Rozdział 41

2.3K 121 13
                                    

- To jest nasz specjalny gość, ma mieć wszystko co najlepsze. -
- Tak jest Kazekage - sama. - Westchnęłam. Jaki ze mnie specjalny gość. Siedziałam na jednoosobowym łóżku i bawiłam się palcami co chwila podnosząc wzrok na czerwone drzwi zza których dobiegały głosy.
- Spełniajcie wszystkie jej zachcianki.
- Tak jest Kazekage - sama.
- Jeżeli będzie chciała jest na śniadanie, obiad i kolocje tylko dango, macie jej dać. - Mimowolnie moje kąciki powędrowały do góry, a więc pamiętał. Rok temu kiedy byłam w Sunie i załapałam fazę na dango, jadłam je bez przerwy przez 3 dni, aż w końcu na samą myśl o słodyczy chciało mi się rzygać.
- Tak jest Kazekage - sama.
- Możesz już odejść Yuko. - Po tych słowach usłyszałam ciche pukanie.
- Proszę. - Chyba powiedziałam to zbyt cicho, ale on i tak usłyszał bo już po chwili zza drzwi wyłoniła się czerwona czupryna.
- Witaj Sakura. - Jak zwykle sztywny.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się lekko i powoli wstałam.
- Miło cię widzie... - Nie dokończył bo jak jakaś wariatka rzuciłam się na niego i przytuliłam najmocniej jak potrafię.
- Tak bardzo się cieszę, że cie widzę. - Przez chwile stał nieruchomo jakby nie wiedział co zrobić, ale po chwili owinął ramiona wokół mojego ciała.
- Jesteś poszukiwana na całym świecie, już wysłałem wiadomość do Konohy.
- Dziękuje. - Mocniej się w niego wtuliłam.
- Nie masz za co dziękować.
- Mam. Za pokój, za jedzenie, za powiadomienie wioski i przede wszystkim za tego przytulaska. - Zaśmiałam się odrywając od chłopaka. Spojrzałam w jego oczy i uświadomiłam sobie jak bardzo tęskniłam za nimi. Za ludźmi. - Chyba mogę za niedługo spodziewać się tutaj Naruto, prawda? - Otarłam samotną złe chyba szczęścia, spływająca po moim policzku.
- To chyba oczywiste. - Dalej wbijając we mnie swój przenikliwy wzrok, po prostu otarł mój drugi policzek. - Gdzie byłaś? - Nagle zastygłam. Co mam mu powiedzieć? Czy oni wiedząc, że byłam z Sasuke? Przełknełam ślinę.
- Wolała bym ni...
- Rozumiem. - Widziałam w jego oczach zrozumienie i za to go uwielbiałam. On zawsze rozumiał, nie zadawał głupich pytań i nie naciskał. On po prostu rozumiał i zawsze po prostu był. - Może chciałabyś się umyć i coś zjeść?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.

***
TiK tak. Tik tak. Tik tak. Dalej patrząc w podłoge, podnisłem pięść i rozwaliłem ten pierdolony budzik w pył. Wziąłem łyka whisky znalezionej w barku i dalej patrzyłem w jeden punkt na ciemnej podłodze. Po co miałem podnosić wzrok? Miałem patrzeć na zdemolowany pokój?
- Jak ona mogła to zrobić? - Wycedziłem przez zaciśnięte zęby i ponownie pociągnąłem bursztynową ciecz. - To ja jej kurwa rano po śniadanko lece, obiecuje, że będę dla niej lepszy, a ona co?! Zostawia mnie przy najbliższej okzaji i ucieka! - Krzyknąłem w pusty pokój i z ogromna siłą kopnąłem szafkę nocną, a ta odbiła i roztrzaskała się o ścianę. - Nienawidzę jej! - Kawałki szkła opadły na podłogę, a po ścianie ciekła brązowa ciecz. Opadłem wściekły na łóżko wplątując palce we włosy. - Jak ona kurwa mogła!? - Wykrzyczałem w sufit i gdy do moich nozdrzy dotarł słodki zapach Sakury momentalnie wstałem zrzucając pościel na ziemie siarczyście przy tym klnąć. Podeszłem do szafy i wszystkie jej rzeczy powyrzucałem. Lekko chwiejnym krokiem otworzyłem drzwi wejściowe.
- Jak wrócę ma nie być po niej ani śladu! Rozumiesz?! - Zwróciłem się do małej, grubej pani noszącej ręczniki. Kobieta podskoczyła i z przerażeniem pokiwała głową. Muszę coś rozjebać, zniszyć, rozpierdolić w popiół, byle tylko sobie ulżyć.

***
Patrzyłam na rozbijające się krople na drewnianej podłodze, próbując rozróżnić które z nich są wodą kąpiąca z moich włosów, a które łzami. Wbrew pozorom to nie było trudne. Łzę rozpoznaje od razu. W wodzie nie widzidze bólu, cierpienia, żalu, ale i szczęścia i niepohamowanej radości. Jak człowiek może mieć w sobie tyle sprzecznych emocji?
- Byłaś z nim, prawda? - Cichy głos blondyna siedzącego obok mnie rozniósł się po pokoju. Będąc pewną, że gdy tylko otworze buzie z moich ust ucieknie szloch, jedynie kienęłam głową. - Z własnej woli, czy byłaś przetrzymywana?
- Nie wiem, Naruto. - Zachłysnęłam się powietrzem.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Dzisiaj musisz odpocząć i porządnie się wyspać. Nie bój żaby, twój najlepszy przyjaciel jest przy tobie i jego zadaniem jest natychmiastowe pocieszenie Sakurki. - Powiedział to takim śmieszym, radosnym głosem i zarzucił na mnie ramię. - Zaraz idziemy spać, może rano pójdziemy na ramen, oczywiście tu nie maja tak dobrego jak u nas, ale remen to ramen, co nie?! Jutro wszystko robimy razem! Cały dzień razem!
- O niee - Jęknęłam, a przez moje łzy przebił się uśmiech.
- No wiesz co, Sakura - chan!?

You're My Cult Leader- SasusakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz