Wyzwanie od mojej kochanej Megguni. Na lemona. Dziękuję. Naprawdę. Dziękuję.
Odkąd pokonaliśmy Gaję zapanował spokój. Przynajmniej na tyle na ile jest to możliwe dla herosów.
W obozie czas upływał na treningach i bitwach o sztandar. Muszę powiedzieć, że w tych drugich domek Apollina nie odniósł jak na razie żadnej porażki (nie chwaląc się). Kolejna potyczka miała odbyć się za pół godziny. Siedziałem w swoim domku szykując mój rynsztunek do walki, kiedy weszła Jessica. Co prawda nie jest ona córką Apolla, tylko jednej z muz, Euterpe, jednak, ponieważ jest jej jedynym półboskim dzieckiem, mieszka tutaj. Od razu zyskała sympatię całego domku. Jest bardzo miła i ma wyjątkowy talent muzyczny.
- Siemka Will - zawołała.
- Hej Jess. Gotowa do bitwy? - Zapytałem.
- Się wie! Przyszłam pogadać o czymś innym.
- Czyli o czym?
- O Nico. - Uśmiechnęła się znacząco, a na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
- To znaczy? Coś mu się stało?
- Nie udawaj. W przeciwieństwie do reszty, ja nie jestem taka ślepa.
- O co ci chodzi? - Uciekałem wzrokiem, czując, że jestem coraz bardziej czerwony.
- Mam to powiedzieć głośno? - Chrząknąłem próbując zapanować nad emocjami. - Podoba ci się Nico.
- O czym ty gadasz?! Skąd taki pomysł?!
- Widzę jak na niego patrzysz. Albo jak się nim zajmujesz, gdy jest ranny. Albo jak się do niego uśmiechasz. Albo...
- Dobra, dobra. Wystarczy. Poddaję się. Niech ci będzie. Podoba mi się Nico. Zadowolona.
- Nawet bardzo. A wiesz czemu?
- Czemu? - Westchnąłem.
- Bo ty też mu się podobasz.
- S-serio?
- Aha. Na dodatek, uważam, że byłaby z was cudowna para. A ty - wskazała na mnie palcem - powinieneś wziąć zadek w troki i coś z tym zrobić.
- Kto używa takiego sformułowania?
- Ja. A teraz leć po swoje, ogierze.
- Proszę nie mów tak już nigdy więcej - powiedziałem stanowczo, a ona tylko się roześmiała.
Podczas bitwy o sztandar mieliśmy po swojej stronie domek Ateny, Hadesa, Hestii, Posejdona oraz Morfeusza. Domki Morfeusza, Hestii i Apolla miały za zadanie obronę naszej części lasu oraz odwracanie uwagi. Domek Ateny z pomoca Precy'ego miał przejąć flagę. Ja, razem z Jessicą i Nikiem stanowiliśmy ostatnią linię obrony przy naszej fladze. Jak na razie nikomu nie udało się do nas dotrzeć.
Jess stuknęła mnie w ramię, wskazała na Nico i uniosła kciuki do góry. Będę musiał przeprowadzić z nią później poważną rozmowę. Zwróciłem się w stronę chłopaka. Czarne włosy okalające jego głowę wydawały się być tak miękkie i delikatne, że musiałem użyć całej swojej siły woli, aby ich nie pogłaskać.
- N-Nico...
- Nie teraz.
- A-ale...
- Czy to jest naprawdę aż tak ważne, że nie może poczekać do końca...
Urwał usłyszawszy szelest. Zwróciliśmy się w tym kierunku. Zza drzew wybiegło pięcioro dzieci Aresa. Razem z Jessicą dobyliśmy łuków. Nico chwycił za miecz ze stygilijskiego żelaza i ruszył do ataku. Walczył z dwójką atakujących, podczas, gdy my ostrzeliwaliśmy pozostałą trójkę. Mieli oni kłopot z obroną, ale ze względu na niewielką odległość musieliśmy strzelać szybko co niestety odbijało się na naszej celności. Nico radził sobie fantastycznie. Do tego wyglądał jak młody bóg, no cóż, był półbogiem, ale nie o to chodzi. Na ułamek sekundy zapatrzyłem się na niego. To wystarczyło, aby jeden z synów Aresa przedarł się do przodu. Nie mogłem nic zrobić. Na szczęście Jess szybko zareagowała. Zamachnęła się, uderzyła go łukiem w brzuch i kopnęła. Upadł kawałek dalej kaszląc. Jego rodzeństwo obróciło się, by sprawdzić co się stało z bratem. Nico skorzystał z okazji i wytrącił broń przeciwnikom. Pozwólcie, że się powtórzę. Nico był fantastyczny. Pozostała dwójka wyglądała na zdezorientowanych. Chwycili rannego towarzysza i wycofali się.
CZYTASZ
Misz-masz
RandomTo będzie zbiór różnych opowiadań. Znajdą się tu na pewno fanficki (pewnie głównie z Hetalii), ale może też coś mojego własnego. Zatem jak mówi tytuł, będzie to misz-masz różności.