Rozdział 8.

435 86 2
                                    

Od ucieczki z domu i wypadu do cyrku minęły dokładnie cztery dni. Przez ten okres, Michael i Luke codziennie się spotykali, co wiązało się z kolejnym wymykaniem przed ojczymem. Luke był bardzo zaskoczony, kiedy Derek nadal nic nie podejrzewał i był pewny iż ten całymi dniami spędza czas w pokoju. Głupiec. Sam wracał z byle kąd ledwo trzymając się na nogach, lecz tym razem Luke czuł że ma nad nim pewną przewagę, nie doskwierał mu już strach, jak wcześniejszymi razami, nie widział w nim już tak groźnego człowieka, a raczej żałosnego i po woli staczającego się typa. Wszystko zaczynało się układać. Na jego ustach coraz częściej widniał uśmiech, a na ciele skończyły pojawiać się nowe siniaki, jedynie znikały te stare. Nie wagarował już, porzucił to kompletnie, kiedy dostrzegł jak zawodzi tym Michaela. On także nie chciał, aby ten dla niego uciekał ze szkoły. Chciał dla niego jak najlepiej, być może nie znali się długo, ale Michael darzył blondyna pewną sympatią, która z każdym dniem się znacznie poszerzała. Czuł się bardzo dobrze w jego towarzystwie. Uwielbiał dowiadywać się o chłopaku nowych rzeczy. Zawsze podczas opowieści, Luke pokazywał wiele emocji, lecz najczęściej się uśmiechał, czasami nawet mógł dostrzec łzy w kącikach jego oczu, kiedy coś sprawiło mu trud lub przypomniało dobre czasy. 

Słońce zaświeciło na niebie i rzuciło swe promienie przez szparkę okna, prosto do pokoju Luke'a, który powoli się rozbudzał. Przetarł dłonią rozespany oczy i od razu szeroko się uśmiechnął, kiedy uświadomił sobie iż dzisiaj jest sobota. Szybko wygrzebał się z łóżka od razu biegnąc do kuchni w której zastał swoją matkę, czytającą wiadomości w gazecie. Dereka znów nie było, co jeszcze bardziej radowało blondyna. Mężczyzna coraz rzadziej bywał w mieszkaniu, lecz Luke'owi wcale to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.

Luke usiadł na przeciwko swej matki, a ta odrywając się od czytania, leciutko się do niego uśmiechnęła. Wyglądała o wiele lepiej niż innymi dniami, także coraz częściej się uśmiechała i Luke kolejny raz powtarzał sobie w głowie iż na reszcie wszystko zmierza w dobrym kierunku.

-Luke? -mruknęła do syna, kolejny raz odrywając wzrok od gazety. Blondyn popatrzył na nią pytającą, podpierając się na łokciu. -N-nakryłam Cię ostatnio... -powiedziała wolno, spuszczając głowę, na co Luke wytrzeszczył oczy. -Zauważyłam że zacząłeś się wymykać z domu, nic Ci nie mówiłam bo nie chciałam przy Dereku, ale martwię się -mówiła chaotycznie, kładąc gazetę na stół i splątując swoje palce. -Luke, proszę, nie miej prze de mną tajemnic, powiedz mi gdzie chodzisz -nachyliła się bliżej niego, aby dokładnie spojrzeć w jego błękitne oczy. Martwiło ją notoryczne znikanie syna i tak czuła się już złą matką przez to wszystko co musiało go spotykać. 

Luke z zakłopotanym wyrazem twarzy wbił wzrok w stół i przez chwilę się nie odzywał. Nie wiedział jak by to odebrała, wściekła by się, a może ucieszyła? Nie miał pojęcia i bał się jej reakcji, ale postanowił być z nią szczerym.

-D-do przyjaciela -skarcił się od razu w myślach, kiedy słowa wypłynęły z jego ust. To brzmiało tak żałośnie. -Kiedy raz przyszedłem bardzo późno ze szkoły... Poszedłem wtedy do cyrku i tam go spotkałem -podniósł wzrok na matkę, bojąc się jaki będzie jej wyraz twarzy, lecz jego strach był niepotrzebny. Kobieta łagodnie się uśmiechała, wsłuchując się we wszystko co jej syn miał do powiedzenia. -Pomogłem mu, a on pomaga mi, nigdy nie miałem przyjaciela, byłem pośmiewiskiem, nikt nie chciał mnie zrozumieć, pomóc, kompletnie nic -mruknął z żalem w głosie. -Ale on nie jest taki jak wszyscy... Mamo, przepraszam że wcześniej Ci nic nie powiedziałem, bałem się -wbił w nią smutny wzrok, a blondynka od razu wstała od stołu i mocno go przytuliła i gładząc jego jasne włosy. 

-Nic się nie stało synku -wtuliła swój policzek w jego ramię, kołysząc się z nim raz do tyłu, a raz do przodu.-Tylko proszę Cię -szepnęła, odrywając się od niego i kolejny raz spoglądając na jego twarz. -Bądź ostrożny, uważaj na Dereka, bo dobrze wiesz do czego jest zdolny. Nie chcę aby coś się jeszcze stało temu chłopcu -rzekła, a jej dłonie zaczęły drżeć, kiedy niechciane obrazy złych sytuacji wślizgnęły się do jej myśli. Luke zauważając jej strach, pomógł jej usiąść na krześle i zapewniał ją iż będzie ostrożny i nic złego się nie wydarzy. Miał nadzieję.

Circus | MukeWhere stories live. Discover now