fake - rozdział 3

543 23 5
                                    

Justin's pov

- więc? Mieszkasz w Stratford? - zapytałem po kilkunastu minutach rozmowy.

- tak, niedawno się tu wprowadziliśmy. - pokazała całe swoje uzębienie - a ty?

- ja? Przyjeżdżam tu, kiedy tylko mam trochę wolnego od pracy. 

-pracy huh? - parsknęła sarkastycznie.

- coś nie tak? - próbowałem ukrywać złość.

- oh, nie. Tylko, ludzie ciężko pracują, a ty sobie pośpiewasz i dostajesz miliony. 

- myślisz, że leżę na kanapie z pilotem w ręku, zaśpiewam sobie raz za czas i dostaje za to miliony?! 

-hm... tak, tak myślę. 

- to jesteś kurwa w błędzie! - wstałem energicznie -  żeby zarabiać te jebane miliony muszę ciężko pracować, idiotko. 

Zdawałem sobie sprawę, że za oknem jest pełno paparazzi, którzy tylko czekają aż się wkurwię i pokażę złą stronę, pieprzeni fotografowie zaczęli robić mi zdjęcia, ale miałem to w dupie. 

- wydawałeś się być milszy. - powiedziała łagodnie jakby nic się nie stało.

- a mi się wydawało, że jesteś mądrzejsza! - wydarłem się. 

- na pewno, jestem mądrzejsza od ciebie - jej spokojny ton doprowadzał mnie do szału. 

- zamknij się dziwko - warknąłem.

- czy ja ci wyglądam na dziwkę?! - jej oczy zaczęły się błyszczeć, prawdopodobnie sprawiłem jej przykrość, ale szczerze, mało mnie to obchodziło. Byłem wściekły. Nie odpowiedziałem, rzuciłem 10 dolarów na blat, płacąc za nasze kawy, po czym wyszedłem z lokalu, nie patrząc nawet na fotografów i reporterów którzy zadawali mi masę pytań, udałem się do domu. Zapomniałem nawet szukać Jazmyn. To co się wydarzyło sprawiło, że czułem, że zaraz wybuchnę. 

Podążałem ulicami Stratford pisząc sms-a do Chaza. 

''siema stary, sorry, ale wątpię żebym był w nastroju żeby iść gdziekolwiek, możesz wpaść do mnie'' - napisałem i bez zastanowienia kliknąłem ''wyślij''. Jeśli ktoś miałby mi poprawić humor to tylko Chaz, Ryan pojechał gdzieś do rodziny, więc nie miałem na co liczyć. W mgnieniu oka dostałem wiadomość, że przyjdzie za godzinę. Może chociaż trochę się uspokoję za ten czas.

Nie minęło kilka minut, kiedy w głowie miałem Jade. Była taka śliczna, nie mogłem przestać o niej myśleć, może zareagowałem zbyt ostro, ona po prostu nie wie jak jest, kiedy jest się sławnym, może faktycznie wydawało jej się, że leżę tylko na kanapie, a ludzie załatwiają za mnie wszystkie sprawy. Coś intrygowało mnie w tej dziewczynie, nie tylko jej uroda. Nie potrafiłem stwierdzić co to było. Nie chciałem o niej myśleć, nie chciałem się zakochiwać. 

Nawet nie zorientowałem się kiedy stanąłem przed drzwiami mojego rodzinnego domu. Otworzyłem drzwi i zorientowałem się, że mama jest już w domu, siedziała obejmując Jazmyn na kanapie. Kurwa. Zdaję się, że ta mała suka jej wszystko wygadała. 

- Justin, chodź tutaj. - wiedziałem, mama zawołała mnie z salonu. 

- tak? - jedyna opcja by to wszystko złagodzić było być jak najmilszym. 

- Jazmyn powiedziała mi co zrobiłeś, Justin to nie jest okej. Z tobą jest naprawdę coś nie tak. - mama powiedziała zmartwiona. 

- daj mi spokój, ze mną jest wszystko w porządku - mruknąłem i poszłem do mojego pokoju 

Jazmyn's pov

Po godzinie plątania się w mieście zdałam sobie sprawę, że zaraz wróci mama a ja nie mam telefonu, żeby się z nią skontaktować, chcąc uniknąć zamieszania, jakie byłoby gdyby Justin nakłamał mamie, że to ja coś spieprzyłam udałam się do domu. Szybko przebiegłam przez zatłoczone Stratford, które zawsze takie było gdy w nasze strony przyjeżdżał mój brat. Znalazłam się pod domem. Zauważyłam samochód mamy, więc pośpiesznie weszłam do mieszkania, bojąc się, że jest już za późno i Justin już nagadał jej bzdur. 

- cześć mamo. - prawie szeptałam - jest Justin?

- hej słoneczko, nie ma, dlaczego pytasz? Coś się stało? - mama podeszła do mnie i zobaczyła rozcięcie na wardze.

- uhm....nie - skłamałam.

- skarbie, powiedz mi. - nalegała. 

- więc - zastanowiłam się chwilę czy jej powiedzieć, ale w końcu to zrobiłam.

Opowiedziałam wszystko, nawet to, że wylałam na Justina wodę, nie chciałam kłamać ani ukrywać niczego, to przyniosłoby beznadziejne skutki, a mój chytry braciszek mógłby wykorzystać to przeciwko mnie.  Moja rodzicielka objęła mnie ramieniem i smutnymi oczami wpatrywała się w kąt mieszkania. Chwilę później usłyszałam otwierające się drzwi. Już po mnie. 

- Justin, chodź tutaj. - powiedziała mama. 

- tak? - wiedziałam jaki był plan Justina, ale wątpię by tym razem udało mu się wymusić w mamie poczucie sumienia swoją ''dobrocią''.

-Jazmyn powiedziała mi co zrobiłeś, Justin to nie jest okej. Z tobą jest naprawdę coś nie tak - zmartwienie było wyczuwalne w jej głosie. 

- daj mi spokój, ze mną jest wszystko w porządku - warknął i poszedł na górę. 

- i co będzie? - pisnęłam nie zdając sobie z tego nawet sprawy.

- wszystko będzie okej. Nie wiem, co zrobię, ale Justinowi przydałaby się wizyta u psychologa lub ktoś kto mógłby przemówić mu do rozumu. 

______________________________________________________________________

no więc jest trzeci rozdział, przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale w połowie pisania wyłączył mi się laptop, więc wkurzyłam się i nie pisałam już. 

Jeszcze raz chcę powiedzieć, że nie ma to na celu obrazić nikogo :) 

Następny rozdział prawdopodobnie jutro.

jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska: ask.fm/zegarekklown 

jeśli to czytasz, dziękuję xx

To chyba tyle, do następnego, Olga :) 

fakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz