Rozdział 1

235 13 1
                                    



Nazywam się Megan Smith i mam siedemnaście  lat. Mieszkam w Londynie razem z moim ojcem i macochą, Wiktorią. Muszę przyznać, że lubię ją bardziej od mojej matki. Nigdy się mną nie interesowała, więc nie widzę powodu, dlaczego miałabym dłużej utrzymywać z nią kontakt. Mam też trzymiesięczną siostrę, Dianę. Taylor i Alison są moimi przyjaciółkami. Można powiedzieć, że znamy się od zawsze, bo razem się wychowywałyśmy. Ludzie mówią, że mam trudny charakter. Kiedy byłam mała, najbardziej denerwowałam babcię.

-Megan! Chodź, musimy pogadać. – zawołała Wiktoria.

-O czym? – mruknęłam. –Przecież wiesz, że nie mam teraz czasu! Idę na imprezę z Taylor i Alison.

-Twój ojciec jest w delegacji i powiedział mi, że mam się tobą zająć.

- Fajnie, że teraz się o tym dowiaduję! Kurwa mać...

-Nie przeklinaj przy Dianie, bo się jeszcze nauczy!

-Spokojnie, ona ma dopiero trzy miesiące. Nie umie jeszcze powtarzać. – przewróciłam oczami. -Wiem, będę uważać następnym razem.

-To o której wrócisz?

-Wrócę jutro po szesnastej. –odparłam. –Będę nocować u jednej z dziewczyn.

-No dobrze...

-To wszystko? –zerknęłam na zegarek. -Muszę się przygotowywać , a mam tylko godzinę.

-Okej, idź już.

Godzinę później dostałam sms-a od Taylor. Napisała, że czeka na mnie na parkingu. Byłam już gotowa. Zeszłam na parter i zajrzałam do kuchni. Wiktoria była zajęta czytaniem prasy.

-Wychodzę! –zawołałam głośno, żeby zwróciła na mnie uwagę.

-Okej!- odkrzyknęła mi , wciąż siedząc z nosem w gazecie.

Wsiadłam do samochodu. Odłożyłam torebkę na siedzenie obok i wyjrzałam przez okno. Ruszyłyśmy. Przez chwilę jechałyśmy w zupełnej ciszy. Radio, które praktycznie nigdy się tu nie wyłączało, tym razem milczało zupełnie. Coś było nie tak. Spojrzałam na przyjaciółki z zaniepokojeniem.

-Hej, dziewczyny! – zawołałam. -To jedziemy na imprezę, czy do klubu?

-Meg... Plan się zmienił. –odezwała się dziewczyna. -Chłopak Alison, Jack, organizuje dzisiaj imprezę w lesie.

-Ale...

-Nie ma żadnego ale! Dobrze, że założyłaś sukienkę do kolan. – odezwała się Ali.

-Miałyśmy jechać na imprezę! –jęknęłam. -Przecież nie założyłabym dresów!

Dwie godziny później byłyśmy już na miejscu. Wszyscy dobrze się bawili. Wszyscy, poza mną. Widziałam Alison całującą się z Jackiem i Taylor przechadzającą się z Adamem. Czułam się okropnie. Jako jedyna w tym towarzystwie nie miałam chłopaka, bo nikt mnie nie chciał.

-Taylor, idę za potrzebą. Zaraz wrócę.

-Okej. –odpowiedziała, niezbyt zainteresowana tym, że odchodzę.

Byłam już zupełnie pijana. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Tym razem zdecydowanie przesadziłam. Odeszłam parę metrów od roześmianych nastolatków i stanęłam na uboczu. Nagle poczułam, jak ktoś chwyta mnie za ramię.

-Cześć księżniczko. Jestem Harry, a ty?

Odwróciłam się natychmiast. Stał za mną wysoki, uśmiechnięty chłopak. Widocznie jemu też się tutaj podobało.

- Megan.

-Co tutaj robisz?

- Sikałam kurwa!

-Księżniczki nie przeklinają. – pouczył mnie łagodnie Harry.

-Ale kim jesteś? –zapytałam. –Co ty tu robisz?

Zaczęłam się bać. Był podejrzany. Sam fakt, że podszedł do mnie bez powodu, był niepokojący. Zaczęłam panicznie rozglądać się dookoła, układając w myślach plan ucieczki.

-Jestem twoim najgorszym koszmarem.

-Wiesz, coś mi się przypomniało... Muszę wracać do przyjaciółek.

-Ale skarbie... -zbliżył się do mnie.

-Zostaw mnie! – wykrzyknęłam.

Zaczęłam uciekać. Co chwilę oglądałam się za siebie. Na całe szczęście, nie chciało mu się mnie gonić. Natychmiast podbiegłam do Alison, która nadal całowała się z Jackiem.

-Ali, chcę do domu. –powiedziałam stanowczo.

-Meg, zaraz... Daj nam skończyć.

O boże kochany, pomyślałam, czemu ja mam takie durne przyjaciółki.

-Chcę do domu. - powiedziałam –Wracamy i to natychmiast.

-Dobra. –Alison odwróciła się plecami do chłopaka. -Sorry misiu, skończymy jutro.

-Ale...

-Zrobiłeś jej już kilkanaście malinek, chyba ci wystarczy! –oburzyłam się, po czym zwróciłam się do przyjaciółki. –Gdzie jest Taylor?

-Poszła tam z Adamem. –Ali wskazała na pobliskie krzaki.

Miałam zdecydowanie dosyć całej tej sytuacji. Poszłam we skazanym kierunku. Dziewczyna w ciszy podążała za mną. Przerwałyśmy im pocałunek, ale mało mnie to wtedy obchodziło.

-Taylor, idziemy do domu. – zażądałam.

-Dlaczego? Ja chcę jeszcze zostać.

-Ja was mogę odwieść do domu.

Ten głos wydawał mi się niepokojąco znajomy. Odwróciłam się i zobaczyłam brązowe loki. Para zielonych oczu wpatrywała się we mnie, jak w upolowaną ofiarę. Jego uśmiech mógłby zabić.

-Genialnie! –ucieszyła się Alison. –Gdzie masz samochód?

-Nie. Nigdzie z nim nie pojedziemy. –pokręciłam głową.

-Ale dlaczego?

-Boję się go. Powiedział mi, że jest moim największym koszmarem.

-Możemy pojechać do mnie. Wtedy nie dowie się, gdzie mieszkasz.

-Jedziemy?- zapytał zniecierpliwiony Harry.

-Tak! -powiedziałyśmy razem.

-Twoja przyjaciółka pojedzie z moim przyjacielem, Niallem. Ty możesz jechać ze mną. Chciałbym cię bliżej poznać.

-O nie. Albo jedziemy razem, albo wcale. –zaprzeczyłam.

-Przestań Meg! Nie dramatyzuj... Ja pojadę z jego kolegą, a ty z nim. Koniec, kropka.

-I nie ma żadnego „ale".

-Alison, on powiedział...

-Kropka!

śu

Right NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz