewając mu whisky. Innego nie chciał pić.
- Na pierwszy rzut oka powiedziałbym że jesteś abstynentem. - Wziąłem ścierkę zaczynając wycierać szklanki, odwracając wzrok od pijanego mężczyzny.
- Nie oceniaj książki po okładce młody. - Skrzywiłem się lekko na to określenie. - Żona mnie zostawiła.
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na jego dłoń. Na palcu serdecznym spoczywała złotego koloru obrączka.
- Musiała mieć jakiś powód. - Mruknąłem próbując tak naprawdę odbiegnąć od tematu, który brzmiał za bardzo znajomo.
- Jeszcze mi tego nie powiedziała. - Skrzywił się czując palący alkohol w przełyku.
- I już ci nie powie. - Rzuciłem ścierką o blat, i wyszedłem na zaplecze wyciągając papierosa i zapalniczkę.
☆
- Ten stary biznesmen zaraz się przekręci. - Upewniając się że w moim oddechu nie czuć dymu papierosowego po zjedzeniu miętowego cukierka, wróciłem do baru.
- Nadal mu podają? - Pokręciłem głową w niedowierzaniu.
- Ta, po tym jak wyszedłeś na przerwę on nie zaprzestał upominać się o kolejne, więc przy barze stoi teraz Josh. - Kierownik westchnął.
Dzisiaj się starałem, więc jeszcze nie zaczął się na mnie drzeć.
- Co z nim zrobimy?
- Idź do niego Hemmings. - Rzucił mi krótkie spojrzenie i wyszedł, zostawiając pracowników samych sobie. Westchnąłem, poprawiając fartuch do którego zobowiązana jest każda osoba pracująca w tym miejscu. Wszyscy poszli zajmować się swoimi sprawami, więc i mi by się przydało. Weszłem do pomieszczenia i stanąłem za barem.
- Daj. - Mężczyzna kontaktował już coraz mniej, ledwo trzymając się na krześle.
- Nie ma mowy. Tobie już starczy. - Powiedziałem stanowczo, biorąc do ręki wcześniej rzuconą ścierkę i zacząłem wycierać blat. Mężczyzna jęknął przeciągle.
- Proszę. - Powiedział cicho, po chwili dostając pijackiej czkawki.
- Nie.
- Ale...
- Nie. - Uniosłem na niego wzrok, mierząc go poważnym spojrzeniem. Zmrużył oczy.
- Jesteś tylko barmanem, masz robić to, o co cię proszę, szczeniaku.
- Będziesz teraz rzucał przezwiskami? - Uniosłem brew, patrząc na niego niewzruszony. Takie sytuacje zdarzały się codziennie.
- Tego też mi zabronisz? - Próbował brzmieć groźnie, nie pozwalał mu tylko jego stan.
- Nie będę cię zbierał z twoich wymiocin, rozumiesz? - Spojrzałem na niego groźniej niż zwykle, na co ten prychnął.
- A kto powiedział że tak się stanie?
CZYTASZ
Amnesia | L.H.
FanfictionChciałbym obudzić się z amnezją, i zapomnieć o tych małych głupich rzeczach... Chociaż nie, nigdy nie chciałbym utracić wspomnień związanych z nią.