GABRIELLE
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam – mamrotała pod nosem, przepychając się przez tłum.
Prawie wszyscy uczniowie czwartych klas, a także część zaciekawionych trzecio- oraz znudzonych piątoklasistów stała na dziedzińcu. Gabrielle z Nikonem w ręku rozpychała się łokciami, usiłując przedrzeć przez odziane w gustowne płaszcze ciała.
- Patrz, gdzie leziesz – usłyszała zjadliwe słowa wypowiedziane niejasno znajomym głosem, który Lara bez wahania określiłaby jako „sukowaty".
Coś się działo na dziedzińcu przed szkołą. Kendra przed chwilą podbiegła z tą wiadomością do Briel, znudzonej poszukiwaniem ujęć w szatni. Ostatnia lekcja dobiegła końca kilka minut temu. Przed szkołą stał cały tłum obserwujący coś z uwagą. W normalny dzień Gabrielle zapewne poszłaby dalej, ignorując wydarzenie, ale jako fotograf ESS musiała być na bieżąco ze wszystkim. Wobec tego przepychała się między paczką Kiery Allys, zaciskając zęby. Wydawało jej się, że nigdy nie dotrze do miejsca, w którym będzie coś widziała. W takich momentach naprawdę przydałoby się kilka centymetrów w górę [nie wspominając już o kilku centymetrach gdzie indziej, ale to już bez związku z sytuacją].
Dziwne, że jej twarz jeszcze nie stała się całkowicie płaska od zderzeń czołowych. Bezceremonialnie odepchnęła jakąś zawstydzoną trzecioklasistkę w żarówiaście różowej kurtce, po czym jej but natrafił na czyjś kozak, a ona runęła jak długa – prosto w ramiona zaskakująco wysokiego blondyna o sylwetce surfera.
- Proszę bardzo, kogo my tu mamy? – gwizdnął z uznaniem Haider, odsuwając ją na długość swoich cóż, cokolwiek ładnych ramion. Był na tyle wysoki, że musiał już stąd doskonale widzieć bohaterów widowiska. – Briel, co ty tu robisz?
- Próbuję sprawdzić, czy nie ma tam jakiś moich znajomych w opresji – wyjaśniła, bo właściwie dlatego tak biegła, nie dla magazynu, chociaż to też. Niepokój, że w przedstawieniu bierze udział Cade oraz, co gorsza, także Coral, ściskała jej zakochane gardło.
„Zakochane". Kurde. A więc już się do tego przyznaje przed samą sobą?
- Och, czyli Briel w lśniącej zbroi pędzi na ratunek Cade'owi uwięzionemu w wieży? Uroczo – skomentował, unosząc brew w kolorze złocistego blondu. Widziała swoje odbicie w jego szpanerskich okularach przeciwsłonecznych i mogła jedynie bezradnie obserwować jaskrawy rumieniec wypływający na jej policzki. – Nie, dziecko, nie ma tam twojego wybranka. Ale jak chcesz sobie poobserwować inne, równie urocze wydarzenie, to od czego mam ten niemal metr osiemdziesiąt?
Zanim zdążyła zaprotestować, poczuła silne dłonie Haidera na swojej talii. Uniósł ją w górę, jakby nic nie ważyła, po czym posadził ją sobie na ramiona. Czuła się bardzo, ale to bardzo niezręcznie w tej sytuacji, ale blondyn najwyraźniej nie widział w tym nic niestosownego.
Teraz widziała już wszystko jasno i wyraźnie – w miarę wyraźnie, bo postacie na środku się nieustannie przemieszczały. Zdołała rozpoznać kilka osób i gwałtownie wciągnęła powietrze.
Brązowe włosy Mortimera były zmierzwione, jego policzki zaczerwienione. Podszedł blisko do wysokiego, szczupłego chłopaka, uśmiechającego się drwiąco. Nawet z tej odległości rozpoznała Alexandra Nermella, nowego chłopaka Gemmy Kynaston.
- Ty podły popaprańcu! – darł się Mortimer na całe gardło. Nigdy nie słyszała wulgaryzmu w jego ustach, a teraz nagle nastąpiło całe ich stado. – Parszywa menda! Popierdolony hipokryta! Zawszony...
CZYTASZ
Lonely Hearts Club
Teen FictionGabrielle lubi uwieczniać chwile, ale nie lubi uciekać przed wspomnieniami, co i tak robi cały czas. Lara lubi oczy pewnego chłopaka z ławki przed nią, ale nie lubi świadomości, że on nie lubi jej. Całej. Esme lubi chmury, ale jeszcze bardziej lubi...