13: Lily

992 72 35
                                    

Witajcie!
Aaa wybiło 3K pod opowiadaniem!💓
Dziękuję wam za to, że czytacie to co piszę, bo widzieć jak ten mały licznik wciąż rośnie mega motywuje, tak samo jak komentarze które piszecie i gwiazdki przez was zostawiane, dzięki!:) Rozdział tym razem szybciej niż zazwyczaj, hope you enjoy!
Już niedługo akcja zacznie się rozkręcać... :D

+ Jeśli macie jakieś uwagi, śmiało je piszcie! Zawsze super czyta się wasze opinie!
Miłego czytania! xx

_______________________________


- Wydaje mi się... Tak. Chyba. Mam złamane żebro. - wyjąkał Watson.

Głos doktora ponownie wyrwał mnie z zamyślenia. Szczerze mówiąc, to jedyne co wciąż robi wobec mojej osoby. Ból głowy wciąż przeraźliwie mi dokucza, jednak od czasu kiedy Sherlock wyszedł z sali, zdążyłam już wstać i co moment zerkałam raz to na doktora, raz na Molly. W pokoju panowała martwa cisza, nikt się do nikogo nie odzywał, bo chyba każdy z nas czekał jedynie na powrót Holmesa.

- A więc kim jesteś?

A jednak ktoś zebrał się na to by ją przerwać. Odwróciłam się powoli, jakby niepewna czy to do mnie zwrócone było to pytanie. Kobieta nadal stała nad stołem i mierzyła mnie swoim spojrzeniem. Tym razem jednak zwłoki były przykryte, dzięki Bogu.

- Chyba nie rozumiem pytania. To znaczy, jestem Lily. Jeśli o to chodzi.

- Powiedział do ciebie Lilianne.

Wciąż bacznie mi się przyglądała, przez chwilę zastanawiałam się nad tym czy ona też dedukuje, ale stało się to dla mnie oczywistym, że lekarka jest nic więcej jak ciekawska.

- No tak... bo to wciąż to samo imię. - odparłam, lekko się uśmiechając, jednak jej mina pozostawała wciąż poważna, więc gdy tylko to zauważyłam, ja też powstrzymałam się od uśmiechu.

- A wy? - spytałam.

- My? - odpowiedziała, jakby nie rozumiejąc pytania.

- Ty i Sherlock. Jesteście...

- ... razem? - odparła melodyjnie.

- ... wspólnikami? - powiedziałam w tym samym momencie.

- Oh, tak. Tak, pracujemy razem. To znaczy, Sher zazwyczaj używa laboratorium, kiedy ma jakąś sprawę i potrzebuje zrobić jakieś badania, czy to na chemikaliach czy na...

- ... zwłokach.- dokończyłam.

- Właśnie! To znaczy... tak.

Parsknęłam niekontrolowanie. Molly wciąż badała mnie tym swoim niezrozumiałym wzrokiem, w którym było coś ze zdenerwowania, jeśli dobrze spostrzegłam.

- To ja może jednak się ulotnię, od razu sprawdzę jak tam z tymi, em... zwłokami. - powiedział nagle John i już go nie było. Sama chciałabym stąd wyjsć.

- Po prostu... nazwałaś go... Sher? Sher, prawda? Nigdy nie słyszałam żeby ktoś się tak do niego zwracał.

- A długo go znasz? - spytała.

Sherlock: Tuż za mną | cumberbatch & knightleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz