Witajcie!:)
Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nic nie dodałam, w końcu chcę dodawać części co tydzień, ale jakoś tak się ostatnio stało, że szkoła zabrała mi cały wolny czas.
Mam nadzieję, że spodoba wam się nowa część, będzie mi mega miło jeśli wyrazicie swoją opinię w komentarzach ;)
+ zaraz wybije pierwsze tysiąc wyświetleń! bardzo się cieszę i dziękuję wam wszystkim za to, że poświęcacie swój czas na czytanie mojego opowiadania:)
Miłego dnia! (i czytania:D)__________________________
mija kilkanaście, może niewiele minut więcej, kiedy zauważam że taksówka, za którą jedziemy zaczyna gwałtownie hamować.
z przejęcia, podczas jazdy, zaczęłam układać sobie rożne dziwne wersje historii, którą przez ten cały czas skrywa tajemniczy detektyw.
niestety żadna z nich nie wydaje się dla mnie zbyt prawdopodobna.
jedyne czego mogę być pewna, to to, że ukrywa coś, co dotyczy nie tylko mojej rodziny, ale
również mnie.
mam wrażenie, że przez ten cały czas, kiedy zastanawiałam się nad podejrzanym zachowaniem mojej rodziny, mogłam słusznie coś podejrzewać.
podejrzewać, że faktycznie ukrywają coś więcej, niż swoje sekrety rodzinne, takie jak, jacy tak na prawdę są, przez co moja mama uciekła od nich kilkanaście lat temu.
wyjechała z kraju, gdy dowiedziała się, że jest ze mną w ciąży.
zawsze mi powtarzała, że zrobiła to dla mojego dobra, źle by się stało gdyby z nimi została.
zawsze wyobrażałam sobie łagodną wersję zdarzeń, że się o coś pokłócili, i najzwyczajniej w świecie nie pogodzili, kiedy jeszcze mogli.
jednak, coś czuję że prawdziwa wersja zdarzeń może być znacznie bardziej straszna, a może i nawet odrobinę przerażająca?
no bo z jakiego innego powodu ten detektyw miałby interesować się akurat nimi? i to po śmierci?moje ciało przechodzą ciarki.
muszę się dowiedzieć, dlaczego zajmuje się właśnie tą sprawą.
tym razem nikt nie wmówi mi żadnych bzdur i kłamstw, muszę dowiedzieć się prawdziwych faktów.instynktownie rozglądam się gdy taksówka całkowicie zatrzymuje się, moim oczom ukazuje się budynek największego szpitalu w Londynie.
skąd to wiem?bo to tu przechowywane są ciała moich zmarłych krewnych.
czuję jak krew pulsuje mi w żyłach, serce wali mocniej, niż myślałam że jest w stanie, a strużka potu spływa po mojej szyi, mimo że w samochodzie wcale nie jest gorąco.
kierowca odwraca się w moją stronę, najpierw spogląda mi prosto w oczy, a potem zaczyna wzrokiem szukać pieniędzy, które jestem mu winna za transport.
nie mam czasu nawet, by wziąć większy oddech, napinam mięśnie by szybko otworzyć drzwi auta, po czym jak torpeda zrywam się do biegu tak szybkiego, jakbym zamierzała pobić rekord najszybszego człowieka na świecie.
nie oglądając się za siebie, pędzę ile tchu w stronę głównego wejścia.
na początku słyszę głośny wrzask kierowcy, jednak przemieszczam się z wystarczającą prędkością, by po chwili dosłyszeć wyłącznie swój ciężki, a zarazem głośny oddech, przepełniony strachem, że ktoś może okazać się szybszy niż ja i złapać złodziejkę, którą w mgnieniu oka się stałam.
oczekuję aż ktoś szarpnie mnie za ramię, pociągając w dół ku ziemi, lecz nic takiego nie ma miejsca.
rozpędzona wbiegam przez elektrycznie otwierane drzwi budynku, a od razu otula mnie gęste, ciepłe powietrze, wypełniające przychodnię.
niewiele czasu musi minąć bym, wciąż w wielkim stresie, z szeroko otwartymi oczami, dostrzegła szpitalną recepcję, do której ustawiona była nieziemsko wielka kolejka oczekujących po porady ludzi.
pokonuję kilka metrów szybkim truchtem, ale gdy chcę ustawić się za innymi osobami, doznaję lekkiego szoku, gdy dostrzegam co za sytuacja aktualnie ma miejsce przy samym stole koło recepcjonistek.
do moich uszu dociera odgłos krzyku, połączonego z jękiem, i swojego rodzaju płaczem.
nie wiem do końca jak to nazwać, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie.
nie potrzeba dłuższej chwili, bym rozpoznała postać odpowiedzialną za całe zamieszanie.
nikt inny jak Sherlock Holmes.
od razu zauważam tą burzę brązowo-podobnych, skołtunionych loków, to one zawsze rzucają się pierwsze w oczy.
gość musi mieć poważne problemy z kamuflażem, nie pozostawiam wątpliwości temu, że prawdopodobnie każdy go wszędzie rozpoznaje.
no więc, stoję z boku, całkowicie sparaliżowana całym zajściem, którego miejsce zupełnie nie było w moich planach, dlatego też postanawiam pozostać jeszcze przez tą chwilę niewidoczna, wtapiam się w tłum, także na wszelki wypadek gdyby zapalony taksówkarz zdecydował się mnie odszukać, lepiej nie kusić losu.
kiedy oglądam całą scenę, zastanawiam się tak właściwie, o co tu w ogóle chodzi.
detektyw wciąż jęczy, przetrzepując swój płaszcz, jakby czegoś szukał.
nie słyszę dokładnie, jednak mimo wszystko stoję zbyt daleko by wszystko widzieć, lecz w wystarczająco bezpiecznej odległości by nie być zauważoną.
nie mija dużo czasu, gdy zauważam złość na twarzy kobiety zza lady, coś mówi, chyba stanowczo, bo tajniak przygnębiony posłusznie odchodzi z kolejki, trzymając pod pachą swój szary płaszcz.
kątem oka cały czas patrzę na niego, wygląda trochę jak dziecko, któremu właśnie zakazano zabawy przez najbliższy tydzień, słowo, nie zmyślam, na prawdę tak to wygląda z mojej perspektywy.
jednak on ani nie jest dzieckiem, ani szpital nie jest miejscem znanym z zabaw i tanich rozrywek, więc zdecydowanie nie chodziło o to.
kiedy mężczyzna odchodzi dość daleko, podbiegam do recepcjonistki i nie zważając na oczekującą kolejkę zaczynam rozmowę, tak jakby nikogo obok nie było.
CZYTASZ
Sherlock: Tuż za mną | cumberbatch & knightley
FanfictionSherlock Holmes: a może jednak istnieje osoba, dla której zapragnie dopuścić do siebie uczucia? Lilianne Ivy: co się stanie, gdy dowie się prawdy o swojej rodzinie? Kiedy zupełnie przypadkowo krzyżują się drogi dwóch osób, na pozór zupełnie rożnych...