Pairing: Wheesa, poboczny Moonsun (MAMAMOO)
Słowa: 1825
Gatunek: fluff, soulmate au
Opis: Hwasa nie wierzy, że znajdzie kiedyś swoja bratnią duszę, do czasu gdy zostaje zmuszona udać się do pobliskiej kawiarni.
Od autorki: Wiem, że dawno nic nie pisałam, ale to przyszło do mnie samo i po prostu musiałam to napisać. Od razu uprzedzam, nie wiem kiedy znowu najdzie mnie ochota coś napisać. Pewnie minie kolejny milion lat.
Każdy człowiek na świecie ma swój kolor. Wyjątkowy i niepowtarzalny. Barwę, która należy tylko do ciebie, która cię wyznacza i wyraża lepiej niż jakiekolwiek słowa. W dodatku, na całym świecie istnieje dokładnie jeden kolor, który dopełnia ten twój. Razem tworzą idealne połączenie. Są nierozłączne, tak jak posiadacze tych kolorów. Kiedy dotkniesz osoby o dopełniającym kolorze w tym miejscu pojawi się twoja barwa. W ten sposób poznasz kto jest ci przeznaczony.
Oczywiście, pośród siedmiu miliardów ludzi ciężko jest znaleźć tę jedyną osobę. Większość wierzy jednak w przyciągającą moc dopełniających się barw, która prędzej czy później postawi na twojej drodze tę wyjątkową osobę. Jak dla mnie, jest to stek bzdur.
Podniosłam kołnierz kurtki, próbując ochronić kark przed nieprzyjemnym deszczem, który zaparcie atakował mnie całą drogę do pracy. Niech to szlag. Akurat dzisiaj musiałam zapomnieć parasola. Wprost cudownie.
Na całe szczęście, udało mi się dotrzeć do dużego, szarego biurowca, nim przemokłam do suchej nitki. Szklane drzwi otworzyły się przede mną, zapraszając do przestronnego, a co ważniejsze ciepłego i suchego, hallu. Gdy już znalazłam się w środku, wypuściłam cicho powietrze i z "przeogromnym" zapałem ruszyłam do windy. Kiedy drzwi już zamykały się za mną, pojawiła się w nich stopa z butem na wysokim obcasie. Widna zaczęła się ponownie otwierać, a do środka wślizgnęła się Yongsun.
- Dzień dobry, unnie - powiedziałam niezbyt przekonująco.
- Och, tak jasne, dobry - uśmiechnęła się szeroko w moją stronę. - Choć ty nie wyglądasz na najszczęśliwszą.
W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Pojechałyśmy w ciszy na trzecie piętro, gdzie pożegnałam się i ruszyłam w stronę mojego boksu. Jak zwykle w poniedziałek, był zawalony toną papierów. Odłożyłam torebkę, zdjęłam kurtkę i spojrzałam na niewielką karteczkę przyczepioną do stosu papierów. "Do zrobienia na wczoraj", przeczytałam. Oczywiście, czegóż innego mogłam się spodziewać. Ten tydzień naprawdę zaczynał się wspaniale. Już miałam zaczynać pracę, gdy do mojego biurka podeszła Hyerin.
- Hyejin, błagam, musisz mi pomóc - jęknęła żałośnie.
- O co chodzi? - odparłam z grobową miną.
- Mam zrobić pięćdziesiąt kopii ostatniego raportu dla Dasom-unnie, ale Taeyeon-unnie poprosiła mnie żebym skoczyła dla niej po kawę, jej asystentka jest akurat chora. A wiesz, że Taeyeon-unnie się nie odmawia, tylko że mam pilniejszą sprawę, a przecież się nie rozdwoję...
- Do czego zmierzasz? - przerwałam jej wywód.
- Możesz podejść po tę kawę? Nie mam kogo innego poprosić, pytałam nawet Soonkyu, ale ona też jest zajęta.
W odpowiedzi uniosłam brew i sugestywnym gestem wskazałam na zbiór papierów okupujących moją aktualną przestrzeń pracy.
- Czy naprawdę nikt w tej głupiej firmie nie ma czasu iść po głupią kawę?! - wykrzyknęła dziewczyna, zwracając uwagę pozostałych pracowników, prawdopodobnie z całego piętra. - Ok, załatwię to. Pogadam z Dasom-unnie żeby przesunęła ci termin tych zadań z... - spojrzała na kolorową karteczkę u szczytu dokumentów - wczoraj, na jakiś bardziej realny termin. Tylko proszę załatw to, latam jak kot z pęcherzem od pięciu minut i nie mogę marnować ani chwili więcej, błagam zgódź się, przecież to drobiazg.
CZYTASZ
Misz-masz
RandomTo będzie zbiór różnych opowiadań. Znajdą się tu na pewno fanficki (pewnie głównie z Hetalii), ale może też coś mojego własnego. Zatem jak mówi tytuł, będzie to misz-masz różności.