10.

1.4K 113 9
                                    

...

- Jake, nie możesz!

- Abby, nie mam wyjścia! To jedyne rozsądne rozwiązanie.

- Nie jest ono rozsądne, dobrze o tym wiesz! Pomyśl o Clarke!

- Abby, tylko o niej myślę. O was.

Staliśmy z Joe niedaleko uchylonych drzwi do mieszkania Griffin'ów, aczkolwiek wystarczająco blisko, aby słyszeć ich rozmowę.

Kilka metrów przed nami stała piękna blondynka. Wyglądała na bardzo zdezorientowaną. Łzy napływały jej do oczu, coraz bardziej i bardziej. W pewnym momencie Joe szybkim krokiem podszedł do niej i złapał za ramię, po czym ta się odwróciła, a ten położył jej palec na ustach.

- Ciiii, nie wydam Cię. - Szepnął do dziewczyny.

Ta zdezorientowana stała bez ruchu, w końcu otarła łzy i spojrzała na mnie, stojącą kawałek za chłopakiem.

Uśmiechnęłam się do niej lekko, aczkolwiek ta nie wyglądała na przyjaźnie nastawioną. Jej mina mówiła sama za siebie... Od razu wyczułam, że nie powinnam tam być.

- Kim ona jest? - Wyszeptała dziewczyna, spoglądając na chłopaka ze wściekłością.

- Spokojnie, to przyjaciółka. Pomoże nam.

Dziewczyna przyglądała mi się uważnie, po chwili wystawiając nie chętnie dłoń w moją stronę.

- Jestem Clarke.

- Nora. Miło Cię poznać. - Powiedziałam nadal uśmiechając się do dziewczyny, lecz ta nie odwzajemniła tego.

- Mi nie jest miło. - Odburknęła i w tym samym momencie odwróciła się napięcie i zniknęła za zakrętem.

Popatrzyłam na Joe pytająco, po czym ten zaczął.

- Córka Abby i Jake'a... Nie jest taka zwykle. Dluga historia...

- Mhm... - Kiwnęłam głową.

Nie rozumiałam całego zdarzenia, miałam mętlik w głowie. Wszystkie zdarzenia ostatnich dni dawały o sobie znać, przez co nie potrafiłam już racjonalnie myśleć. Czułam wściekłość i wielką niemoc. Wszystkie emocje, które zbierałam w sobie czułam, że zaraz wybuchną. Popatrzyłam na Joe przepraszająco, odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę z której przyszłam.

- Hej! Gdzie Ty idziesz? - Krzyknął, łapiąc mnie za ramię.

- Nie chce w tym wszystkim uczestniczyć. Mam dość. - Tylko tyle zdołałam z siebie wyksztusić, bo tak naprawdę nie znałam sensownego powodu dlaczego odchodzę.

Zwykle nie byłam traktowana w ten sposób przez nikogo. Zwykle to ja traktuję tak ludzi. Oschle i olewatorsko. Clarke nie powiedziała nic złego, ale było to wystarczające aby w tym momencie mnie wkurzyć.

...

Szłam przed siebie korytarzem Arki, mijając ludzi. Mój przyjaciel nie próbował mnie dogonić, co bardzo mnie w tym momencie cieszyło.

Nogi prowadziły mnie krętymi korytarzami w jedyne słuszne miejsce. Tam gdzie chciałam się teraz znaleźć. U boku Octavii i jej brata... zdecydowanie jej brata. Ta myśl sprawiała, że żołądek wykręcał mi się od środka.

Bałam się tego uczucia, które stawało się coraz silniejsze. Przecież nawet dobrze go nie znałam. Tak czy siak, czułam, że nasza ostatnia przygoda sprawiła, że zaczęłam patrzeć na niego poprzez całkiem inny pryzmat. Był dla mnie bohaterem. I wielkim wsparciem. I to, że przez cały ostatni czas zachowywał się jak dupek, już się nie liczyło.

Take me home || The 100 FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz