6.

1.6K 114 6
                                    

Co pamiętam z życia na ziemi?

Pamiętam słońce, które rozpalało każde miejsce na ciele. Pamiętam wiatr, który muskał je delikatnie, letnim porankiem. Pamiętam pory roku, każda inna. Zima, gdy z nieba leciał biały puch i chłód, który zabijał wszystko co przez cały rok rozkwitało. I wiosna, która wszystkiemu dawała nowe życie. Lato, gdy ludzie cieszyli się wolnymi chwilami, spędzonymi z bliskimi, a nasiona i owoce dojrzewały. Jesień, która była najpiękniejszą porą całego roku. Gdy drzewa stawały się złote i gubiły swoje okrycia, które wirowały w powietrzu, aby na koniec opaść na ziemię. Pamiętam góry, morza. To, jak spacerowaliśmy beztrosko między drzewami w sadzie. To, jak mogliśmy pójść wszędzie. Jak mogliśmy być, kimkolwiek chcemy. Pamiętam też to, jak się spieszyliśmy. I to jak nie rozumieliśmy. I to, jak ludzie ze sobą walczyli, zamiast żyć, po prostu żyć. To jak mało warci byliśmy w oczach bogów. I jak pozbywali się stopniowo nas, aby mieć więcej dla siebie. I mieliśmy coraz mniej. I nie mogliśmy mieć więcej, bo największą wartość miały liczby, które widniały na każdych rzeczach, co z tej planety pochodziły. I garść ziemi z podwórka kosztowała.

Pamiętam jak w końcu cała planeta rozświetliła się, a potem pokryła kurzem. A z góry widzieliśmy tylko jak straciła wszystko, co na niej pozostało.

...

Szłam korytarzem, który ciągnął się bez końca. Przy ostatnim zakręcie usłyszałam głos ojca. Przystanęłam. Rozmawiał z mężczyzną, którego nie udało mi się rozpoznać.

- System pada, Larsen. Próbowałem robić wszystko, ale to na nic. Straciliśmy szanse na przeżycie. Jeżeli Thelonious się nie zdecyduje, to wszyscy zginiemy. - Powiedział dość stanowczo, po czym mój ojciec mu przerwał.

- Nie ma mowy, nie możemy decydować o życiu setek ludzi. Nie rozumiesz? Musimy powstrzymać Marcusa. Rada nie może głosować.

- Masz inny pomysł? Nie jestem w stanie tego naprawić. Ten statek ma prawie wiek. Inżynierowie na ziemi nie zdołali tego przewidzieć, nikt nie zdołał.

- Niech kanclerz weźmie pod uwagę powrót na ziemię.

- To zbyt ryzykowne.

- Tak samo jak pozbycie się ludzi. Wszyscy to zauważą! - Ojciec krzyknął, a nieznajomy zaczął go uciszać.

- Nie mamy innego wyjścia. Nie jesteśmy gotowi na powrót. - Wyszeptał. - Larsen, nie powstrzymasz tego. Rada jest prawie pewna.

Nastała cisza. Serce biło mi jak szalone, a nogi miałam jak z waty. Odwróciłam się napięcie i zaczęłam biec. Biec przed siebie, a łzy napływały mi do oczu. W głowie miałam tylko myśl, aby znaleźć Joe. Biegłam korytarzami jak szalona. Przebiegłam przez stołówkę, następnie skręciłam w sektor rolniczy. Podążałam jak najszybciej mogłam w stronę inżynierki, mając nadzieje, że znajdę tam przyjaciela. Zaczynałam odczuwać coraz większe zmęczenie, a oddech miałam coraz płytszy. W końcu stanęłam, a ręce oparłam na kolanach, nie mogłam złapać tchu. W końcu wyprostowałam się i zaczęłam biec. Dotarłam na miejsce, od razu moje oczy próbowały odnaleźć chłopaka. Tak! - wykrzyczałam. Joe stał przy stole i przeglądał jakieś papiery. Podeszłam powoli do niego, aby nie wyglądać podejrzanie, wśród tylu ludzi, którzy go otaczali. Jak mnie zobaczył zrobił wielkie oczy, kiwnęłam do niego głową na znak, abyśmy odeszli, po czym ten wycofał się od stołu i zaczął iść w stronę drzwi. Poszłam za nim. Wciągnął mnie do schowka z narzędziami. Nie mogłam znaleźć słów, aby wszystko mu wytłumaczyć. Gdy drzwi się za nami zatrzasnęły i byliśmy sami, zaczęłam wszystko opowiadać, słowo w słowo, co usłyszałam, a ten nie wyglądał na zszokowanego. Stał, nie wypowiadając ani słowa.

Take me home || The 100 FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz