- Naprawdę jeszcze raz bardzo mi przykro.Mężczyzna cały czas wpatruje się we mnie z fałszywym współczuciem. Powtarza tą samą frazę każdego dnia, dziesiątkom ludzi. To w końcu jego praca, a on w pełni opanował technikę sztucznej empatii. Widzę to w jego oczach. Zmęczone, zaczerwienione i opuchnięte. Dużo pracuje, jednak z jego ciała wyczytać można, że nie może się doczekać aż wreszcie stąd wyjdzie. Mam ochotę powiedzieć mu wprost by dał sobie i mi spokój, ale wyprzedza mnie.
- Jeśli będzie Pani chciała odebrać ciało zmarłej w razie pogrzebu, niech nie fatyguje się Pani by znów przyjeżdżać. Wystarczy zadzwonić.
Wkłada rękę do kieszeni poplamionego płaszcza i wyciąga z niej pogniecioną wizytówkę. Kiedy chcę odmówić, ten zdąża wcisnąć mi ją w dłoń. Super.
- Chyba muszę już lecieć. - mówi mężczyzna, ale mimo to nie rusza się. Chyba myśli, że będę próbowała go dłużej zatrzymać. Nie chcę go rozczarować swoją obojętnością. Mogłoby to wyglądać dość podejrzanie.
- Skoro Pan musi, nie będę Pana zatrzymywać. Dziękuję za poświęcony czas. A i oczywiście zadzwonię.
Kiwa głową i odchodzi. Chyba to kupił. I dobrze. Nawet gdyby świat miała zaraz spotkać wielka apokalipsa, nigdy nie wykręciłabym jego numeru.
Rozglądam się.
Nie cierpię tego miejsca. Nie przez to, że każdemu kojarzy się ze śmiercią, bólem i zapomnieniem. Tylko dlatego, że powoli zaczynam się tu czuć jak w domu. To okropne, wiem, tylko jeśli ktoś bliski ci umiera, jesteś skazany na tysiące formalności, które zadręczają cię po jego śmierci. Gorzej jeśli umrze ich kilka, wtedy sam masz ochotę popełnić samobójstwo. Nie przez sam fakt ich śmierci, ale konsekwencji ich śmierci.
Dobra, mam dość jak na dziś, muszę się stąd wydostać. Kieruję sie w stronę masywnych metalowych drzwi. Napinam mięśnie by przygotować się do dużego pchnięcia. Duży ciężar. Za duży. Huk. Szybko wybiegam z pomieszczenia, a kiedy jestem już na korytarzu dostrzegam kogoś leżącego na ziemi. Najprawdopodobniej jest on ofiarą mojego niespodziewanego uderzenia. Nagle spogląda na mnie, a raczej przenika mnie swoim wzrokiem jak rentgen. Pędem wstaje i zaczyna otrzepywać płaszcz.- Na przyszłość uważaj bardziej. - prycha opryskliwie i od razu odchodzi szybkim krokiem. Nie dziwię się, że nie zauważył otwierających się drzwi. Ta czupryna pewnie ogranicza mu całą widoczność. Po chwili decyduję się zapomnieć o całej sprawie i iść dalej. I tak nigdy więcej tu nie wrócę. Na szczęście.
_____________________________
Hejka wam wszystkim!
No więc, to dopiero wstęp, i to bardzo krótki który napisałam bardzo dawno temu bez większego pomysłu jak wszystko mogłoby się potoczyć i w jakim kierunku pójdzie fabuła opowiadania, jednak od niedawna piszę już nowe rozdziały, które według mnie stają się na szczęście coraz lepsze z jednego na kolejny, tak więc mam nadzieję, że przeczytacie jeszcze kilka i przekonacie się do tego opowiadania:)
Już niedługo odkryjecie dlaczego nosi ono tytuł "Tuż za mną", a akcja zacznie rozwijać się w tempie ekspresowym!
Enjoyyy! :D
CZYTASZ
Sherlock: Tuż za mną | cumberbatch & knightley
FanfictionSherlock Holmes: a może jednak istnieje osoba, dla której zapragnie dopuścić do siebie uczucia? Lilianne Ivy: co się stanie, gdy dowie się prawdy o swojej rodzinie? Kiedy zupełnie przypadkowo krzyżują się drogi dwóch osób, na pozór zupełnie rożnych...