15: Lily

1.1K 93 33
                                    


Moim oczom ukazuje się znana, nieprzyjemnie przeze mnie mnie kojarzona przestrzeń. Zatrzymuję się, by się rozejrzeć, w międzyczasie czuję dłoń Holmesa na swoim ciele, wsuwającą kartę do kieszeni u moich spodni.

- Trochę mnie zaskoczyłaś. - mówi Sherlock, również rozglądając się bacznie na wszystkie strony. Lekko się uśmiecham, co od razu zauważa. - Nie mówię, że pozytywnie. Mówiąc mi o tym z góry zaoszczędzilibyśmy jedynie czas. To, że weszliśmy bez włączania alarmu, nie znaczy, że możemy bez końca się tu panoszyć. Ich urządzenia elektroniczne wykryły użycie karty, a więc jestem prawie całkowicie pewny, że dostali oni takową wiadomość, a więc wiedzą, że ktoś właśnie się włamał. Wciąż mamy mało czasu. - powiedział i ruszył w stronę salonu by zacząć poszukiwania poszlak i dowodów na jego rozmaite teorie co do zabójstw w gronie tej rodziny. Podążam za nim i robię to samo, zaczynając od drewnianego kredensu.

- Ty też mnie zaskoczyłeś. - oznajmiam, po czym czuję jego wzrok na swoich plecach. - Tym, że jesteś tutaj, zamiast w szpitalu.

- Dlaczego niby miałbym być w szpitalu? - pyta jakby niewzruszony, po czym rozpoczyna penetrowanie kolejnych szaf.

- Bo Molly poprosiła cię o pomoc, a ty zamiast zostać, przymusiłeś Johna żeby cię wyręczył. - odparłam.

- Nie zostałem, bo chciałem załatwić dwie rzeczy w tym samym czasie, z resztą John jest lekarzem, z nim pod ręką poradzi sobie o wiele szybciej. - mówi detektyw.

- A ty chemikiem. - powiedziałam.

- Dlaczego o tym rozmawiamy? - pyta, pozbywając się zawartości jednej z komód.

- Po prostu zdziwił mnie fakt, iż skoro jesteście razem, nie wysłałeś tu Johna żeby samemu zostać ze swoją dziewczyną. To wszystko. No ale tak, zapomniałam że ty  n i c  nie czujesz. - mówię złośliwie, po czym spoglądam w jego stronę by ku własnemu zdziwieniu ujrzeć jego bezcenny, osłupiony wyraz twarzy. Wytrzeszcza oczy, jednak ja patrzę na niego zupełnie poważnie. Chwilę później jednak prycha donośnie i wraca do pracy.

- No co? - pytam, stojąc nad nim. - Co w tym takiego przezabawnego?

- A to, że przyszło ci do głowy coś tak absurdalnego. Ja i, broń Boże, Molly Hooper. - odpowiada i jeszcze raz zaczyna się śmiać.

- Czyli, że nie jesteście razem? - odpieram zdumiona, wciąż wpatrując się w postać Sherlocka dokładnie penetrującego wszystkie zakamarki salonu, w poszukiwaniu schowanych skrytek.

- Nie? - mówi, wciąż rozśmieszony jakby sytuacja wydawała mu się przekomiczna. - Lepiej skup się na szukaniu, a nie wymyślaniu jakiś niedorzecznych, idiotycznych...

- Hej, ja nic nie wymyślam! I nie próbuj mi wmawiać, że zrobiłam coś, czego nie zrobiłam, Holmes. Ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę jest zaprzątanie sobie tobą głowy. Już wystarczająco czasu mi zabierasz. - powiedziałam, robiąc krótką pauzę na nabranie powietrza w płuca - A o tym, że jakoby masz dziewczynę, powiedziała mi Molly.

- To już się robi nudne i męczące, aż zaczyna mnie mdlić jak myślę o tej wiecznie nieszczęśliwie zakochanej  M o l l y . - mówi z obrzydzeniem w głosie.

- Nie uwierzę, że aż tak bardzo jej nie cierpisz. Przyznaj, że trochę dramatyzujesz. - mówię, po czym zostaje obdarzona znudzonym spojrzeniem Sherlocka, w którym jednak da się dostrzec pewien obiektywizm.

Sherlock: Tuż za mną | cumberbatch & knightleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz